Na kolejny dzień nie mieliśmy żadnych planów - wszystko co było zaplanowane już zobaczyliśmy, a to co było w planach, już wcześniej przesunęliśmy na kolejny dzień. Więc postanowiliśmy wybrać się w podróż bez plan. Jako cel obraliśmy Arezzo - miejscowość na wschodzie Toskanii, blisko granicy z Umbrią i oddalone d Poggio al Palio ponad 90 km.
Wyruszyliśmy po śniadaniu, tym razem przyrządzonym przez Veronicę - gospodynię posiadłości, w której byliśmy (wykupiliśmy sobie dwa śniadania, żeby spróbować czegoś innego). Oczywiście śniadanie, jak to śniadanie po włosku - czyli na słodko ;)
Ale wrócimy do podróży. Pierwszym miejscem, w którym się zatrzymaliśmy było Lucignano.
Zaparkowaliśmy przed murami miasta, weszliśmy przez bramę
i znaleźliśmy się w uroczym, klimatycznym, średniowiecznym miasteczku:
Odnosiło się wrażenie, że miasteczko jest całkowicie wymarłe - przeszliśmy je całe i jedynych ludzi jakich spotkaliśmy to dwoje turystów niemieckojęzycznych, poza tym - żywego ducha. W Lucignano byliśmy koło 13-stej, więc nie wiem czy już zaczęła się sjesta, czy może przez to, że sobota. Ale było dziwnie - wszystkie knajpki, restauracje, sklepy - zamknięte i żadnych ludzi. Mimo, że miasteczko było ładne, to przez ten brak kogokolwiek szybko się stamtąd ulotniliśmy.
Następnym przystankiem było właśnie Arezzo. Samochód zatrzymaliśmy na jednym z miejskich parkingów (1,5 euro/godzinę). Zaparkowaliśmy blisko centrum i po chwili byliśmy już na Piazza Grande (tak, znowu Piazza Grande ;)) I w mgnieniu oka oczarowało mnie to miejsce.
Plac ma kształt trapezu, jest lekko pochylony, niezbyt duży i otoczony ciekawymi budynkami, m.in. takimi jak Pałac Sądu, Pałac Loggii, Pałac Braterstwa Laików czy apsyda kościoła św. Marii. Większość budynków ozdobna jest herbami (co widać na zdjęciu powyżej), które są symbolami poszczególnych dzielnic miasta. Historia tu podobna jest jak z Palio w Sienie, tyle że w Arezzo odbywa się średniowieczny turniej rycerski "La Giostra del Saracino" (Turniej Saracena). Galopujący na koniach kawalerzy, którzy reprezentują różne dzielnice Arezzo, walczą o punkty w zawodach uderzania włócznią w kukłę Saracena. Turniej odbywa się dwa razy do roku w przedostatnią sobotę czerwca i pierwszą niedzielę września.
Z Placu ruszyliśmy uliczkami w stronę Passeggio del Prato, dużego parku rozciągniętego na wzgórzu św. Donata tuż przy XVI-wiecznej twierdzy Medyceuszy. Z parku rozciąga się malowniczy widok na dolinę rzeki Arno.
Park nie zrobił na nas wrażenia, bo odbywał się tam festiwal foodtraków i wszystko było zastawione samochodami, z rożnego rodzaju jedzeniem, a cały teren był ogrodzony.
Z parku udaliśmy w kierunku gotyckiej katedry świętych Piotra i Donata. Katedra jest inna, niż większość spotykanych w Toskanii - nie jest z charakterystycznego marmuru z padami, tylko taka typowa.
Po zwiedzeniu katedry ruszyliśmy znów w stronę Piazza Grande, bo miejsce to podobało nam się najbardziej, żeby coś przekąsić.
Potem zebraliśmy się do samochodu, żeby coś jeszcze w tym dniu zobaczyć.
Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że w Arezzo były kręcone sceny do filmu Roberta Begniniego "La vita e bella" i często w różnych częściach miasta można spotkać takie tabliczki upamiętniające konkretne sceny z filmu wraz z dialogami :)
Wracając postanowiliśmy zatrzymywać się w miejscach, które wpadną nam w oko. Pierwszym z nich było Civitella in Val di Chiantia, które z daleka wygląda na twierdzę, a z bliska okazało się prześlicznym miejscem z duszą
z równie pięknymi widokami z jego murów:
Drugim i zarazem ostatnim miejscem, w którym się zatrzymaliśmy w drodze powrotnej było Monte San Saviano - niewielkie, śliczne miasteczko, przez które przemknęliśmy z prędkością światła, bo zaczęło się ściemniać, a przed nami jeszcze było prawie 100 km do Poggio al Palio. I na dodatek zaczynało padać.
cdn
Informacyjnie
Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
oooooo jest i moje Lucignano <3
OdpowiedzUsuńTam zawsze jest mało ludzi poza dniami miasta na które kiedyś trafiliśmy w maju :) z reguły to takie właśnie opustoszałe miejsce. Ma niewielu mieszkańców, większość pracuje poza miastem więc są w domach wieczorami dopiero :) ale ma klimacik. Szkoda, że nie byliście nocą :)
Arezzo też uwielbiam ze względu na ten plac właśnie. Raz byliśmy tam w dniu targu staroci. Cały plac i ulice dojazdowe były zapchane straganami. Innym razem trafiliśmy na trening przed tym turniejem Saracenów i nawet mamy z tego zdjęcia. Super sprawa :)
W Arezzo jesteśmy za każdym razem jak odwiedzamy Toskanię. To jedno z obowiązkowych punktów do zaliczenia :)
Pozostałych miejsc nie znam nie byliśmy :)
Aaaaaaaa w Lucignano jest muzeum z wielką monstrancją jak drzewo ze złota 2,5 metrowe. Szkoda, że nie weszliście :)
Jest, przecież Ci nawet zdjęcie wysłałam :) Arezzo jest cudne, trafiliśmy tam przez przypadek, a właściwie modyfikację planów,ale podobało nam się bardzo. Resztę miejsc zwiedzaliśmy przy okazji. Jak widzieliśmy z drogi coś co nas interesuje, to tam się zatrzymywaliśmy.
OdpowiedzUsuńtak wiem, że byliście w Lucignano tylko czekałam na wpis ;)
Usuń