Z Sintry ruszyliśmy na północ do odległego o ponad 80 km miasta za murami, czyli Obidos.
Obidos uważane jest za jedno z najpiękniejszych miast Portugalii. Starówka to otoczone przez pierścień murów obronnych z XI wieku miasteczko białych domków z niebieskim lub żółtymi pasami z czerwoną dachówką, nad którym góruje zamek zbudowany jeszcze w czasach mauretańskich. W 1282 r. ówczesny władca tych terenów król Dionizy I podarował miasteczko w prezencie ślubnym swojej małżonce, królowej Izabeli. Później, tradycyjnie, trafiało w ręce kolejnych władczyń.
Zaparkowaliśmy na dużym bezpłatnym parkingu przy akwedukcie.
Do miasta weszliśmy położoną najbliżej parkingu bramą miejską - Porta da Vila, która od 1380 roku stanowiła główny wjazd do miasta. Brama jest niewielka, bo została zaprojektowana tak, żeby zapobiec atakom kawalerii. Wewnątrz bramy znajduje się azulejos z połowy XVIII wieku, pod którym chętnie występują uliczni śpiewacy.
Po po przejściu przez bramę od razu zachłysnęliśmy się urokiem miasteczka, ale zanim skierowaliśmy się główną ulica starówki Rua Direita na zwiedzanie tego uroczego miejsca, przysiedliśmy w jednej z lokalnych restauracji na obiad.
Miasteczko jest cudowne, można tu zagubić się wśród wąskich uliczek, sklepików z rękodziełem, zabytkowych kościołów i licznych księgarni.
Tak, tak, wyobraźcie sobie, że w tym niewielkim miasteczku jest aż 14 księgarni, a w 2015 roku Obidos zostało Miastem Literatury. Najbardziej osobliwą księgarnia jest Livraria de Santiago zlokalizowana w położonym przy samym zamku kościele Sao Tiago (wg. tłumaczeń AI św. Jakuba ;))
Samego zamku nie zwiedzaliśmy, ale do zwiedzania jest niewielka jego część (w większości znajduje się obecnie hotel), ale wybraliśmy się na spacer murami miasta.
Mury zbudowane przez Maurów na przełomie VII i IX wieku przetrwały do dziś w bardzo dobrym stanie. Spacer po nich jest fajną przygodą, choć myślę, że jeśli ktoś ma lęk wysokości to będą też sporym wyzwaniem. Wysokość w niektórych miejscach dochodzi do 13 metrów, a sama fortyfikacja ciągnie się prawie przez 1,5 km. Warto jednak wybrać się na taki spacer, bo widoki zarówno na miasto, jak i na okolice są zapierające dech w piersiach.
Jeśli wybieracie się do Portugalii to Obidos jest obowiązkowym punktem takie wycieczki, na pewno nie będziecie zawiedzeni.
W Obidos spędziliśmy dobre 3 godziny, w sam raz, żeby nas urzekło, a potem ruszyliśmy dalej, bo tego dnia mieliśmy dotrzeć jeszcze do Nazare.
Podobnie jak wiele innych miejscowości na wybrzeżu Potugalii, Nazare było niegdyś spokojną wioską rybacką, która rozrosła się w tętniący życiem ośrodek turystyczny.
Swoją popularność miasteczko zawdzięcza pięknym szerokim, piaszczystym plażom i ogromnym, największym w Europie falom.
Nazare to Mekka dla surferów, którzy uwielbiają wielkie fale. Największe jakie zanotowano w tej okolicy w okresie zimowym sięgały 30 metrów! Za powstawanie tak wielkich fal odpowiedzialny jest głęboki na ponad 5 km i ciągnący się wzdłuż wybrzeża przez około 170 km największy podwodny kanion w Europie. Do tego prądy oceaniczne i gigantyczne fale gotowe. Na falach Nazare został też ustanowiony rekord Guinnessa: w 2020 roku niemiecki surfer Sebastian Steudtner surfował na fali o wysokości 26,61 metra (ok. 9 pięter!) i jest to do dziś niepobity rekord. Największe fale występują w okolicach Nazare od października do marca, wiec się na ten pokaz siły żywiołu nie załapaliśmy, ale kilka godzin w miasteczku spędziliśmy i troszkę obejrzeliśmy.
Miasteczko Nazare składa się z trzech części. Pierwsza to Sitio i tam pojechaliśmy w pierwszej kolejności.
Zapakowaliśmy na parkingu i od razu udaliśmy się w stronę Forte San Miguel Arrcanjo. Twierdza powstała w drugie połowie XVI wieku i przez wiele lat służyła jako obiekt militarny. Od 1903 roku służy jako latarnia morska.
Wewnątrz znajduje się też muzeum poświęcone ekstremalnemu surfingowi w Nazare, ale dojechaliśmy tam przed 19.00 więc wszystko było zamknięte. Teren dawnego fortu to punkt widokowy i właśnie tu zbiera się najwięcej gapiów podczas pokazów surferskich. Na stronę północną rozlega się widok na Praia do Norte (plaża północna) miejsce ukochane przez ślizgających się na falach sportowców.
Przy zejściu do fortu stoi Escultura Veado Surfista - wysoki na 6 metrów i ważący ponad 10 ton pomnik jelenia-surfera (ciało surfera i głowa jelenia). O tym skąd ciało sufera - można się domyślić po tym co powyżej napisałam, głowa jelenia wzięła się znów z legendy o rycerzu Dom Fuasie Roupihno, który polował w tych rejonach na jelenie. Podczas jednego z polowań uciekający jeleń spadł z urwiska, a rycerz wymodlił cud i udało mu się unikać śmierci. Cała historia działa się w XII wieku, jeszcze przed wybudowaniem fortu i osiedleniu się tu rybaków.
Mimo, że był już prawie wieczór postanowiliśmy pospacerować po znajdującej się na 318 metrowej skale dzielnicy. Jest tam bardzo ładnie, czysto, wszystko zadbane, a z punktów widokowych rozciąga się widok na dolną część miasta Nazare Praia.
Między górną a dolna częścią Nazare kursuje kolejka linowo-szynowa o nachyleniu 42%. Przejazd kolejką w jedną stronę kosztuje 2,50 EUR, a w dwie strony 4 EUR.
My nie skorzystaliśmy z tej formy podróży do naszego hotelu w Nazare Praia dojechaliśmy samochodem. A że było już po zmroku, to po odebraniu pokoi ruszyliśmy na wieczorny spacer i przekąskę.
Ta część miasta to przede wszystkim piaszczysta plaża, hotele, kawiarnie i restauracje - typowo turystyczna miejscówka.
Kolejnego dnia po śniadaniu wyruszaliśmy w dalszą podróż, więc, żeby jeszcze coś zobaczyć przed śniadanie wyszłam pobiegać - zobaczyć w świetle dnia to co zobaczyliśmy wieczorem i odkryć to co jeszcze przez nas nieodkryte. I dzięki temu na plaży dotarłam do kolekcji pięknie zdobionych łódek, a biegnąc dalej dobiegłam do portu jachtowego. Po śniadaniu przed dalszą wyprawę pozostał część ekipy też mogła podziwiać tę część miasta.
Jest jeszcze trzecia część miasteczka - Nazare Pederneira, ale ponoć to miejsce zamieszkiwane przez tubylców, bez żadnych atrakcji dla turystów, poza jednym punktem widokowym. Ale my już sobie ten punkt podarowaliśmy i pojechaliśmy dalej.
cdn...
Jak tam pięknie! To zdecydowanie moje klimaty, więc uważam, że to był jeden z Waszych fajniejszych urlopów (jeśli nie najfajniejszy). Z przyjemnością patrzę na te zdjęcia, i myślę sobie, że z wielką chęcią sama bym się tam wybrała.
OdpowiedzUsuńObidos to coś dla mnie. Nie dość, że jest tam wspaniały zamek, to jeszcze te urocze domki i księgarnie :)) Raj na ziemi :) Ale i Nazare jest fantastyczne i malownicze. Pomnik nie do końca do mnie przemawia, ale ta panorama... no boska jest! Fajne, ceglane dachy i bardzo zachęcająca plaża. Aż chciałoby się tam teleportować :) Piękna ta Portugalia, wcale nie dziwię się, że tak wysoko plasuje się w Twoim rankingu.
Dionizy miał gest!
Zdecydowanie pięknie, dla mnie cała Portugalia jest czarująca
Usuń