Dziś post dla wszystkich fanów serialu "Gra o Tron" (do których ja też się zaliczam), ale nie tylko ;)
Pod koniec września, w drodze do Grecji, zrobiliśmy sobie 3-dniowy break w Dubrowniku. Każdy kto oglądał serial pewnie kojarzy Królewską Przystań (King's Landing), gdzie rozegrało się wiele istotnych dla fabuły i interesujących scen, bo w końcu to własnie Królewska Przystań była stolicą Westeros!
Prawdę mówiąc Dubrownik stał się celem naszego wyjazdu nie ze względu na serial, ale po prostu było najlepsze połączenie z opcją zwiedzania w drodze do Aten.
Lotnisko znajduje się około 20 km na południe od starego miasta i teoretycznie można stamtąd dojechać do Dubrownika komunikacją miejską, ale w praktyce na przystanku nie było rozkładu, trochę poczekaliśmy, wiele osób czekało dłużej, i w końcu zdecydowaliśmy się na podróż AirportBus-em. Kupiliśmy bilety od razu w dwie strony za 10 Euro od osoby (w jedną stronę 6 Euro) i już po 30 minutach wysiadaliśmy przy bramach starego miasta.
Dubrownik już od pierwszego spojrzenia mnie zauroczył, no bo jak inaczej:
Stare Miasto otoczone jest solidnymi murami, po których przechadzali się władcy miasta, ale też bohaterowie "GoT", oczywiście wszyscy spragnieni wrażeń mogą też wybrać się w ten blisko 2 km spacer, ale trzeba pamiętać, że koszt wycieczki po murach to 40 EUR.
Wysokość muru w różnych miejscach jest różna i dochodzi do 25 m, podobnie z szerokością - w najszerszym miejscu to ok. 6 metrów, a w najwęższym ok 1,5 metra. My nie zdecydowaliśmy się na ten wydatek, bo cena według mnie jest przesadzona, ale jeśli ktoś miałby ochotę, to najlepiej zrobić to rano lub pod wieczór, bo na murach nie ma żadnej osłony, a chodzenie 2 godziny w pełnym słońcu chyba nie każdy lubi.
Zresztą, noclegi też zabukowaliśmy na starym mieście, żeby nie tracić czasu na dojazdy. I to była bardzo dobra decyzja.
Miejsce było urokliwie położone w wąskiej uliczce, do której trzeba było dojść schodkami, a jak wyjęliśmy ze skrytki klucz i otworzyliśmy drzwi, naszym oczom ukazały się dość strome schody.
Mieliśmy też małą przygodę, bo okazało się, że w pokoju nie ma ręczników, na szczęście mieliśmy swoje. Po interwencji, na drugi dzień rano czekał na nas worek z ręcznikami i na przeprosiny butelka bardzo dobrego czerwonego wina!
Samo miasto ma niesamowity urok, można chodzić bez końca i się nie znudzi. Na starym mieście ruch samochodowy jest ograniczony do minimum, co oznacza, że tylko w miejsca, w które do się dojechać (nie wszędzie się da, bo większość uliczek to schody)i to nie wszystkie mogą wjeżdżać samochody zaopatrzenia i oczyszczania miasta. I to tylko wcześnie rano. Jak ostatniego dnia o 6.00 rano szliśmy na busa to wtedy dopiero zobaczyliśmy jakiekolwiek samochody z starej części miasta.
Stare miasto, jak i cały Dubrownik są oblegane przez turystów, więc do najtańszych nie należą. My byliśmy pod koniec września, a zwiedzających było bardzo dużo, a ponoć w sezonie jest jeszcze więcej.
Jak wspomniałam, mieszkaliśmy na starówce i dzięki temu mogliśmy bardziej poczuć klimat miasta, zwłaszcza wieczorem, kiedy turyści mieszkający poza centrum wracali do swoich hoteli. Wtedy było dużo spokojniej, ciszej, i wtedy właśnie najbardziej można było poczuć klimat tego miejsca.



.jpg)
























.jpg)




.jpg)






















