Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

wtorek, 9 grudnia 2025

W Królewskiej Przystani, czyli krótka wycieczka do Dubrownika

Dziś post dla wszystkich fanów serialu "Gra o Tron" (do których ja też się zaliczam), ale nie tylko ;)
 

Pod koniec września, w drodze do Grecji, zrobiliśmy sobie 3-dniowy break w Dubrowniku. Każdy kto oglądał serial pewnie kojarzy Królewską Przystań (King's Landing), gdzie rozegrało się wiele istotnych dla fabuły i interesujących scen, bo w końcu to własnie Królewska Przystań była stolicą Westeros!
Prawdę mówiąc Dubrownik stał się celem naszego wyjazdu nie ze względu na serial, ale po prostu było najlepsze połączenie z opcją zwiedzania w drodze do Aten. 
Lotnisko znajduje się około 20 km na południe od starego miasta i teoretycznie można stamtąd dojechać do Dubrownika komunikacją miejską, ale w praktyce na przystanku nie było rozkładu, trochę poczekaliśmy, wiele osób czekało dłużej, i w końcu zdecydowaliśmy się na podróż AirportBus-em. Kupiliśmy bilety od razu w dwie strony za 10 Euro od osoby (w jedną stronę 6 Euro) i już po 30 minutach wysiadaliśmy przy bramach starego miasta.
Dubrownik już od pierwszego spojrzenia mnie zauroczył, no bo jak inaczej:

Stare Miasto otoczone jest solidnymi murami, po których przechadzali się władcy miasta, ale też bohaterowie "GoT", oczywiście wszyscy spragnieni wrażeń mogą też wybrać się w ten blisko 2 km spacer, ale trzeba pamiętać, że koszt wycieczki po murach to 40 EUR. 
Wysokość muru w różnych miejscach jest różna i dochodzi do 25 m, podobnie z szerokością - w najszerszym miejscu to ok. 6 metrów, a w najwęższym ok 1,5 metra. My nie zdecydowaliśmy się na ten wydatek, bo cena według mnie jest przesadzona, ale jeśli ktoś miałby ochotę, to najlepiej zrobić to rano lub pod wieczór, bo na murach nie ma żadnej osłony, a chodzenie 2 godziny w pełnym słońcu chyba nie każdy lubi.




Zdecydowanie ciekawsze z mojej perspektywy było eksplorowanie Starego Miasta. 

Zresztą, noclegi też zabukowaliśmy na starym mieście, żeby nie tracić czasu na dojazdy. I to była bardzo dobra decyzja.
Miejsce było urokliwie położone w wąskiej uliczce, do której trzeba było dojść schodkami, a jak wyjęliśmy ze skrytki klucz i otworzyliśmy drzwi, naszym oczom ukazały się dość strome schody. 
 
 
 
Z ulgą przyjęłam fakt, że do naszego pokoju musimy pokonać tylko kilka z nich ;)

Mieliśmy też małą przygodę, bo okazało się, że w pokoju nie ma ręczników, na szczęście mieliśmy swoje. Po interwencji, na drugi dzień rano czekał na nas worek z ręcznikami i na przeprosiny butelka bardzo dobrego czerwonego wina!

Samo miasto ma niesamowity urok, można chodzić bez końca i się nie znudzi. Na starym mieście ruch samochodowy jest ograniczony do minimum, co oznacza, że tylko w miejsca, w które do się dojechać (nie wszędzie się da, bo większość uliczek to schody)i to nie wszystkie mogą wjeżdżać samochody zaopatrzenia i oczyszczania miasta. I to tylko wcześnie rano. Jak ostatniego dnia o 6.00 rano szliśmy na busa to wtedy dopiero zobaczyliśmy jakiekolwiek samochody z starej części miasta.










Stare miasto, jak i cały Dubrownik są oblegane przez turystów, więc do najtańszych nie należą. My byliśmy pod koniec września, a zwiedzających było bardzo dużo, a ponoć w sezonie jest jeszcze więcej. 
Jak wspomniałam, mieszkaliśmy na starówce i dzięki temu mogliśmy bardziej poczuć klimat miasta, zwłaszcza wieczorem, kiedy turyści mieszkający poza centrum wracali do swoich hoteli. Wtedy było dużo spokojniej, ciszej, i wtedy właśnie najbardziej można było poczuć klimat tego miejsca.









Nie spędzaliśmy jednak czasu tylko na starym mieście.

niedziela, 30 listopada 2025

Iberyjski maj - Portugalia cz. 14. Pożegnanie z Portugalią

Ciężko się rozstać, ale niestety wspomnienia o Portugalii czas odłożyć na półkę. Tak się składa, że właśnie dziś mija pół roku od powrotu - trochę mi się rozciągnęło to pisanie ;)
 



Porto było naszym ostatnim punktem na mapie Portugalii, który w ciągu tych kilkunastu dni odwiedziliśmy. 

Taki jak pisałam we wstępie, Portugalia zauroczyła mnie od pierwszych godzin i  tak pozostało do końca. Gdyby ktoś zapytał mnie, które miejsce podobało mi się najbardziej, nie potrafiłabym wybrać, bo każde podobało mi się bardzo. A jeszcze ilu miejsc nie odkryliśmy...




Odwiedziliśmy  mnóstwo cudownych miejsc, spacerowaliśmy uliczkami i murami miast, zajadaliśmy przysmaki i piliśmy pyszne wina, a owoce morza i pastel de nata to chyba musiałabym na kilogramy przeliczać ;) Dużo się śmialiśmy, odpoczywaliśmy i chłonęliśmy atmosferę i klimat tego kraju. To był cudownie spędzony czas ❤️





 
Myślę, że Portugalia wpisuje się na stałe do naszego kalendarza, wbijać się w Europie w czołówkę ulubionych miejsc, gdzie na pewno będziemy wracać. 


poniedziałek, 24 listopada 2025

Iberyjski maj - Portugalia cz. 13 Porto

Porto to drugie co do wielkości miasto Portugalii blisko 250 tys. mieszkańców. Jest też tak naprawdę kolebką Portugalii, gdyż jego dzieje są starsze niż historia państwa. Rzymianie pojawili się tu już w V wieku, zdobywając po ciężkich bojach dwie luzytańskie osady położone po dwóch stronach rzeki i nadają miejscu nazwę Porto Cale (zaciszny port). Później nazwa uległa skróceniu i tak pozostał Porto.

Do Porto przyjechaliśmy wieczorem i po zaparkowaniu samochodu i wrzuceniu bagaży do mieszkania ruszyliśmy na poznawanie miasta. 
Dosłownie 10 minut od naszego mieszkania znajduje się się Avenida dos Aliados, a to jeden z centralnych punktów miasta. Między dwoma pasami ruchu ciągnie się szeroki deptak obsadzony drzewami, wokół którego rozciągają się eleganckie budynki. Nad wszystkim góruje Ratusz Miejski, który mimo, że powstawał w latach 1920 - 1956 wygląda na znacznie starszy.
 

Tu właśnie rozpoczęła się nasza przygoda z Porto, a właściwie, nawet zabawa.
Dwa tygodnie wcześniej w Porto byli moi siostrzeńcy i zostawili nam kilka zagadek do rozwiązania, w właściwie miejsc do znalezienia, gdzie zostawili swoje ślady ;) Oczywiście nie wszystko odnaleźliśmy pierwszego wieczora, bo byliśmy dość późno, ale to co było ukryte przy Avenida dos Alios tak.
 


Kolejny dzień rozpoczęliśmy od wizyty w wypożyczalni, gdzie oddaliśmy samochód. Stamtąd, taksówką, wybraliśmy się na południową stronę rzeki Douro do Vila Nova de Gaia. Jest to odrębne miasto, ale tak właściwie pełni rolę przedmieść Porto. 

To właśnie w Vila Nove de Gaia powstają wina porto, a lokalni producenci jeszcze w latach 80-tych ubiegłego stulecia posiadali wyłączne prawo do jego wytwarzania. Piwnic z winem do zwiedzania i degustacji jest wiele i myślę, że jeśli ktoś będzie zainteresowany to znajdzie coś dla siebie. My weszliśmy do jednej piwnicy, ale bez degustacji.

Porto z Vila Nova de Gaia łączy kilka mostów, z których najsłynniejszy jest