Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

niedziela, 12 listopada 2017

Oblicza Toskanii - część V

Kolejnym punktem z naszej listy, który był obowiązkowy było Montepulciano. Zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy z naszego Poggio al Palio i po lekko ponad godzinie dojechaliśmy na parking u podnóża miasteczka w wzgórzu.
Przed wejściem do miasta podeszliśmy do Informacji Turystycznej, gdzie otrzymaliśmy mapkę (za drobną opłatą 0,50 euro) z zaznaczoną trasą i miejscami, które koniecznie trzeba zobaczyć. Ruszyliśmy więc w stronę bram miasta. Montepulciano jest położone na wysokości 605 m n.p.m. i należy do najwyżej położonych toskańskich miast.
Po przekroczeniu bramy dopadła mnie magia tego miejsca i z każdą chwilą czułam się tu lepiej i spokojniej. Ruszyliśmy najpierw trasą wyrysowaną przez panią w Informacji Turystycznej.




Ale było tak cudnie, że zaczęliśmy z niej zbaczać i ku naszemu zaskoczeniu nagle znaleźliśmy się na końcu miasteczka przy La Fortezza. Akurat w Fortecy była wystawa kilku dzieł Leonarda da Vinci, między innymi machiny latającej:

a także można było obejrzeć film na temat powstania rzeźby konia z brązu, której replika stoi w parku przed bramą główną miasta.

Z Fortecy ruszyliśmy spacerem ku Piazza Grande - głównego placu w mieście. Plac nie jest duży, ale na mnie zrobił ogromne wrażenie, poczułam wielką radość i spokój, do tego na schodach katedry siedziało dwoje młodych ludzi, którzy grali lekką i przyjemną muzykę - on na gitarze, ona na flecie.
Przy Piazza Grande znajduje się Ratusz (Palazzo Comunale) z przełomu XIV i XV wieku:
 Katedra di Santa Maria Assunta,
oraz Palazzo Contucci (po prawej) i Palazzo De'Nobil - Tarugi
 oraz inne zabudowania
i studnia


Ja widać na zdjęciach w czasie kiedy byliśmy w Montepulciano prawie wogóle nie było turystów - pojedyncze osoby, co też na pewno miało wpływ na odbiór tego miejsca :)
Będąc przy Ratuszu postanowiliśmy wspiąć się na taras widokowy (5 euro od osoby). Ratusz jest miejscem, które do dziś spełnia swoje funkcje, czyli mieści się tam siedziba władz miasta. Wejście na taras jest tym samym wejściem, którym wchodzą mieszkańcy załatwiać sprawy w urzędzie, a wchodząc na taras widokowy można przez przypadek zabłądzić do jakiegoś biura :) A najciekawsze było to, że turyści wchodzący na wieżę przechodzą przez archiwum, gdzie wszystkie dokumenty są na wyciągniecie ręki:


A na taras warto wejść, bo widoki zapierają dech w piersiach:



Po zejściu z wieży ruszyliśmy wolnym krokiem z powrotem do naszej bramy, mijając kolejne cudne miejsca:





Po drodze wstąpiliśmy do jednego sklepu z produktami lokalnymi, gdzie mogliśmy zwiedzić piwnice, z leżakującym w beczkach winem:


oliwą:


i dojrzewającymi serami Pecorino


Mimo, że było wczesne popołudnie musieliśmy opuścić Montepulciano, ponieważ przed nami w tym dniu wciąż było wiele atrakcji. Mimo, że spędziliśmy tam ledwie kilka godzin, na mojej liście toskańskiej Montepulciano zajęło pierwsze miejsce. Może za względu na klimat, atmosferę, pogodę, niewielu turystów, ale czułam się tam cudownie.
Kolejnym punktem na naszej trasie była oddalona o zaledwie 15 km Pineza - kolejne niewielkie, ale magiczne, klimatyczne miasteczko. Historyczne centrum Pienzy jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Miejsce cudne, bardzo zadbane i aż się chce tam być :)







W Pienzie spędziliśmy tyle czasu ile potrzeba, na obejście centrum, wypicie cappuccino, wczucie się w klimat i wciąż pełni pozytywnej energii, którą naładowało nas Montepulciano, a dopełniła Pienza, ruszyliśmy na poszukiwanie pierwszego z trzech miejsc, w których zamierzaliśmy zażyć kąpieli w gorących źródłach. Jeszcze przed wyjazdem do Toskanii kolega podesłał nam link z informacją o toskańskich bezpłatnych źródłach termalnych i zaznaczył, że koniecznie musimy tam pojechać.  Postanowiliśmy więc wkomponować termy w plan naszej podróży.  Pierwszym miejscem, do którego się udaliśmy było Bagno Vagnoni, oddalone od Pienzy zaledwie o 15 km. Wyszukaliśmy na mapie, zobaczyliśmy, że przed miasteczkiem trzeba skręcić w lewo i dojechaliśmy do antycznych term.


Basen z wodą zawierającą siarczany jest raczej niewielki, choć podobno, jak na dzikie kąpielisko, to spory akwen. Temperatura należy do umiarkowanych ok. 28 stopni C. Woda jest naturalnie mętna. Mimo, że to siarczan nie czuć praktycznie żadnego zapachu. Byliśmy tam późnym popołudniem, po 17.00 - nie było zbyt wielu amatorów kąpieli - zaledwie kilka osób. Ale oczywiście też skorzystaliśmy z okazji, żeby się trochę wymoczyć, w końcu te źródła mają bardzo dobre działanie na skórę :)
Po wyjściu z basenu udaliśmy się do centrum miasteczka Bagno Vagnioni. Jest to bardzo nietypowe miejsce - w centrum, zamiast klasycznego rynku jest wielki prostokątny basen termalny. Niestety obowiązuje tam całkowity zakaz kąpieli.



Po bokach basenu są chodniki, restauracje, hotele i sklepy.
Oczywiście woda z basenu w rynku spływa do tych basenów, w których wcześniej zażywaliśmy kąpieli i niedaleko od rynku jest miejsce gdzie ta woda wypływa, i którędy można również dojść do miejsca, w którym wcześniej byliśmy.


Będąc w Bagno Vagnioni jednej z gór zobaczyliśmy ruiny jakiegoś zamku, więc niewiele się zastanawiając ruszyliśmy w tym kierunku, oczywiście samochodem, było już za późno na piesze wycieczki :)
Okazało się że to Ripa d'Orcia, w której znajdują się ruiny zamku:

Niestety ruiny były już zamknięte dla zwiedzających, więc tylko objechaliśmy miasteczko i postanowiliśmy wracać do naszego Poggio al Palio.
Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w San Qurico di Orcia, gdzie mimo, że już zapadał zmierzch, udało nam się przespacerować:





i nawet  wejść i zobaczyć Ogrody Leonini:


Do naszego domku udało nam się dotrzeć przed 21.00, więc zdążyliśmy na program, który chciałam obejrzeć - na RAI UNO była retransmisja koncertu charytatywnego Andrea Bociellego i jego gości, który odbył się w Koloseum w Rzymie, który obejrzeliśmy przy przepysznej kolacji:
cdn.

4 komentarze:

  1. ooooo wreszcie Pienza moja miłość. Ale i Montepulciano uwielbiam, byliśmy w innej winnicy chyba się nazywała Contucci czy jakoś tak :)

    Bagno Vignoni też na mnie zrobiło wrażenie, kąpaliśmy się w tych żródłach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My nie byliśmy w winnicy, tylko w piwnicy w sklepie przy bramie wejściowej do Montepulciano. Mnie bardziej urzekło Montepulciano, ale Pienza też cudna z Via dell' Amore ;)
      A byliście jeszcze w jakichś termach ?

      Usuń
    2. aaaaaaaaa to chyba tam nie zaglądaliśmy. A wiesz, że ratusz w Montepulciano bodajże o ile nie walę teraz gafy też brał udział w filmie ? zdaje się, że w sadze Zmierzch czy coś w tym stylu. Gdzieś o tym czytałam ...

      Przy dell' Amore mamy zdjęcia i jeszcze della' fortuna i del bacio :D

      Usuń
    3. Jak wiem, nie oglądaliśmy, ale akurat nasi znajomi byli w Montepulciano jak kręcili ten film. Opowiadali jak tłumy nastolatek piszczały na widok samochodu z Robertem Pattisonem ;) W Montepulciano (między innymi) kręcili jeszcze jeden fajny film "Niebo" na podstawie ostatniego scenariusza Kieślowskiego. Bardzo fajny, polecam.
      Przy dell' Amore też mamy zdjęcie :)

      Usuń