Po śniadaniu z takim widokiem:
nasze pierwsze kroki skierowaliśmy w kierunku portu skąd promy odpływają w stronę Elby. Mieliśmy w planach odwiedzić tą trzecią co do wielkości włoską wyspę i pomyśleliśmy, że popłyniemy tam promem sami, a samochód wypożyczymy na miejscu, zwiedzimy wyspę, oddamy autko i wrócimy. Ale jak zaczęliśmy porównywać ceny, to wyszło, że koszt naszej podróży i wypożyczenia samochodu jest praktycznie taki sam jak płyniecie promem z naszym autem. Zdecydowaliśmy się na nasz samochód i od razu kupiliśmy bilety na prom na następny dzień.
Wróciliśmy do hotelu, zapakowaliśmy kilka rzeczy i ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie Toskanii.
Tym razem jeszcze bardziej na południe do Monte Angentario. Jest to taki ciekawy cypel - niegdyś wyspa, potem prądy morskie połączyły ją z lądem. Półwysep jest niewielki, ma zaledwie 60 km kw.
Przejechaliśmy wąskim cyplem na Monte Angentario i objechaliśmy go wkoło. Najpierw dotarliśmy do Porto Santo Stefano:
Musieliśmy jechać wolno za lawetą, która zajmowała dosłownie całą drogę:
Wykąpaliśmy się w morzu:
Potem odwiedziliśmy malownicze dzikie występy półwyspu
I dotarliśmy do drugiej części półwyspu - Porto Ercole, znacznie mniejszego i mniej rozbudowanego, i dalej w okolice plaż i campingów:
Z półwyspu wracaliśmy nieco inną drogą (po dwóch stronach woda):
i dojechaliśmy do miejscowości Orbetello, ale nawet się nie zatrzymywaliśmy, bo przed nami były kolejne (ostatnie już z naszej listy) termy - Terme di Saturnia. Już z drogi SP10 - punktu widokowego Miradouro mogliśmy zobaczyć co nas czeka:
Niewiele się zastanawiając podjechaliśmy na pobliski nieodpłatny parking. Było to poniedziałkowe południe, więc i ludzi niewiele:
Woda bardzo ciepła, popluskać się, poleżeć w basenikach - nic tylko czysta przyjemność :)
Wstęp oczywiście nieodpłatny, ale i tak największe nasze zdziwienie wzbudziła kawiarenka przy plaży, jedno jedyne miejsce w okolicy, a ceny nie odbiegały od cen w innych miejscach, gęściej zaludnionych i z dużą konkurencją. Widziałam też fajną scenkę - dwoje Włochów w wieku 70+ wyszło sobie z term w szlafrokach i w kapciach, ubrali kaski, wsiedli na skuter i odjechali :)
Kolejnego dnia pobudka była wcześniej, bo chcieliśmy zdążyć na 9.00 na prom płynący na Elbę.
Ponad godzinę później dobiliśmy do portu w Portoferraio.
Portoferraio jest największą i najbardziej zaludnioną miejscowością na Elbie.
W centrum miasteczka znajduje się rezydencja, w której mieszkał więziony na wyspie Napoleon Bonaparte.
W rezydencję można zwiedzać, jest tam muzeum, ale niestety nie doczytałam, że muzeum jest nieczynne we wtorki (większość muzeów w poniedziałki), a akurat był wtorek i nie mogliśmy nic zobaczyć. Ale i tak dużo miejsc w miasteczku nosi ślady związane z bytnością Napoleona na wyspie
Z Portoferraio pojechaliśmy na zachód do Marciana Marina malutka bardzo ładna miejscowość z piękną plażą:
Niestety w tym czasie nie mogliśmy się wykapać, bo po tej stronie wyspy było chłodno i wiał silny wiatr. Ale mogliśmy pooglądać takie ciekawe zejścia na plaży:
Pospacerowaliśmy po plaży i ruszyliśmy dalej, bo mieliśmy w planach objechać Elbę naokoło . Na plakatach reklamujących Elbę, jeszcze w Piombino zobaczyłam, że warto wjechać kolejką na najwyższy szczyt Elby - Monte Capanne (1.019 m npm). Podjechaliśmy do Marciny, zaparkowaliśmy i poszliśmy szukać kolejki. Niestety znów mieliśmy pecha, bo się okazało, że jest przerwa do 14.30, a było przed 13.00 i nie chciało nam się 1,5 godziny bezczynnie czekać, tym bardziej, że wjazd, pobyt na górze i zjazd mogłoby nam zająć trochę czasu i nie zobaczylibyśmy całej Elby. Podeszliśmy jednak na do wyciągu i ujrzeliśmy takie cudne wagoniki :)
Podróż czymś takim musi być emocjonująca :)
Ruszyliśmy dalej na zachód i południe, Drogą Słońca) i zatrzymywaliśmy się co chwilę, żeby napawać się pięknymi widokami
A potem już na południową część wyspy w stronę najpiękniejszych na Elbie plaż. Zatrzymaliśmy się przed miejscowością Seccheto i postanowiliśmy się wykąpać. Zeszliśmy stromym zboczem, po wielkich kamieniach,
i nawet weszłam do wody, ale fale mnie przewracały, a że dno było skaliste, to nie daliśmy rady ;)
Wsiedliśmy do samochodu i kilkaset metrów dalej dotarliśmy na plażę w samym Seccheto, tym razem piaszczystą i dość zaludnioną.
Pogoda był tu inna niż po drugiej stronie wyspy, spokojne morze, płytkie, żeby się zanurzyć, trzeba było długo iść w morze ;)
Posiedzieliśmy trochę na plaży i gdy na horyzoncie pojawiły się chmury zebraliśmy się w dalszą drogę
i znów malownicze krajobrazy zapierały dech w piersiach:
Kolejnym miejscem, w którym się zatrzymaliśmy było Porto Azzuro, turystyczna miejscowość całkiem sympatyczna
Ostatnim przystankiem na naszej mapie było Rio Marina. Dawniej był to główny port wyspy. Po miasteczku mieliśmy pospacerować, zjeść coś i ruszyć na ostatni prom do Portoferraio, zahaczając po drodze o Capo Vita. Kolejne ładne miasteczko
Ale jak widać na zdjęciach zaczęło chmurzyć się coraz bardziej, aż w końcu zaczęło padać i zaczęło grzmieć i się błyskać. Zdecydowaliśmy się na szybki powrót do Portoferraio i pierwszy prom na jaki zdążymy - z burzą na morzu nie ma żartów. Gdy jechaliśmy wąską i krętą drogą, deszcz zamienił się w grad, a temperatura spadła z 24 do 12 stopni ! Ale to nie koniec. Nagle naszym oczom ukazało się dziwne zjawisko:
Nie bardzo wiedzieliśmy co to jest, więc gdy dojechaliśmy do miejsca, gdzie można było się zatrzymać ujrzeliśmy taki widok:
Trąba powietrzna, która zasysała wodę z morza. Widok był tak niezwykły, że oprócz nas na poboczu stała cała kolumna samochodów, a kierowcy i pasażerowie mimo deszczu i momentami gradu robili zdjęcia.
W Portoferraio wjechaliśmy od razu na prom, tym razem był dużo większy i prawie pusty:
A na zewnątrz trwała piękna burza:
Wróciliśmy 2 godziny przed czasem głodni, ale okazało się wszystko w okolicy jest nieczynne -
znaleźliśmy tylko jedno miejsce, gdzie mogliśmy coś zjeść.
cdn.
Informacyjnie
Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
czwartek, 23 listopada 2017
Oblicza Toskanii - część VIII
Etykiety:
Elba,
Italia,
Marciana Marina,
Monte Angentario,
Monte Capanne,
Napoleon Bonaparte,
Piombino,
Porto Azzuro,
Portoferraio,
Rio Marina,
Seccheto,
Terme di Saturnia,
termy,
Toskania,
Włochy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wow byliście n Elbie !!! rewelacja my nie dotarliśmy choć raz nawet o tym myśleliśmy.
OdpowiedzUsuńTermy Saturnia znamy i byliśmy też się tam kąpaliśmy i też mnie zaskoczyli ludzie wysiadający w kąpielówkach wprost z samochodów :D
Z tą trąbą to Wam się nie lada gratka trafiła. Nigdy czegoś podobnego nie widziałam. Ekstra :D
Przy okazji promu przypomniało mi się, że raz byliśmy w Toskanii w roku katastrofy promu Costa Concordia (na pewno pamiętasz ten co zatonął tuż przy brzegu Włoch) i przejeżdżaliśmy obok jego zatonięcia przez wzgórze na którym wszyscy się zatrzymywali i z lornetkami oglądali jak leży. W zasadzie i tak było go dobrze widać gołym okiem nawet.
Byliśmy i bardzo nam się podobało :) Ta trąba to naprawdę niezłe widowisko :)
Usuń