Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

poniedziałek, 27 lutego 2017

Jak karnawał to w Wenecji ! cz.2

Gdy dotarliśmy do Placu Św. Marka nie było już się jak ruszyć - cały plac zalewał tłum przebierańców i gapiów (jak nam się wtedy wydawało). Dopchanie się do sceny gdzie prezentowały się Marie było wręcz niemożliwe.



Ruszyliśmy więc w mniej oblegane części miasta na kolację.
Kolejnego dnia w samo południe miał się odbyć lot Anioła. Jest to bardzo ciekawe widowisko. Postać w bogato strojonej sukni zjeżdża na linach z dzwonnicy na Palcu  św. Marka wprost na scenę. W postać Anioła wciela się przeważnie najpiękniejsza Maria z poprzedniego roku, która przez wiele tygodni przygotowuje się do tego wydarzenia. Sam lot, przy dźwiękach muzyki, trwa kilka minut, a Anioł obsypuje tłum konfetti.
Tego dnia zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy do Wenecji. Tym razem widać było większy ruch od samego początku, ale to co zobaczyliśmy później przeszło nasze oczekiwania. Szliśmy w stronę Placu św. Mark, a w uliczkach panował coraz większy ścisk i tłok. W pewnym momencie stanęliśmy i koniec ! Patrzymy, a to kolejka do bramek na plac. Czas nas poganiał, a tempo wpuszczania na plac było zbyt wolne, żebyśmy mieli jakiekolwiek szanse zobaczenia lotu na żywo. Jako, że była to już nasza trzecia wizyta w Wenecji, trochę pamiętaliśmy jak się poruszać i postanowiliśmy dojść do placu inną stroną - od strony Grande Canal. Tam też było trochę ludzi, ale bez porównania. Przeszliśmy przez bramki i doszliśmy do Placu od strony Pałacu Dodżów 3 minut przed 12.00.
Niestety zbyt daleko nie doszliśmy. Tłum na Placu był tak wielki, że trudno było się przepchać w którąkolwiek stronę. Ale czasu na przepychanie zresztą też nie mieliśmy, bo wybiło południe, a z głośników rozległa się muzyka i zaczął się pokaz.
Nagranie z naszej perspektywy:
Jak widzicie - niewiele widać, ale w internecie jest wszystko, więc tu film nie mojego autorstwa - po prostu znaleziony w sieci, a zrobiony i z lepszej perspektywy i lepszym sprzętem.
Widowisko jest imponujące. Ale tłum ludzi był wręcz niepokojący. Jak dowiedzieliśmy się kolejnego dnia z gazet, na pokaz przyjechało do Wenecji ok. 120 tys. ludzi

Po pokazie ten cały tłum zaczął się rozlewać na Wenecję. My usiekliśmy w mniej uczęszczane rejony


Po złapaniu oddechu, postanowiliśmy zobaczyć wyścigi na łodziach, szeroko opisywane w programie.Wyścigi miały odbywać się na Grande Canale w okolicy Ponte Rialto. Udaliśmy się więc w tamte rejony, długo nie mogąc nic wypatrzeć. Okazało się, że są koło targu rybnego. Ale żeby były jakieś szczególnie imponujące to nie. Szczerze mówiąc oprawy do tego też żadnej nie było. Ot kilka ekip ściga się ze sobą, ani głośników, ani komentatoró



Tych łodzi było tak mało, że nawet kanał nie został na czas zawodów zamknięty.
Po zawodach, które nie wzbudzały emocji ruszyliśmy znów na spacer po karnawałowej Wenecji, znów mijając wiele przebranych osób.


Oprócz parad i zabaw pod gołym niebem w Wenecji odbywa się dużo koncertów, bali i wystaw i innych imprez towarzyszących, na które nie starczyło nam czasu.
I tak dobiegł końca nasz udział w karnawale weneckim. Co prawda zostaliśmy jeszcze do wtorku, ale w poniedziałek mieliśmy inne plany (o tym kiedy indziej), ale i tak w Wenecji nic się nie działo i nawet osób w przebraniu czy maskach nie spotykało się zbyt wielu.
Byliśmy, zobaczyliśmy i raczej już na karnawał do Wenecji nie pojedziemy. Tak naprawdę z tradycyjnym zabawami Wenecjan nie ma to już wiele wspólnego, wszystko jest nastawione na komercję. I z tego co słyszeliśmy z ust mieszkańców oni też nie są zadowoleni z tego, że tak wiele osób tam przyjeżdża. Wenecjanie narzekają głównie na to, że mimo iż turyści zostawiają w mieście masę pieniędzy, to nic nie idzie na mieszkańców. Poza tym, coraz więcej mieszkańców ucieka z miasta na wodzie, bo nie da się tam mieszkać.Ale co się dziwić, skoro w jeden weekend karnawału miasto odwiedza blisko 180 tys. ludzi, a przez Wenecję masa turystów przetacza się przez cały rok.
Poza tym w Wenecja ceny też są mocno przesadzone i wydaje mi się, że na czas karnawału jeszcze wzrastają.  Ale i tak warto było zobaczyć to na własne oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz