Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

piątek, 7 października 2011

Rejs w Chorwacji 2011 cz. 1


Na żagle do Chorwacji tym razem popłynęliśmy z firmą specjalizującą się w takich imprezach. Trzy dni przed wyjazdem dostaliśmy maila organizacyjnego, wyjazd w piątek o 8.00 rano - busem do Katowic, a tam przesiadka w autobus i w sobotę ok. 13.00 będziemy na miejscu, tj. w Biogradzie, a o 17.00 przejmujemy jachty. W piątek o 8.00 byliśmy gotowi, a jakieś pół godziny później podjechał samochód osobowy i bus. Busem jechał organizator i prowiant dla 4 jachtów, a my samochodem osobowym z jednym chłopakiem, który jak się okazało jechał jako skipper.

W Katowicach byliśmy sporo przed 11.00 i na miejscu okazało się, że autobus najwcześniej o 12.00 się zjawi, a w międzyczasie ma dojechać jeszcze autobus z Warszawy. Pominę tu szczegóły czekania na pustym parkingu, w kurzu i pyle. W każdym razie autobusy dotarły prawie równocześnie, zrobił się wielki chaos, ale po wielu perypetiach udało nam się wyjechać z Katowic koło 13-stej. Autokar był ok, kierowcy również i mimo ich wielkich starań i przystanków praktycznie co 2 godziny i tak dojechaliśmy na miejsce do portu w Biogradzie dojechaliśmy o 8-smej zamiast o 13-stej, a jachty miały być gotowe na 17-stą !!! Czyli 9 godzin na walizkach, a to nie bardzo nam się uśmiechało. Na szczęście było nas 35 osób, więc mogliśmy się wymieniać wartami przy bagażach.
Biograd okazał się niedużym, ale bardzo przyjemnym miasteczkiem. Co prawda zwiedziliśmy tylko tereny przy samym morzu, tzn. port i promenadę, ale całkiem dobre wrażenie na nas wywarło.


Poza tym wybraliśmy się jeszcze na plażę, żeby zażyć pierwszych promieni chorwackiego słońca i kąpieli w morzu. Ponieważ wypływaliśmy i tak dopiero w niedzielę, to nasz skipper zaprowadził nas i jeszcze kilku znajomych do podobno jednej z lepszych knajpek w mieście na kalmary. Były naprawdę wyśmienite - tak dobrych chyba nigdy nie jadłam :)
W niedzielę wypłynęliśmy. Pogoda była cudowna, słonko świeciło, niebo błękitne tylko wiatru trochę mało było i zamiast na żaglach musieliśmy płynąć na silniku ;( Po drodze mijaliśmy skaliste wysepki i nie porośnięte żadną roślinnością wybrzeże północnej Dalmacji.


Towarzystwo na jachcie też okazało się dosyć sympatyczne. My byliśmy  najstarsi: jedna dziewczyna miała 24 lata, chłopaki 27-28 lat i jeszcze jedna dziewczyna 30 lat. Mimo, że mieliśmy zupełnie inne spojrzenie na życie i zupełnie inne bagaże doświadczeń dało się z nimi dogadać.
Po kilku godzinach dopłynęliśmy do małej zatoczki na nocleg. Nie było tam portu, tylko bojki, więc zacumowaliśmy na boi, a na ląd dopływaliśmy na pontonie ;) Na lądzie znajdowały się dwie knajpki i kilka domków.



Do knajpki podpłynęliśmy na kolację i piwko, wróciliśmy w miarę wcześnie i rano, po kąpieli w morzu wypłynęliśmy w dalszą podróż. Tym razem trochę powiało i udało nam się popływać na żaglach przynajmniej przez kilka godzin :) Późnym popołudniem dopłynęliśmy do miejscowości Primosten. Jednak w porcie nie było już miejsca i cumowaliśmy tym razem na kotwicy i znów do brzegu dopływaliśmy na pontonie. Primosten jest uroczym miasteczkiem. Dzieli się jakby na trzy części - jedna stara z bardzo klimatycznymi wąskimi uliczkami i mały kościółkiem na wzgórzu, skąd rozciąga się bajeczny widok na zatoczkę, druga część zielona z dużą ilością hoteli, typowo turystyczna, a trzecia część to część lądowa - typowe miasto. Te dwie pierwsze części - stara i hotelowa - leżą na takich małych półwyspach i z góry, na mapach (można zobaczyć w internecie) wyglądają jak uszy :) Nam udało się zwiedzić tylko starą część, ale podobno właśnie tą część zwiedzić należy :) Byliśmy tam najpierw wieczorem na kolacji, a potem rano, przy okazji prysznica w marinie udało nam się przejść jeszcze całe miasteczko.





Tak naprawdę to ta stara część miasteczka jest malutka, żeby obejść ją całą wystarczyło 30 minut :)
Koło południa wypłynęliśmy w dalszą podróż. Tym razem obraliśmy kierunek na Skradinę i dzięki temu nasza żegluga z morskiej zmieniła się w śródlądową, bo od Sibernika płynęliśmy także rzeką i jeziorem.


Skradina to małe miasteczko, ale bardzo malownicze, spędziliśmy tam niewiele czasu, bo w planach mieliśmy zwiedzanie Parku Narodowego Krka z niesamowitymi wodospadami. Miejsce cudowne, im dalej idziesz tym jest piękniej :)


Niestety mieliśmy mało czasu, żeby móc w pełni nacieszyć się cudownymi krajobrazami, bo byliśmy ograniczeni czasowo przez prom, którym przypłynęliśmy, ale kto wie, może jeszcze kiedyś tak wrócimy :))
 A wieczorem... wypłynęliśmy z portu, by popłynąć w nocny rejs :))
cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz