Na ostatnie święta postanowiliśmy wyjechać. Planów i pomysłów było kilka i tylko jedno ograniczenie. Z powodu pewnych zobowiązań, nie mogliśmy z wyprzedzeniem określić daty wylotu i zarezerwować w rozsądnej cenie biletów do żadnej z naszych planowanych miejscówek. A im święta bardziej się zbliżały tym ceny wyżej szybowały ;)
Na placu boju zostało niewiele, a że Madera była na naszej liście miejsc, które chcemy odwiedzić, to podjęliśmy decyzję.
Znów polecieliśmy z biurem podróży, bo w sumie była to najrozsądniejsza opcja. Znów kupując Last Minut lot, nocleg i dwa posiłki mieliśmy prawie w cenie samego lotu kupowanego indywidualnie. I tak w nocy z 24 na 25.12 wsiedliśmy do samolotu i po ok. 5 godzinach wylądowaliśmy na jednym z najniebezpieczniejszych lotnisk świata.
Lotnisko na Maderze należy do 10 najbardziej niebezpiecznych lotnisk świata. Dlaczego ? Jest położone między pasmem wysokich gór a oceanem. Zostało otwarte w 1964
roku. Wtedy długość pasa startowego wynosiła zaledwie 1400 metrów. W latach siedemdziesiątych doszło na Maderze do trzech dużych katastrof lotniczych, w których łącznie zginęło ok. 200 osób. Po tym incydencie nieznacznie je wydłużono, na tyle na ile było można. Jednak przy mocno rozwijającym przemyśle lotniczym i coraz większych samolotach i ten nowy pas startowy okazał się niewystarczający. Budowa nowego lotniska nie wchodziła w grę, ponieważ po prostu nie ma na wyspie odpowiedniego miejsca, by takie lotnisko wybudować. Jednak po blisko 40 latach od otwarcia, w nowatorski sposób zostało ono zmodernizowane, a pas startowy został wydłużony do prawie 3 km. Przedłużenie zostało wybudowane na platformie na stromym zboczu.
Platforma wspierana jest przez 180 betonowych kolumn, każda o średnicy 3 metrów i wysokości 70 metrów.
A pod pasem startowym znajduje się mały port i miejsce zimowania żaglówek i jachtów.
Teraz największymi utrudnieniami przy starcie i lądowaniu są porywy wiatru, mimo to nawet w grudniu samoloty lądują na Maderze z dużą częstotliwością, czasem co kilkanaście minut.
Wspomniałam, że na Maderze nie ma możliwości wybudowania innego lotniska, bo tak naprawdę Madera jest niedużą wyspą - jej powierzchnia wynosi 741 km² (razem z leżąc, a w pobliżu Santo Porto 811 km²), a w dodatku mocno pofałdowaną.
Nie ma tu terenu płaskiego, są góry, pagórki, doliny, klify. I, mimo że to wyspa, nie znajdziemy tu żadnych rajskich plaż, z żółtym cieplutkim piaskiem. No dobrze, są dwie jedna w Machico,
druga w Calhecie, ale obie są niewielkie, a piasek, który tam się znajduje został przywieziony z Afryki. Plaże które na Maderze można spotkać są kamieniste, z dużymi okrągłymi kamieniami i kilka miejsc jest z czarnym piaskiem.
Są tam jednak fantastyczne zielone ścieżki na trekking, góry (najwyższy szczyt Pico Ruivo 1.862 m. n.p.m.) po których można pochodzić, lewady i klify.
Madera nazywana jest krainą wiecznej wiosny, bo temperatury przez cały rok są tam iście wiosenne - w najzimniejszym styczniu średniodobowa temperatura wynosi 16 °C, a w najcieplejszych miesiącach czyli lipcu i sierpniu 23°C. My byliśmy pod koniec grudnia i w ciągu dnia, gdy słońce nie chowało się za chmury było przyjemnie ciepło, na krótki rękaw, krótkie spodenki i nawet kąpanie się w oceanie, ale już na szczycie Pico Ruivo czy na Pico do Areiro ubierałam lekką puchówkę i czapkę. Przez tydzień kiedy byliśmy, czemu dziwili się nawet mieszkańcy wyspy, ani razu nie padał deszcz. Oczywiście jak na niedużą wyspę znajdującą się na oceanie trudno zapomnieć o wiatrach, które są nieodzowne w takich miejscach, ale nie utrudniają zbytnio życia, przynajmniej turystom :)
Ciekawostką na Maderze jest płaskowyż Paul da Serra - położony na wysokości ok. 1.500 m n.p.m., o powierzchni ok. 24 km² - nazywany "gąbką Madery". To miejsce gdzie zatrzymywana jest większość wody deszczowej, a wulkaniczne podłoże o strukturze gąbki nasiąka wodą, którą filtruje, opóźniając jej spływanie do oceanu.
Jak na krainę wiecznej wiosny przystało, Madera jest wyspą pełną zieleni i bujnej roślinności. Dobry klimat, wilgotność, wulkaniczne podłoże sprawiają, że jest tam zielono, ale też kolorowo. I tak oprócz lasów wawrzynowych, są lasy eukaliptusowe (niesamowicie pachnące), rosną palmy, draceny,
wszechobecne strelicje, hortensje dorastające nawet do 1,5 metra, kalie, begonie, moje ukochane hibiskusy i wiele wiele innych, których nazw nie znam.
wszechobecne strelicje, hortensje dorastające nawet do 1,5 metra, kalie, begonie, moje ukochane hibiskusy i wiele wiele innych, których nazw nie znam.
Kwiaty, które w domu znam z doniczek, tam rosną w gruncie, na dziko i przybierają rozmiary znacznie obiegające od doniczkowych ;)
Poza tym na każdym kroku możemy spotkać bananowce, awokado, winogrona, marakuje, mandarynki i wiele innych, a nawet udało nam się zauważyć kiwi.
O faunie się nie wypowiem, poza zwierzętami domowymi i gospodarskimi (krowy, kozy, owce), widziałam jedynie dużo rozmaitego ptactwa.
Madera to nie tylko bajkowa przyroda, to również szereg małych malowniczych miasteczek nad oceanem, z małymi barami serwującymi lokalną wzmacnianą ponchę, czy kawę po 0,70 EUR, z niewielkimi portami, z kołyszącymi się łódkami, z miejscami, w których chcesz się zatrzymać.
W ciągu tego tygodnia zobaczyliśmy dużo, ale tylko dlatego, że wypożyczyliśmy samochód, co jednak okazało się niełatwe. Mieszkaliśmy w turystycznej części miejscowości Canico, trzeciego co do wielkości miasta Madery. Połączenie autobusowe z Funchal było bardzo dobre i tanie - 1,10 EUR za bilet, ale żeby dojechać w inne miejsca, trzeba by się w tym Funchal przesiadać. Gdy mieszka się w Funchal, myślę, że dużo łatwiej trafić na odpowiednie połączenie, tak to kombinowanie, żeby zgrać ze sobą autobusy. Dlatego mieszkając poza Funchal warto wypożyczyć samochód. Ceny są różne, w zależności od klasy i wielkości oraz opcji ubezpieczenia. Małe auto to koszt 30-45 Euro z dzień + ubezpieczenie, cena zależna jest też od okresu na jaki się go wypożycza (im dłużej tym taniej za dobę). No i dochodzą do tego koszty paliwa (1,673 EUR/l). Warto jednak pomyśleć o wypożyczeniu samochodu przed wyjazdem na Maderę, z wyprzedzeniem. Gdy próbowaliśmy wynająć mały samochód na miejscu, okazało się to prawie nie możliwe - ani okoliczne wypożyczalnie, ani wypożyczalnie powiązane z hotelem nie miały wolnych samochodów ! A na wyspie w tym czasie nie było wzmożonego ruchu turystycznego, część hoteli, apartamentów i innych lokali wynajmowanych latem teraz stała pusta. Na szczęście z pomocą przyszła rezydentka i z poleconej przez nią wypożyczalni dostaliśmy auto na 5 dni.
Maderę polubiłam od pierwszego wejrzenia i muszę powiedzieć, że przez cały pobyt nie pojawiło się w mojej głowie żadne "ale". Ba, do tej pory nie mam jej czego zarzucić ;)
Nie zawiodła moich oczekiwań, a nawet je przerosła, bo po tylu zachwytach znajomych opowiadających o Maderze miałam lekki dystans. Niepotrzebnie. Polecam to miejsce, a więcej opowiem już niebawem.
Ale nietypowe święta sobie urządziliście! Od dawna mam Maderę na swojej liście ciekawych miejsc, które chciałabym odwiedzić, a Twoje zdjęcia tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że powinnam tam kiedyś polecieć. Ta roślinność jest boska - jestem zachwycona jej bujnością i feerią barw! Taki mały, rajski i egzotyczny ogród. Jak przyjemniej musiało się na to wszystko patrzeć, mając w pamięci szarą, ogołoconą i ponurą Polskę o tej porze roku.
OdpowiedzUsuńW sumie to nasze trzecie święta na wyjeździe. W 2017 byliśmy w Wietnamie, w 2019 na Sri Lance, teraz Madera. Madera jest naprawdę cudowna, zwłaszcza, kiedy turystów jest mało, a w grudniu nie było tłoczno. No i wszystko kwitnie i to tak że część kwiatów jednego gatunku przekwita, a obok są pąki kolejnych. Koniecznie musisz zobaczyć Maderę i jestem pod wielkim jej urokiem :)
UsuńPozdrawiam Ci serdecznie Taito i wszystkiego dobrego w Nowym Roku życzę :)
Faktycznie, jak tak teraz piszesz, to coś zaczyna mi świtać w głowie :) Z tych wymienionych przez Ciebie destynacji turystycznych Madera kusi mnie najbardziej, jest też najbliżej, więc kto wie? Ale to raczej nie w tym roku, jak tak realistycznie patrzę.
UsuńMoja blogowa koleżanka wróciła kiedyś z Madery i stwierdziła, że było okropnie - że wyspa jest "wybetonowana" i to nie jej klimaty. Ja jestem niemal pewna, że byłabym zachwycona tą roślinnością i widokami. Ach, no i cenami - jaka tanioszka w porównaniu z Irlandią!
Dziękuję za pozdrowienia i życzenia - Tobie również życzę pomyślnego nowego 2022 (kiedy to zleciało?!) roku.
Wiesz co, trudno mi się odnieść do tego wybetonowania, bo poza drogami i tym, że w bardzo dużo miejsc da się dojechać, to jednak jest dużo ścieżek, dróżek i szlaków, gdzie spokojnie można sobie pochodzić. Chociaż wszystko jest przygotowane i jest może za mało dziko ;)
Usuń