Na koniec pobytu na Maderze wybraliśmy się na północno - zachodnie wybrzeże.
Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, bo w tym dniu mieliśmy zaplanowaną jeszcze lewadę 25 Fontes, o której już pisałam.
Pierwszą miejscowością, do której dotarliśmy było Sao Vincente, miasteczko uroczo usytuowane u ujścia otwierającej się na morze doliny. Przy wjeździe do miasteczka można zostawić samochód na rozległym darmowym parkingu i spokojnie udać się na spacer. Starówka to kilka wąskich, klimatycznych uliczek z domkami pomalowanymi na biało, kościołem św. Wincentego i sądem.
Ze starówki można parkiem miejskim przejść ok. 500 metrów na kamienistą plażę. Park jest nietypowy, bo nie ma w nim drzew, tylko krzewy, kwiaty, wypielęgnowany trawniki i boisko wielofunkcyjne.
Park przecina rzeka, a u jej ujścia nad nowoczesnym mostem wznosi się bazaltowa skała. Jest w niej wykuta kapliczka Capela Sao Vincente i podobno dokładnie w tym miejscu w 1694 r. ukazał się święty Wincenty.
Kolejną atrakcją, z której nie skorzystaliśmy, bo w końcu coś trzeba zostawić na następny raz, jest Centrum Wulkanologi Grustas e Centro do Vulcanismo de Sao Vincente - centrum multimedialne i kompleks jaskiń wulkanicznych.
Z Sao Vincente kierowaliśmy się dalej na zachód, mijając po drodze malownicze wodospady.
Jeszcze jakiś czas temu możliwa była tu podróż trasą ER101 Antigua, niestety od lat jest zamknięta dla turystów, a było to ponoć wyzwanie dla kierowców. Szczególną atrakcją był 19 km odcinek z Sao Vincente do Porto Moniz - droga wykuta w skale nad oceanem, którego fale często ją zalewały. Dodatkową atrakcją były spadające na drogę wodospady. Zanim została otwarta szeroka droga z tunelami to właśnie tędy odbywał się cały ruch w tych okolicach. Patrząc dziś na fragmenty tej drogi można się zastanawiać jak to możliwe, że kiedyś mijały się tam dwa pojazdy ;) Gdy nową drogę oddano do użytku w 2006 r. stara stała się jednokierunkowa i traktowana była jako atrakcja turystyczna. Te 19 km kierowcy pokonywali w ok. 45 min ! Niestety często spadające kamienie, wysokie fale i postępujące zniszczenia doprowadziły do zamknięcia drogi.
W drodze z Sao Vincente do kolejnej miejscowości Seixal za wyjazdem z tunelu warto zjechać na parking i podejść do punktu widokowego, oprócz fragmentów starej drogi główną atrakcją jest widok na ponoć najpiękniejszy wodospad w tej okolicy zwany Veu da noiva, czyli "welon panny młodej".
Seixal słynie głównie z tego, że w tak niewielkiej miejscowości są aż trzy plaże i dodatkowo baseny naturalne. Nie dotarliśmy jednak ani do plaży ani do basenów, pokręciliśmy się chwile po miasteczku i ruszyliśmy dalej.
Ale nie na zachód, tylko na chwilę odbiliśmy w głąb wyspy, w stronę gór. Tu bardzo krętymi i wąskimi drogami przejechaliśmy przez piękny wąwóz Reserva Chao da Ribeira. Charakterystyczne dla tego miejsca są niewielkie domy z ciosanego kamienia, które tworzą ciekawy klimat.
Tu też w Chao da Ribeira mieści się ponoć jedna z najlepszych restauracji na wyspie Casa de Pasto Justiniano. Miejsce przypomina nieco schronisko górskie i istnieje od 1987 r. Nie byliśmy zbyt głodni dlatego zdecydowaliśmy się tylko na kawę, sernik i mus z marakui. Tak pysznego musu nigdy nie jadłam :)
Posileni
wróciliśmy do Seixal i kontynuowaliśmy drogę na zachód, co chwilę
zatrzymując się w punktach widokowych, nie mogąc przestać podziwiać tych
cudów natury.
Ostatnim
miasteczkiem do którego dotarliśmy było Porto Moniz. Jest to
miejscowość typowo turystyczna i chyba najczęściej odwiedzana przez
turystów. Nazywana jest też krainą naturalnych basenów.
Do głównych atrakcji Porto Moniz należy Aquario da Madeira,
niewielkie, ale urządzone w ciekawym miejscu - w replice twierdzy oraz
muzeum żywej nauki.
Jednak naszym celem, jak chyba większości
przyjeżdżających tu turystów, była kąpiel w naturalnych basenach z morską wodą. W
miasteczku są dwa takie miejsca. Pierwszy kompleks, na zachodzie
miasteczka, jest przygotowany pod turystów, jest bardziej bezpieczny i
przyjazny, ale i bardziej skomercjalizowany. Są tu szatnie,
przebieralnie, leżaki, wypożyczalnia ręczników. Wstęp jest płatny, ale
nie kosztuje dużo 1,5 - 2 Euro. Niestety nie mogliśmy z niego
skorzystać, bo zwyczajnie był zamknięty !
Na szczęście 500 metrów na
wschód można skorzystać z drugiego kąpieliska - bardziej naturalnych basenów. Krajobraz jest
naturalny, wszystko otaczają skały, można też spotkać mieszkańców
oceanu. Jest mniej bezpieczny, zwłaszcza dla dzieci, ale do popływania
idealny. Wejście jest bezpłatne, nie ma przebieralni ani zaplecza
szatniowego, ale można opłukać się ze słonej wody pod prysznicami na
zewnątrz. Na obu kąpieliskach nad bezpieczeństwem czuwają ratownicy,
którzy nawet byli czujni. Podczas naszego pobytu fale były naprawdę
wysokie i za każdym razem gdy ktoś podpływał zbyt blisko krawędzi
basenów ratownicy byli czujni. Woda na początku wydaje się zimna - miała
jakieś 19 stopni, ale jak chwilę się popływa to można się przyzwyczaić
;)
cdn...
jestem tak wykończona aktualną rzeczywistością, że nie mam nawet cienia pomysłu gdzie w tym roku spędzimy wakacje. Ale Maderę też na kiedyś tam mamy w planie
OdpowiedzUsuńMadera jest cudowna:) Ale w lecie jest tam podobno tłoczno.
Usuń