Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

wtorek, 12 marca 2024

Zimowa Tajlandia cz.4: Most na rzece Kwai

Zapewne oglądaliście lub przynajmniej słyszeliście o filmie Davida Leana z 1957 roku „Most na rzece Kwai”. Ten dramat wojenny, oparty na powieści pod tym samym tytułem, został obsypany nagrodami - 7 Oskarów, 4 nagrody BAFTA, 3 Złote Globy, a gwizdanej melodii „Marsz pułkownika Bogeya” – motywu przewodniego filmu – nie da się pomylić z żadnym innym motywem muzycznym.
Oto nasz dzisiejszy bohater:
Ale, ale… nie jest to ani oryginalny most, ani filmowy (film kręcony był na Sri Lance). 
 
Jednak zacznijmy od początku.
Następnymi atrakcjami na trasie naszej wycieczki był właśnie słynny most, przejazd koleją, ale wcześniej Muzeum Kolei Tajsko-Birmańskiej  i cmentarz jeniecki.
Muzeum Kolei Tajsko-Birmańskiej zlokalizowane jest  w miejscowości Kanchanaburi, jakieś 130 km na zachód od Bangkoku. W piętrowym budynku, na dwóch poziomach zebrane są eksponaty i przygotowane ekspozycje, które mają przybliżyć zwiedzającym, budowę linii kolejowej pomiędzy Rangun w Birmie a Bangkokiem -zwaną Death Railway, Koleją Śmierci. 
W czasie II wojny światowej tereny były okupowane przez Japończyków, którzy musieli stworzyć na własne potrzeby drogę dostaw broni, amunicji i ludzi na front. Tereny, przez które przebiegać miała trasa kolejowa były bardzo trudny ze względu na swoje ukształtowanie. Góry i gęsta dżungla uniemożliwiały wprowadzenie jakiegokolwiek sprzętu. Japończykom zależało na czasie, więc do pracy wykorzystano ludzi i siłę ich mięśni. Szacuje się, że przy budowie tej 415 km trasy pracowało ok. 68 tys. alianckich jeńców wojennych i ponad 300 tys. ludności cywilnej zamieszkującej okoliczne tereny. Kolej została wybudowana w naprawdę rekordowym tempie 16 miesięcy. Jednak budowa pochłonęła ogromną ilość ofiar ok. 16 tys. jeńców i ok. 100 tys. cywilów. Nieludzkie traktowanie, zarówno jeńców jak i cywilów, głód, choroby tropikalne, a do tego bardzo trudne warunki pracy, niesamowity upał i narzucone tempo robót (szacowano budowę na 5 lat, zakończyła się w mniej niż półtora roku) sprawiły, że blisko 1/3 ludzi pracujących przy budowie tej trasy straciła życie. Każdy jeden podkład kolejowy trasie kosztował życie jednego człowieka. Stąd nazwa – Kolej Śmierci.
W muzeum można zobaczyć m. in. makietę kolei, makietę mostu, warunki życia w obozach
i wiele eksponatów i zdjęć z okresu budowy.  Momentami są to obrazy mocno wstrząsające.
Foto: Internet

W odległości ok. 300 m od muzeum znajduje się cmentarz wojenny, na którym spoczywają jeńcy wojenni zmarli i zamordowani podczas budowy. 
 
Wrócimy do słynnego mostu, na który udaliśmy się drogą wodą – płynęliśmy tratwą ciągniętą przez motorówkę, więc pierwszy widok na most mieliśmy z wody.
Most w Kanchanaburi nie był jakąś szczególną budowlą na trasie Kolei Tajsko-Birmańskiej – podobnych przepraw (wiaduktów, estakad i mostów) na całej jej długości było ok. 300. Most na rzece Kwai to po prostu most nr 272. Sławę tej konkretnej budowli przyniosła powieść francuskiego pisarza Pierre Boule, który właśnie to miejsce i budowę tego właśnie mostu wybrał na tło wydarzeń opisanych w swojej książce. Pisarz, mimo, że w czasie II wojny światowej służył po stronie aliantów w Azji, nigdy wcześniej nie był w Tajlandii i popełnił niewielki błąd, a może był to jego celowy zabieg literacki. Otóż most, który jest naszym dzisiejszym bohaterem nie był budowany nad rzeką Kwai (!) tylko na rzeką Maeklong. Rzeka Kwai płynęła sobie w pobliżu, wzdłuż budowanej linii kolejowej. Jednak po sukcesie filmu turyści odwiedzający Tajlandię szukali mostu na rzece Kwai, co powodowało lekkie zamieszanie. W 1960 roku władze Tajlandii, żeby wprowadzić porządek, postanowiły zmienić nazwę rzeki.
Most w swojej pierwotnej formie nie przetrwał jednak wojny. Co prawda, nie został wysadzony zaraz po otwarciu, jak przedstawione jest to w filmie, przetrwał 2 lata, ale w kwietniu 1945 został zbombardowany przez lotnictwo amerykańskie i nie nadawał się do użytkowania. Po wojnie został odbudowany przez Japończyków w ramach reparacji wojennych.
Sam most jako budowla to po prostu most kolejowy, jednotorowy. Obecnie służy głownie jako atrakcja turystyczna, można po nim spacerować, oglądać widoki. Na całej jego długości 346 m, co kilkanaście metrów znajduje się platforma, na której można się zatrzymać podczas… przejazdu pociągu. Mimo, że obiekt jest w całości udostępniony turystom do spacerowania to kilka razy dziennie przejeżdża tamtędy pociąg. Oczywiście przed wjazdem na most się zatrzymuje, żeby każdy zdążył na platformę, a potem jedzie bardzo wolno.
 
Jeśli ma się więcej czasu po drugiej stronie mostu może zejść do dużej i bardzo zadbanej chińskiej świątyni buddyjskiej.
Nie był to jednak koniec atrakcji w tym dniu, przed nami była jeszcze przejażdżka fragmentem historycznej linii kolejowej. Autokar zawiózł nas na oddaloną o ok. 45 km od Kanchanaburi stację kolejową Thamkara Sae – miejsce w cudnej scenerii, gdzie wsiedliśmy w pociąg i wśród malowniczych krajobrazów po ok. 30-minutowej podróży dodarliśmy do Tha Kilen, skąd nasz autobus zabrał nas do hotelu.



cdn. 

7 komentarzy:

  1. Oglądałam film, a jakże, ale to było tak dawno temu, że już mało co z niego pamiętam. Obiekt okupiony niesamowitym wysiłkiem i przerażającą liczbą ofiar. Taką katorżniczą pracę powinni fundować najbardziej zatwardziałym przestępcom, co do winy których nie ma żadnej wątpliwości (za to jest stos niepodważalnych dowodów). Może to nauczyłoby degeneratów większego szacunku do życia. No, ale to tylko moja utopijna wizja systemu penitencjarnego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z tego filmu najbardziej muzykę pamiętam... Kompletnie zgadzam się z Twoją wizją, a nie siedzą sobie w cieplutkim więzieniu i wszystko pod nas podsuwane i jeszcze protestują o swoje prawa ...

      Usuń
    2. O tak, ścieżka dźwiękowa jest bardzo charakterystyczna, jak przeczytałam Twoje słowa, to od razu zaczęła mi wybrzmiewać w głowie ta muzyczka :)

      A jakby tego było mało, wychodzą na przepustki i popełniają na nich kolejne przestępstwa, często mordują kogoś w tym czasie. Słucham czasem podcastów kryminalnych i to jest powracający element - scyzoryk mi się wtedy w kieszeni otwiera! Bo takiemu kryminaliście to "vsjo ravno", jak to mówią. Jeden zabity więcej czy mniej, nie ma to dla niego większego znaczenia. A dla rodzin ofiar to niepotrzebna tragedia, której można by uniknąć, gdyby tylko przestępca siedział za kratami. Tam, gdzie jego miejsce.

      Usuń
    3. Dziś też usłyszałam taką informację o noworodku, którego zakatowali bliscy... No to po prostu dla nich takie roboty!

      Usuń
    4. Przyłączam się do tych postulatów! Brak słów, nie wiem, co się z ludźmi dzieje na tym świecie.

      Usuń
  2. film znam ze słyszenia bo raczej wojennych nie oglądam.

    A ta kolej jak wiele innych budowanych kosztem ludzkiego życia i zdrowia obiektów powstała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oglądałam już dawno, ale melodię od razu rozpoznałam

      Usuń