Wyjechaliśmy z domu przed południem. Przed nami było ok. 1.400 km, więc postanowiliśmy przenocować po drodze. Szukając noclegu w Toskanii przy okazji zarezerwowaliśmy nocleg w Austrii, tuż za niemiecką granicą. Małe, alpejskie miasteczko Seefeld in Tirol przywitało nas iście jesienną pogodą, choć był to dopiero 9 września. Wyjeżdżaliśmy w domu w krótkich spodenkach i było ok. 20 stopni, a w Seefeld było ich aż 8 ;) A my dalej w krótkich spodenkach :)
Dojechaliśmy dość wcześnie, więc poszliśmy pochodzić po miasteczku - bardzo ładne:
No i już myślą o zimie:
W Seefeld mieliśmy jedną niemiłą przygodę - byliśmy w restauracji "Sportcafe Sailer" i zamówiliśmy zupę. W restauracji tłoku nie było, ale kelnerka zapomniała o nas i po 40 minutach wyszliśmy stamtąd bez zupy.
Na drugi dzień wyjechaliśmy zaraz po śniadaniu. Niestety cała podróż wyglądała tak:
a temperatura spadła:
A we Włoszech wcale nie było lepiej. Prawie całą drogę padało. Najpierw jechaliśmy autostradą, a potem zjechaliśmy w boczne drogi. I tak jedziemy, a tu nagle
owce postanowiły przejść przez drogę. Musieliśmy się zatrzymać, a nasz samochód był "otoczony".
W końcu zwierzaki przeszły, a my ruszyliśmy dalej i wkrótce spotkaliśmy upragnioną tablicę
Za chwilę wjechaliśmy w las i w gęstą mgłę.
i tak cały czas...
W drodze do Toskanii wprowadziliśmy pierwszą modyfikację do naszego planu: w dniu kiedy mieliśmy zwiedzać Lukkę zaplanowałam wyjazd do oddalonej jakieś 40 kilometrów miejscowości Bagno di Lucca, a właściwie do Borgo a Mozzano. Znalazłam w przewodniku, że znajduje się tam mostek, z którym wiąże się pewna legenda. Ponte della Maddalena (Most Magdaleny) liczy sobie ponad tysiąc lat. Zadziwia nie tylko swoim kształtem ale i solidnością - przez wszystkie lata, które stoi nigdy nie był naprawiany. Jak głosi legenda, dzień przed inauguracja mostu, miasteczko nawiedziła powódź, która zniszczyła pracę budowniczych. Architekt, który odpowiadał za ten most próbował modlić się do świętych, bo tylko cud mógł sprawić, że most uda się odbudować. Święci nie pomogli, ale zjawił się diabeł, który zaoferował swoją pomoc w zamian za duszę pierwszego, który przez most przejdzie. Architekt się zgodził, ale gdy most już był, zaczął odczuwać wyrzuty sumienia. Poszedł więc do biskupa, który miał celebrować uroczystość i wszystko mu wyznał. Postanowili diabła przechytrzyć. Zaraz po poświęceniu mostu, wypuszczono jako pierwszego prosiaka, który przez niego przebiegł. Szatan zdenerwował się bardzo i próbował wyrwać most, ale siła wody święconej była większa i most, mimo, że powyginany stoi przez stulecia. Posada też drugą nazwę Ponte del Diavolo (Diabelski Most).
I tak się złożyło, że trasa naszej podróży do pierwszego miejsca noclegowego przebiegała właśnie przy samym Diabelskim Moście. Szczęście nam sprzyjało, bo właśnie na chwilę przestało padać, więc mieliśmy okazję obejrzeć go z bliska:
Skorzystaliśmy z okazji, dodatkowo kupiliśmy po panini i posileni ruszyliśmy w dalszą drogę i od razu zaczął lać deszcz. Na szczęście bez problemów i przygód udało nam się dotrzeć do miejscowość Tirrenia, gdzie mieliśmy pierwsze noclegi. Zdążyliśmy nawet na zachód słońca, który mimo deszczu udało nam się zaobserwować z okna naszego pokoju:
cdn.
Informacyjnie
Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
o matko !!!! relacja z Toskanii !!! świetnie na pewno będą moje miejsca. Zresztą już są. Mam to samo zdjęcie przekraczania granicy Toskanii z Emilią Romanią i oczywiście mamy foty na diabelskim moście <3 jedynie chyba nigdy nie trafiliśmy we Włoszech na aż tak deszczową pogodę. Raz w maju było słabo ale nie aż tak, że by nam ciągle lało. Mam nadzieję, że w miarę postępu relacji pogoda się polepszy.
OdpowiedzUsuńPS. Austria to widzę takie trochę Bawarskie klimaty :) też super.
No od tego zaczęłam, póki pamięć świeża :)W sumie ta pogoda nie była zła, potem padało tylko w nocy, może raz w dzień. Tylko ten dzień przyjazdu był taki. Zresztą o u lewach w Toskanii w naszych mediach też dużo mówili.
Usuńja muszę na urlopach robić notatki bo potem tyle czasu trwa mi opisywanie, że zapominam.
UsuńJa też robię notatki, albo nagrywam krótkie przemyślenia.
Usuńooo na nagrywanie nie wpadłam ale mam mało pamięci w telefonie :/
Usuń