Od teraz już nasza wyprawa. Z
Wrocławia wylecieliśmy w południe 20 grudnia. Najpierw do Warszawy, stamtąd do
Doha i dalej do Hanoi z 2 godzinnym międzylądowaniem w Bangkoku. Na lotnisku w
Hanoi wylądowaliśmy 21 grudnia o 16.15 czasu lokalnego (czyli po jakichś 22
godzinach podróży). Z lotniska do centrum, gdzie mieliśmy zarezerwowany hotel
dotarliśmy autobusem miejskim.
Moje pierwsze wrażenie po tym jak
wysiedliśmy z autobusu i udaliśmy się w gąszcz uliczek starego miasta w
poszukiwaniu naszego hotelu to było o lekkie przerażenie i myśl "Gdzie
myśmy się wybrali"
Zmęczona po wielogodzinnej podróży, głodna, a wokół nas gąszcz skuterów, hałas, pełno stoisk ze wszystkim.
Hanoi
jest stolicą i drugim co do wielkości miastem Wietnamu. Zamieszkuje tam,
według oficjalnych danych ok. 8 mln osób, a gęstość zaludnienia wynosi 9000
osób/km². Miasto jest stolicą od ponad 1000 lat (z blisko 100-letnią przerwą) i
na początku nosiło nazwę Thăng Long. Obecną nazwę Hà Nội (dosłownie: Miasto
Pomiędzy Rzekami) otrzymało w 1831 r.
Hanoi jest administracyjnym sercem
Wietnamu, znajdują się tu wszystkie placówki dyplomatyczne oraz siedziby
najważniejszych organów państwowych. Miasto przeżywa obecnie fazę
przyspieszonego rozwoju gospodarczego - rozwija się przemysł, budownictwo i
ściągają tu koncerny z całego świata.
Gdy dotarliśmy do hotelu na dworze
zaczęło się już ściemniać. Zameldowaliśmy się, ogarnęliśmy trochę
i poszliśmy szybko coś zjeść. Byliśmy na
tyle głodni, że nie szukaliśmy długo, poszliśmy do najbliższego punktu z
jedzeniem, zaraz naprzeciwko naszego hotelu. Szczerze mówiąc później sami się
sobie trochę dziwiliśmy jak to się stało, że akurat tam zjedliśmy pierwszy
wietnamski posiłek. Lokal był daleki o jakichkolwiek standardów higienicznych
panujących w Europie, nawet pałeczki nie były jednorazowe. Za to jedzenie
smakowało wybornie.
Po jedzeniu wybraliśmy się na wieczorny
spacer po Hanoi. I nic nie zmieniło mojego pierwszego wrażenia. Tłumy, pełno
stoisk ze wszystkim, na szczęście osoby tam sprzedające nie były w żaden sposób
nachalne i nikt nas nie nagabywał, jeśli sami nie pytaliśmy.
W tym szalonym hałasie wśród trąbiących skuterów, stolików na ulicach i stresie przy przechodzeniu przez jezdnie dotarliśmy do jeziora Hoàn Kiếm (jezioro zwróconego miecza) znajdującego się w sercu Starówki i często odległości z różnych punktów odniesienia podawane są właśnie do jeziora.
Wiele
tysięcy lat temu było częścią rzeki Czerwonej, jednak podczas wielu
tektonicznych i geologicznych zmianach jezioro przesunęło się na wschód, kilka
kilometrów od rzeki. Woda w jeziorze ma przez cały rok kolor zielony. Tereny
zielone przyległe do jeziora są często odwiedzane przez mieszkańców
Hanoi,
Na jeziorze znajdują się dwie budowle.
Pierwsza to Świątynia Nefrytowa poświęcona nauczycielom konfucjanizmu i taoizmu
oraz bohaterowi narodowemu Trần Hưng Đạo. Do świątyni można dostać się jedynie
przez czerwony drewniany mostek - Most Wschodzącego Słońca.
Niestety nie dane nam było wejść do tej
budowli, ponieważ zarówno tego dnia jak i kolejnego, gdy dotarliśmy na miejsce
wszystko było już zamknięte. Do drugiej budowli znajdującej się na jeziorze tez
nie dotarliśmy, ale z innego powodu - Żółwia Wyspa jest niedostępna do
zwiedzania.
Tego wieczora pochodziliśmy jeszcze
wśród uliczek centrum Hanoi, zarówno wśród starszych miejsc, jak i tych całkiem
nowych,
dziwiliśmy się tłumom osób jedzących na
mieście, na ulicach, przez który momentami trudno było się przecisnąć
Kolejnego dnia zwiedzanie również
skierowaliśmy w stronę jeziora Hoàn Kiếm, tym razem jednak wypiliśmy tylko
szybką kawę i ruszyliśmy dalej w stronę dużego parku, gdzie znajduje się Mauzoleum
Hồ Chí Minha. Przed nami był całkiem solidy spacer, a po drodze zastanawialiśmy
nad tym co nas otacza.
Czasem
mijaliśmy pagody i świątynie, do których chętnie wstępowaliśmy,
Jednak najbardziej zaskoczyło mnie jednak w jak bliskiej odległości torów kolejowych mieszkają ludzie, jak tam żyją, funkcjonują, gotują na zewnątrz, czy spożywają posiłki.
Bardzo blisko parku i Placu Defilad, przy ulicy Chùa Một Cột znajduje się kilka ambasad, a wśród nich znajduje się ambasada Ba Lan, czyli Ambasada Polski (tak, tak, po Wietnamsku Polska to Ba Lan). I na Ambasadzie bardzo miłe akcenty - polskie obiekty wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, między innymi nasza wrocławska Hala Stulecia. Bardzo miło mi się zrobiło ;)
Stąd było już tylko kilka kroków do dużego parku, tzw. kompleksu Hồ Chí Minha. Centralnym punktem kompleksu jest mauzoleum przy szerokiej alei, gdzie odbywają się defilady, ale my zaczęliśmy od strony Pagody Chùa Một Cột, - Pagoda Jednej Kolumny.
Pagoda powstała w 1049 roku na cześć bogini miłosierdzia Quan An. Jest to drewniana niewielka świątynie, utrzymywana na jednej kamiennej kolumnie. Do środka prowadzą strome schodki.
Z tyłu za
Pagodą rozciąga się muzeum Hồ Chí Minha oraz dom na palach, w których spędził
ostanie lata swojego życia. Obchodząc dookoła park i tak dotarliśmy do
najważniejszej budowli w Wietnamie, czyli Mauzoleum Hồ Chí Minha.
Przed miejscem spoczynku tego legendarnego przywódcy cały czas odbywa się warta honorowa. Na głównej alei, tam, gdzie odbywają się defilady, narysowana jest żółta linia, której przekroczyć nie wolno.
Jak
ktokolwiek przekroczy ją choćby o czubek stopy od razu umundurowani panowie
zwracają mu uwagę. Zaskoczona byłam, że tak mało osób zwiedza te przybytki, ale
potem doczytałam w przewodniku, że wszystkie te obiekty są nieczynne w piątki
po południu, a to akurat było piątkowe popołudnie. Po przeciwnej stronie alei
defilad, dokładnie na wprost mauzoleum znajduje się nowy budynek parlamentu
wietnamskiego,
a przy
północnym wylocie Pałac Prezydencki wybudowany jeszcze w czasach panowania
francuskiego i stanowi klasyczny przykład francuskiej architektury kolonialnej.
Dalsze nasze
kroki skierowaliśmy do Ogrodu Botanicznego, który co prawda znajdował się w
Kompleksie Hồ Chí Minh, ale wejść do niego trzeba było z zupełnie innej strony.
Przy wejściu zaskoczył nas wielki parking dla skuterów oraz wypożyczalnia
wrotek.
Sam ogród,
czy może park nie wyróżniał się niczym szczególnym.
Z Ogrodu Botanicznego ruszyliśmy w kierunku największego zbiornika wodnego w mieście - Jeziora Hồ Tây, czyli Jeziora Zachodniego.
Jezioro jest naturalnym zbiornikiem powstałym na Rzece Czerwonej, a jego obwód liczy sobie ponad 17 km. Na wschodnim brzegu jeziora położona jest mała wysepka, gdzie znajduje się najstarsza buddyjska świątynia w Hanoi - Pagoda Trấn Quốc.
Świątynia została wybudowana w VI wieku. Była miejscem, gdzie modlili się władcy Wietnamu w ważna dni i święta i uważana była za centrum buddyzmu w Wietnamie. Jedną z największych atrakcji w Pagodzie Trấn Quốc jest wieża w kolorze czerwonej cegły. Uznawana jest za symbol pagody Trấn Quốc. Wieża ma 11 pięter i ma 15m wysokości. Na każdym piętrze znajduje się 6 małych okien umieszczonych dookoła wieży i w każdym okienku znajduje się jeden mały pomnik buddy zrobiony ze szlachetnych kamieni.Cały teren i wszystkie świątynie, poświęcone również innym ważnym mnichom są bardzo zadbane i robią duże wrażenie.
Do hotelu
wracaliśmy inną drogą, posilając się gdzieś po drodze i dziwiąc się niektórym
tutejszym rozwiązaniom.
Wieczorem mieliśmy przewidzianą jeszcze jedną atrakcję. Wybraliśmy się do Wodnego Teatru Lalek na przedstawienie. jest to dość ciekawe wydarzenie. Na scenie znajduje się wielki zbiornik wodny i przy pomocy drewnianych lalek aktorzy pokazują sceny za życie nad Rzeką Czerwoną. Są to powieści o rolnikach, rybakach czy walkach smoków.
Wszystkie lalki są robione i ozdabiane ręcznie. liczą sobie od 40 do 70 cm. Spektaklowi towarzyszy muzyka na żywo.
Wieczór w
teatrze nie zakończył jednak naszego dnia - pospacerowaliśmy jeszcze wśród
uliczek starego miasta, skusiliśmy się na Hot Pot'a
Kolejnego
dnia ruszaliśmy w dalsze podróż - praktycznie przez cały kraj. Po śniadaniu
lotnisko, lot do Ho Chi Minh, dalej podróż autobusem do Cần Thơ. Cały dzień
spędziliśmy w podróży, ale o podróżowaniu już wspominałam poprzednio :)
cdn...
kurcze sporo atrakcji.
OdpowiedzUsuńZaskoczona jestem tymi torami. To pociągowe na serio ??? matko chyba nigdy nie widziałam, żeby ktoś aż tak blisko mieszkał :O
Co do budynków faktycznie bieda przeplata się z przepychem. Ciekawe połączenie. Wydaje się jakby to wszystko grało w idealnej harmonii.
Na jedzenie już mi cieknie ślinka. Wprawdzie część wygląda jak pokrzywy zerwane nieopodal ale jadłabym ! :D
Ten park ... jakoś tak wygląda tam aż za czysto. Drzewa w kwadratowych obramowaniach i te chodniki jakieś takie równiutkie.
Filmików nie umiem obejrzeć coś chyba źle wkleiłaś :D
Czcionka widzę, że też zaszalała jak i u mnie sie czasem dzieje.
Ambasada Ba Lan ... taaaa patrząc co się dzieje powinno być Ba Ran ... :]
To dopiero początek atrakcji ;) Po tych torach faktycznie jeżdżą pociągi i mieszkają tam ludzi, zwróć uwagę na to co pisałam wcześniej w poście - pociągi tam jeżdżą bardzo powoli ;) O budowlach to jeszcze napisze przy okazji Sajgonu, tam dopiero są różnice ! Na blogu kulinarnym www.elagotuje.pl więcej pyszności wietnamskich. Ten park to kompleks im. Ho Chi Minha i najważniejsze miejsce w całej stolicy, więc nie dziwiliśmy się, że jest tam wszystko od linijki ;)
UsuńCo do czcionki doprowadziła mnie do szału i zrobiłam wszystko jeszcze raz, a filmiki wstawię na youtube i zaraz wkleję jeszcze raz.
widzę, że poradziłaś sobie z czcionką ale filmików nie ma :(
UsuńNo co Ty, patrzyłam na kilku kompach i działają
Usuńdobra już mam ! przeglądarka mi coś nawala. Już obejrzałam działa :D ale powiem Ci, że jesteś mega jak kimnęłaś przy tej muzie :D
UsuńWszyscy spaliśmy ;)Ta muzyka jest bardzo monotonna, więc łatwo było się kimnąć ;)
Usuń