Wyjazd do Paryża był jednym z prezentów urodzinowych od mojego cudownego Męża. Wymyśliłam sobie, że chcę gdzieś pojechać na ten dzień. Zaczęliśmy więc rozważać gdzie by się wybrać i w końcu na naszym polu bitwy został Paryż i Londyn. Wybrałam Paryż. Z Wrocławia do Paryża latają aż dwie tanie linie Ryanair i Wizair. Bilety kupiliśmy od ręki, hotel na booking.com również. Do tego mapa, jakiś przewodnik, bagaż podręczny i 4 marca o 12.30 byliśmy już na lotnisku skąd od o 13.20 odlecieliśmy do Paryża. To chyba jednak za dużo powiedziane. Tanie linie lotnicze nie latają na żadne z dwóch lotnisk znajdujących się w Paryżu, tylko do Beauvais, a to jest ok. 80 km od Paryża ;)) Więc jak już skusicie się na tanie bilety w którejś z tanich linii lotniczych, które nazywają to lotnisko Paryż - Beauvais, doliczcie sobie jeszcze po 17 euro na osobę na autobus do Paryża ;)) No i kolejne 17 na powrót ;)
W samolocie mieliśmy uczyć się francuskich słówek, ale zaczęliśmy rozmowę z dziewczyną - Polką, mniej więcej w naszym wieku, która od 17-stu lat mieszka w Paryżu, a właściwie już teraz na jego przedmieściach. Poopowiadała nam sporo, pokazała gdzie do metra, gdzie się przesiąść, jak kupić bilet, no i dała numer telefonu, że jakby co, to żeby dzwonić ;)
Komunikacji, jaka jest w Paryżu, nie spotkałam dotychczas w żadnym mieście - mają 14 linii metra i 4 linie kolejki naziemnej. Praktycznie wszędzie można dojechać. Część linii metra jeździ nad ziemią, część tras kolejek naziemnych biegnie pod ziemią, czyli jest urozmaicenie;)) Na co jak na co, ale na komunikację to w Paryżu narzekać nie mogą ;) Choć my i tak większość czasu spędzaliśmy na nogach ;)
Hotel mieliśmy w 15 dzielnicy, na Rue des Volontaires, całkiem niedaleko wieży Eiffla - tak ok. 20 minut spokojnym spacerem. Gdy dotarliśmy na miejsce tylko zrzuciliśmy torby i poszliśmy poczuć klimat Paryża. Było już koło 19-stej.
Po szybkiej przekąsce, kawie i kilkuminutowym spacerze naszym oczom ukazała się wieża:
Wieża jest cała podświetlona, a dodatkowo co godzinę od 19 na kilka minut rozbłyska białymi światełkami :)
Tego dnia pochodziliśmy tylko trochę w okolicach wieży i wróciliśmy, żeby kolejnego dnia pełni zapału ruszyć na podbój Paryża, a konkretnie Luwru.
Wróciliśmy do pokoju i dopiero wtedy dotarło do nas jaki on jest malutki, nie miał więcej niż 2,5m x 3m, i większość zajmowało łóżko. A do tego łazienka 2m x 1,5m. No ale po co nam więcej, skoro i tak planowaliśmy tam tylko nocować !
Rano, kupiliśmy śniadanie w hotelu, bo nie było wliczone w cenę, ale więcej tego nie zrobiliśmy. Za jedną bułkę i jednego croissanta troszkę dżemu i serka topionego, no i kawę lurę trzeba było zapłacić 8 euro na osobę ! Potem jedliśmy na mieście, ale nie w knajpach, tylko w takich punktach, gdzie mieli różne bułki i wypieki i kawę z ekspresu i sporo taniej nas wychodziło, a człowiek się przynajmniej najadł.
Po śniadaniu ruszyliśmy do metra i wysiedliśmy na stacji Palais Royal - Musee du Louvre. I okazało się, że jesteśmy w... Galerii Handlowej ;) Na szczęście znaleźliśmy jak dojść do kas (przez galerię oczywiście), jednak żeby nie było nam tak łatwo, postanowiliśmy najpierw wejść na górę pod Piramidę:
i wejść do niej, a potem znów zjechać na dół do kas. W kolejce staliśmy tylko kilkanaście minut, ale to dlatego, że był środek tygodnia, w weekendy jest ponoć o wiele więcej ludzi.
Kupiliśmy bilety (12 euro) i ruszyliśmy szukać Mona Lisy ! No dobra, nie tak od razu. Najpierw ruszyliśmy na wystawy starożytnej Grecji, do oryginalnej Wenus z Milo:
A potem dalej chodziliśmy przez kolejne sale. No niestety, ja koneserką sztuki nigdy nie byłam, nie jestem i pewni już nigdy nie zostanę, malarstwa flamandzkiego, od holenderskiego, czy włoskiego nie odróżnię. A jak widzę wielką salę, w której jest masa obrazów jeden niewiele różniący się od drugiego, no to sorry, ale nie będę stała przy każdym i się zachwycała, skoro tego po prostu nie czuję. Naprawdę wolę obejrzeć starożytne rzeźby lub sztukę współczesną (do tego jeszcze dojdziemy ;)).
Dlatego nasza wizyta w Luwrze trwała kilka godzin (czytaj 4-5), a nie cały dzień. Niektórym cały dzień to mało !
Po wyjściu z Luwru ruszyliśmy w kierunku wcześniej upatrzonym, czyli przez piękne spacerowe połacie wprost na plac la Concorde, gdzie swój początek (albo koniec, jak kto woli) mają słynne Champs-Elysees. Sam plac jest bardzo ciekawy; z jednej strony ogrody, po przeciwnej w oddali majaczy Łuk Triumfalny, po bokach La Madeleine - kościół, po drugiej wizualnie podobna siedziba parlamentu, a po środku obelisk egipski.
Z Placu la Concorde ruszyliśmy Polami Elizejskimi wprost do Łuku Triumfalnego. To tylko 2,5 km wzdłuż ruchliwej i zatłoczonej ulicy. Nie ma żadnego WOW !
Przy Łuku wszystko jest świetnie zorganizowane - Łuk stoi po środku ronda, gdzie zbiega się 12 ulic !!! A tak widać Champs-Elysees i Luwr w oddali:
Pod Łukiem Triumfalnym jest też Grób Nieznanego Żołnierza
A tak wygląda Paryż wieczorem:
Do hotelu wróciliśmy dość późno, szybki prysznic i trzeba było iść spać, bo kolejnego dnia były moje urodziny ;)
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz