Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

niedziela, 4 września 2016

Na Morzu Jońskim, czyli greckie klimaty cz. 1


Pewnego majowego popołudnia zadzwoniła koleżanka z pytaniem, czy nie popłyniemy  z nimi w rejs u wybrzeży Korfu. Na to nigdy nie trzeba nas namawiać. Koleżankę i jej męża poznaliśmy podczas rejsu na Sycylię i tak się złożyło, że właśnie z tym kolegą stanowiłam załogę podczas tamtego rejsu. Zresztą wtedy w czwórkę bardzo się polubiliśmy i cały czas pozostajemy w kontakcie. Dlatego nawet się nie zastanawialiśmy. Tym bardziej, że warunki były bardzo korzystne. Brat znajomego naszej koleżanki pracuje w Grecji przy naprawie i wypożyczaniu jachtów i w ramach urlopu dostaje raz do roku za darmo jacht na tydzień do korzystania. W sumie kosztować nas to miało tyle co opłaty portowe, paliwo i bilety lotnicze. Wylot mieliśmy z Poznania 26.08 i już na lotnisku mogliśmy poznać całą załogę. Zapowiadało się "nieźle" i w końcu tak było, ale nie o ludziach, ale o miejscach jest ten blog ;) Załogi było na dwa jachty, bo oprócz naszego 10-osobowego był drugi 6-osobowy - kolegi naszego skipera.
W godzinach wieczornych wylądowaliśmy na Korfu
gdzie czekał na nas nasz skiper i gdzie doszło już do pierwszego spięcia, rysującego nam jak rejs może wyglądać.
Jak już dotarliśmy do portu jachtowego, było późno
i zaraz po otrzymaniu kajut udaliśmy się na spoczynek
Kolejnego dnia port okazał się bardzo malowniczy
 a potem na wodzie było tylko piękniej

Po blisko 9 godzinach na wodzie dopłynęliśmy do pierwszego naszego portu noclegowego do Prewezy - przepięknego nadmorskiego miasteczka, które w pierwszych chwilach pobytu urzekło nas klimatem. Co prawda o marinie z prawdziwego zdarzenia nie było mowy - żadnych pryszniców, toalet czy tym podobnych. Ale miasteczko cudne.


Wybraliśmy się na iście królewską ucztę do lokalnej tawerny
a potem do późnej nocy błąkaliśmy się po malowniczych uliczkach Prewezy

ciągle nie mogąc nasycić się zapachem jaśminu
Rano wyruszyliśmy na poszukiwanie knajpki, gdzie można był zjeść śniadanie i znów nie mogliśmy się oprzeć urokowi miasteczka:



Po napełnieniu zbiorników wodą wyruszyliśmy w dalszą podróż
Płynęliśmy na południe w stronę wyspy Lefkada,
gdzie na wysokości miasteczka Leukada stanęliśmy w niewielkim korku:
Okazało się, że czekamy na otwarcie drogi wodnej. Gdy się ruszyło wpłynęliśmy w wąski kanał, gdzie po brzegach straszyły nas wraki
Kawałek dalej ukazał się most pływający otwarty dla żeglugi
a ludzie i samochody czekali na swoją kolej - na otwarcie drogi nr 42 łączącej Lefkadę z lądem stałym

Byliśmy przedostatnim jachtem przepływającym o tej godzinie, dlatego mogliśmy zaobserwować jak most się zamyka, tworząc drogę


Gdy minęliśmy przeprawę na prawym brzegu ukazał nam się port w Leukadzie,
ale tym razem nie było to nasze miejsce docelowe, płynęliśmy dalej wśród malowniczych okoliczności przyrody.



Koło 17 zobaczyliśmy wreszcie cel naszej podróży - wyspę Meganisi. Nie wpłynęliśmy jednak do portu głównego, tylko do mniejszej przystani. Właściciel restauracji przy przystani (nie wiem czy nie on był też właścicielem przystani) udostępniał przypływającym łazienki i toalety - jak na Grecję prawdziwy luksus. Postanowiliśmy też zjeść w tej restauracji i wszystko było bardzo smaczne, a samo miejsce bardzo malownicze:




Po kolacji wybraliśmy się z naszymi znajomymi na zwiedzanie pobliskiego miasteczka - Spatochori. Dojście tam chwilę nam zajęło, bo miasteczko położone jest dość wysoko, ale było warto.





Było tak tak bajkowo, że kolejnego dnia wróciliśmy w to samo miejsce. W planach mieliśmy wypłynięcie dopiero koło południa, więc był czas, żeby jeszcze za dnia nacieszyć oczy.







Było pięknie, droga do portu, choć stroma nadrabiała widoczkami
Po powrocie zapakowaliśmy się na łajbę i wyruszyliśmy dalej.
cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz