Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

sobota, 17 października 2009

Kalabria cz. II


Jak wspomniałam wcześniej, nasze wakacje to nie tylko szkoła i plaża. Korzystając z okazji pozwiedzaliśmy i pooglądaliśmy trochę pięknych i ciekawych miejsc w uroczej Kalabrii. 
Miejsca, w których byliśmy, może nie mają przebogatej historii i wspaniałych zabytków, ale ich urok czasami bywa wręcz niesamowity. Pierwszą poleconą nam miejscowością, którą odwiedziliśmy było Pizzo. Zgodnie z przewodnikiem to miasteczko miało być jednym z najładniejszych średniowiecznych miast Kalabrii. Niestety rozczarowało mnie bardzo. Widoki śliczne, ale samo miasteczko obskurne, szare i pełne turystów. Najciekawszym miejscem jest malutki aragoński zamek i ładny widok na zatokę. W porównaniu do innych oglądanych później miast i miasteczek Pizzo wypadło blado. Tam oczywiście nie obyło się bez spróbowania lokalnego specjału Tartufo.









Wracając z Pizzo zatrzymaliśmy się w Vibo Marina. Ta miejscowość zrobiła na mnie dużo lepsze wrażenie niż Pizzo. Co prawda jest to miasteczko znacznie młodsze, ale nawet stare kamienice i budynki są zadbane, a ulicach nie widać tyle śmieci. W Vibo Marina jest też dużo więcej zieleni. No i jest ładny port jachtowy :)






Na drugą - znacznie dłużą wycieczkę wybraliśmy się w sobotę - zaplanowaliśmy cały dzień i zabrała się z nami jeszcze jedna dziwczyna z naszej szkoły, zresztą Polka. Pogoda zapowiadała się w miarę dobra, więc zaplanowaliśmy sobie dość długą trasę. Dojechaliśmy najpierw do Gioia Tauro, żeby dość fajną trasą SS111 dotrzeć do Locri. Droga prowadzi przez całą szerokość tej części "buta" do morza Tyrreńskiego do Jońskiego . Trasę tą wybraliśmy z dwóch powodów - to bardzo malownicza trasa, 


bardzo kręte drogi, wręcz wspinaczka - w najwyższym punkcie prawie 2000 m.n.p.m., a na samym szczycie na przełęczy ... jest miejsce, gdzie podobno widać oba morza. Podobno ! My nie widzieliśmy. Po pierwsze widoczność była niezbyt - zaczął siąpić i padać deszcz, a po drugi to te oba morza może było widać wiele, wiele lat temu, bo teraz jest gęsty i wysoki las.
Drugi powód, dla którego wybraliśmy tą drogę to Gerace - malownicza osada, usadowiona na szczycie skalnego wzgórza. Legenda głosi, że uciekający w 915 przed Saracenami mieszkańcy wybrzeża Morza Jońskiego wyprowadzeni zostali na miejsce górujące nad okolicami Locri i tam założyli swoje miasto. Znajdują się tam szczątki starego zamku normandzkiego, wiele kościołów, katedra, drzwi słońca (porta del sole) - miejsce, przez które wschodzące słońce "wchodzi" do miasta oraz cudne, świetnie zachowane średniowieczne miasto z wąskimi, krętymi uliczkami. 











Kolejnym punktem po Gerace było Locri, jednak ze względu na obfite opady deszczu oglądaliśmy je tylko z samochodu.


Tak samo zresztą jak Stilo, gdzie opady momentami były tak obfite, że wycieraczki nie nadążyły ścierać wody. 

W Stilo obejrzeliśmy jedynie La Catolica. Jest to mały kościółek grecko-bizantyjski z X wieku. Położony jest na stoku. Kościół zwieńczony jest pięcioma okrągłymi kopułami.  Wnętrze podtrzymują cztery kolumny dzielące całość na dziewięć kwadratów o tej samej wielkości. Budowla jest niesamowita, ale na zdjęciach i zgodnie z opisami w przewodnikach wyglądała na większą !!! Pojechaliśmy zachęceni opisami a na miejscu ujrzeliśmy naprawdę maleńki  kościółek :) Niestety wewnątrz nie wolno robić zdjęć, a na zewnątrz lało !!!
Na tym skończyliśmy sobotnie zwiedzanie.
cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz