Informacyjnie
Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
środa, 14 października 2009
Kalabria cz. I
Podróż do Kalabrii trwała dwa dni. Ale co się dziwić - w końcu to 2.500 km do pokonania. Jechaliśmy samochodem, więc mieliśmy ten komfort, że mogliśmy sobie robić przerwy kiedy nam się podobało, ale w sumie nie było ich dużo. Zaplanowaliśmy sobie, że przez Włochy część trasy (od Livorno do Neapolu) pojedziemy nie autostradami tylko drogą krajową wzdłuż wybrzeża. I na tej właśnie trasie zastała nas noc, więc zdecydowaliśmy się przespać na parkingu w samochodzie i po 5-6 godzinach snu ruszyliśmy w dalszą drogę. Cała trasa była tak urokliwa, ze chciałam się co kawałek zatrzymywać, żeby robić zdjęcia, ale wtedy podróż trwała by bardzo długo :)
A było tak:
Na miejsce, do Santa Domenica, dotarliśmy ok. 17.00 w niedzielę. Dość łatwo znaleźliśmy naszą rezydencję, choć dróżka do niej okazała się bardzo wąska.
Po załatwieniu formalności pani zaprowadziła nas do naszego apartamentu - naszego lokum na najbliższe dwa tygodnie.
Weszliśmy na teren pięknego ogrodu, pełnego winogron, drzewek owocowych, hibiskusów i innych pięknych kwiatów.
z naszego tarasu rozciągał się widok na morze ze Stromboli na pierwszym planie
oraz na nasz hotelowy basen
Apartament jak apartament - wielkie łóżko, szafa, stół, aneks kuchenny, łazienka i mały taras.
Po szybkim rozpakowaniu się i odświeżeniu poszliśmy zwiedzać okolicę i poszukać naszej szkoły. Miejscowość okazała się niewielka, tak na oko poza sezonem może z 1000 mieszkańców, ale bardzo ładna. Wiadomo we Włoszech śmieci pełno, ale ogólne wrażenie bardzo pozytywne.
A najbardziej podobało mi się, jak zeszliśmy do centrum, a tam masa ludzi. Większość to miejscowi. stali, siedzieli na ławkach, jedli lody,rozmawiali, śmiali się, młodzi, starzy, kobiety,mężczyźni, dzieci. Bardzo mi się to podobało.
W poniedziałek rano stawiliśmy się w szkole na teście. Szkoła znajduje się w największej w okolicy posiadłości. Na terenie kilku hektarów ogrodu znajduje się kilka różnych budynków, między innymi szkoła.
W czasie kiedy my tam byliśmy studentów było mało - w pierwsza tygodniu 8 osób, a w drugim tylko 3, co bardzo dziwiło prowadzących, bo co roku o tej porze jest po 14 - 18 osób
Szkołę mieliśmy od poniedziałku do piątku od 10.00 do 13.30, a potem czas wolny. Wtedy też zwiedzaliśmy okolicę, albo leniuchowaliśmy na plaży - zależnie od pogody. W sumie cały czas było bardzo ciepło, temp. 23 do 30 stopni, ale były dni, że na niebie przeważały chmury i trochę padało (zwłaszcza w pierwszym tygodniu), ale nawet wtedy temperatura nie spadała poniżej 23 stopni :)
cdn...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz