Poprzedni weekend spędziliśmy w Trójmieście. Chcieliśmy zobaczyć "na żywo" żaglowce, które brały udział w The Tall Ships' Races.
Wybraliśmy
się w piątek, trochę wcześniej wyszliśmy z pracy i w drogę. Podróż upłynęła
nam bardzo przyjemnie, (nie było korków, nie było deszczu, nie było upałów) i
bardzo szybko. Mieliśmy w zapasie sporo czasu, więc postanowiliśmy
zatrzymać się w jakimś fajnym miejscu.
Jedziemy,
rozglądamy się, a tu, niedaleko za Bydgoszczą, naszym oczom ukazała się
olbrzymia stara lokomotywa z napisem Rio Grande.
Spędziliśmy
tam bardzo miłe 1,5 godzinki i ruszyliśmy dalej do Gdańska, bo tam nocowaliśmy
u jednej naszej koleżanki.
W sobotę wyruszyliśmy do Gdyni. Wybraliśmy się kolejką, bo doszliśmy do wniosku, że za dużo czasu spędzimy na poszukiwaniach wolnego miejsca do parkowania, a poza tym oboje będziemy mogli się napić piwka.
W sobotę wyruszyliśmy do Gdyni. Wybraliśmy się kolejką, bo doszliśmy do wniosku, że za dużo czasu spędzimy na poszukiwaniach wolnego miejsca do parkowania, a poza tym oboje będziemy mogli się napić piwka.
Już w
kolejce był niezły ścisk, ale to co się działo na Skwerze Kościuszki i w porcie
przeszło moje oczekiwania - takiego tłumu to naprawdę dawno nie widziałam.
Żaglowce robiły niezłe wrażenie, spłynęła się sama śmietanka :) MIR,
Sedov, Dar Młodzieży, Pogoria, Zawisza Czarny i wiele wiele innych. Na
kilku byliśmy, ale na Sedova - ten największy, czteromasztowy - nie
weszliśmy, bo trzeba było w kolejce stać ponad 40 minut. A już miałam
dość.
Wypłynęliśmy
(oczywiście na silniku) też jednym żaglowcem w morze w prawie godzinny rejsik i
powrót był przez port, a Dj opowiadał o tych żaglowcach, co w porcie stały. W
sumie było bardzo przyjemnie, a i pogoda dopisała.
Pod
wieczór, po jedzonku udaliśmy się na plażę w Gdańsku - Jelitkowie, gdzie
tworzone były rzeźby z piasku. Szykuje się niezła wystawa - 15 największych
zabytków Gdańska w miniaturze z piasku. Ta miniatura to też nie taka mini-mini,
ale niektóre to i ze dwa metry wysokości miały !!! Jak byliśmy to trwały
jeszcze prace wykończeniowe, i jakoś na dniach mieli ją otwierać. Jak ktoś się
do Gdańska wybiera to polecam. Zresztą to chyba widać ;))
A wieczorem
znajomi zabrali na Gdańską Starówkę. Bardzo ładna. Dawno nie byłam w Gdańsku
(jakoś ze 20 lat), ale wiele miejsc sobie przypomniałam. Niestety zaczął padać
deszcz i musieliśmy wracać.
W niedziele
do Gdyni na paradę żaglowców pojechaliśmy już samochodem, bo mieliśmy stamtąd
wracać do domu. W porcie byliśmy gdzieś na 2 godziny przed paradą, a tłumy były
jeszcze większe jak w sobotę. A że w porcie nie udało nam się znaleźć dobrego
punktu widokowego, postanowiliśmy udać się na plażę. Stamtąd widać było całkiem
nieźle, choć plaża wyglądała tak:
Ale
zobaczyć można:
W drodze
powrotnej chcieliśmy jeszcze na chwilę do Sopotu podjechać, no i jechaliśmy...
z Gdyni do Sopotu godzinę ! Tam pobyliśmy chwilę na plaży (bo do wejścia na
molo kolejka była straaaaaaaasznie długa)
i zdecydowaliśmy się pojechać na obiad na Starówkę w Gdańsku, ale.. z Sopotu do Gdańska znów jechaliśmy godzinę i dojechaliśmy koło 18.00. Przed nami był jeszcze szmat drogi, więc zdecydowaliśmy, że się nie zatrzymujemy, tylko jedziemy do Wrocławia. Po drodze tylko zatrzymywaliśmy się na zamianę za kierownicą. Droga powrotna była bardzo męcząca, nie dość, że byliśmy zmęczeni, to zapadał zmrok i często padał deszcz. Do domu dojechaliśmy koło 1.00 w nocy, a skoro świt (tzn. 5.50) musiałam być znów na nogach. I tak nam minął weekend.
i zdecydowaliśmy się pojechać na obiad na Starówkę w Gdańsku, ale.. z Sopotu do Gdańska znów jechaliśmy godzinę i dojechaliśmy koło 18.00. Przed nami był jeszcze szmat drogi, więc zdecydowaliśmy, że się nie zatrzymujemy, tylko jedziemy do Wrocławia. Po drodze tylko zatrzymywaliśmy się na zamianę za kierownicą. Droga powrotna była bardzo męcząca, nie dość, że byliśmy zmęczeni, to zapadał zmrok i często padał deszcz. Do domu dojechaliśmy koło 1.00 w nocy, a skoro świt (tzn. 5.50) musiałam być znów na nogach. I tak nam minął weekend.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz