Kolejnego dnia rano postanowiliśmy się udać do Watykanu na Plac św. Piotra i do Bazyliki. Jednak gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że nie będzie to proste. Na Placu odbywały się właśnie uroczystości związane z beatyfikacją jakiegoś brazylijskiego kardynała i na placu był tłum, a do Bazyliki nie było wstępu. Trochę wszystkim miny zrzedły, ale na szczęście dowiedzieliśmy się, że od 14 powinno być otwarte. Plany co prawda nam się pokrzyżowały, ale rodzice i tak byli zadowoleni, bo jak to "W Rzymie być i Papieża nie widzieć" ;)) Widzieliśmy - i daleka, i z bliska - na telebimie ;)
Jako, że do 14 mieliśmy trochę czasu
postanowiliśmy kontynuować podróż naszym piętrowym autobusem.
Po ponad godzinnej przejażdżce postanowiliśmy przesiąść się do metra i pojechać na Lateran, gdzie znajduje się kolejne godne zobaczenia miejsce - Bazylika św. Jana na Lateranie. Robi ona niesamowite wrażenie swoją wielkością. Np. w nawie głównej ustawione są posągi wszystkich apostołów, ale każdy posąg ustawiony jest na cokole. Ja niska nie jestem - mam 168 cm, a stojąc przy posągu z wyciągniętą ręką nie byłam w stanie dosięgnąć szczytu cokołu, a co dopiero choćby dotknąć posągu.
Po ponad godzinnej przejażdżce postanowiliśmy przesiąść się do metra i pojechać na Lateran, gdzie znajduje się kolejne godne zobaczenia miejsce - Bazylika św. Jana na Lateranie. Robi ona niesamowite wrażenie swoją wielkością. Np. w nawie głównej ustawione są posągi wszystkich apostołów, ale każdy posąg ustawiony jest na cokole. Ja niska nie jestem - mam 168 cm, a stojąc przy posągu z wyciągniętą ręką nie byłam w stanie dosięgnąć szczytu cokołu, a co dopiero choćby dotknąć posągu.
W końcu po 15 dotarliśmy ponownie do Placu św. Piotra i tam zobaczyliśmy... kolejkę do Bazyliki !!! Pomyślałam sobie, że będzie ze 4 godziny stania - jak nic, ale okazało się, że nie jest źle. Wejście do Bazyliki jest bezpłatne, a jedynym miejscem, który powoduje drobny zastój są bramki na wejściu. W sumie po 40 minutach przeszliśmy przez bramki i swobodnie mogliśmy stanąć w progach Bazyliki.
Ale to nie koniec wrażeń. Kolejnym przeżyciem było zejście do Grot Watykańskich. W sumie
nie samo wejście, a podejście do grobu Jana Pawła II.
Chcieliśmy jeszcze zwiedzić Skarbiec i wjechać na Kopułę Bazyliki, ale ze zmęczenia nikt nie miał siły. W tych wielu emocjach wróciliśmy do mieszkania, na odpoczynek. A że to była nasza ostatnia noc w Rzymie postanowiliśmy wybrać się jeszcze na wieczorny spacer. Pochodziliśmy troszkę małymi, wąskim uliczkami i zaułkami, przeszliśmy ruchliwą Via del Corso i na koniec dotarliśmy ponownie do Fontanny di Trevi - tym razem na jej nocną odsłonę :)
Chcieliśmy jeszcze zwiedzić Skarbiec i wjechać na Kopułę Bazyliki, ale ze zmęczenia nikt nie miał siły. W tych wielu emocjach wróciliśmy do mieszkania, na odpoczynek. A że to była nasza ostatnia noc w Rzymie postanowiliśmy wybrać się jeszcze na wieczorny spacer. Pochodziliśmy troszkę małymi, wąskim uliczkami i zaułkami, przeszliśmy ruchliwą Via del Corso i na koniec dotarliśmy ponownie do Fontanny di Trevi - tym razem na jej nocną odsłonę :)
I tak skończył się nasz pobyt w Rzymie. Mieście cudownym, uroczym, magicznym i tajemniczym. Na pewno tam wrócimy, bo choć wydaje się, że tyle zobaczyliśmy - to tylko kropla w morzu. Pereł i perełek Wiecznego Miasta jest naprawdę wiele i myślę, że jeszcze dużo przed nami. Tym bardziej, że lista miejsc, które chcemy jeszcze zobaczyć jest już dziś całkiem spora ;))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz