Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

wtorek, 15 czerwca 2010

Rodzinnie w Rzymie (cz.1)


To były najdziwniejsze i najmniej planowane wakacje w ostatnim czasie, albo nawet w moim życiu.
Od pewnego czasu planowaliśmy zafundować naszym rodzicom - jednym i drugim - jakieś fajne wakacje. I w tym roku plany weszły w fazę realizacji. Postanowiliśmy wysłać ich na takie wakacje do Turcji, oczywiście all inclusive, żeby już nie musieli ponosić żadnych wydatków. Plan był taki, że wyślemy ich na początku maja. No ale załatwienie dla nich wycieczki bez ich wiedzy jest nie lada wyczynem, a po drodze pojawiło się trochę niespodzianek. Najwcześniejszy możliwy termin pojawił ok. 10 czerwca.
Zastanawialiśmy się, czy nie przełożyć tego wyjazdu na wrzesień i wtedy wpadliśmy na pomysł, że i moja mama i teściowa zawsze marzyły o wycieczce do Rzymu, a nigdy nie były. No i zaczęliśmy poszukiwania czegoś sensownego, ale ceny wycieczek nie były zbyt korzystne, a podróż autobusem, byłaby dla nich zbyt męcząca. Wpadliśmy więc na pomysł, żeby kupić im bilety, zamówić noclegi, zarezerwować wycieczki i przewodnika na miejscu i wysłać ich samych. Znając ich podejście i brak znajomości językowych pomyślelismy, żeby wynająć im na miejscu opiekuna - przewodnika, Mąż znalazł fajną stronkę Polki, która mieszka w Rzymie i zajmuje się oprowadzaniem polskich wycieczek. No i wszystko byłoby fajnie, ale gdy pani podała nam cenę (150 euro za 3 godziny) skalkulowaliśmy, że taniej będzie jak my pojedziemy z rodzicami i pokażemy im wieczne miasto.


Dla rodziców i teściów była to pierwsza podróż samolotem, a co za tym idzie duży stres. Na szczęście warunki były bardzo dobre i chyba dobry pilot, bo ani start, ani lądowanie (zresztą w obie strony) nie wzbudzało negatywnych emocji i rodzinka nie zraziła do latania :)
W Rzymie byliśmy ok. 20, a w miejscu naszego pobytu ponad godzinkę później. Na czas pobytu wynajęliśmy w Rzymie mieszkanie na Zatybrzu: 3 sypialnie, kuchnia łazienka i bardzo duży taras. Super warunki, dobry dojazd do ścisłego centrum, w pobliżu market, gdzie można robić codzienne zakupy. Śniadania jadaliśmy w domu, obiadokolacje - różnie, pół na pół w zasadzie. Z centrum do mieszkania wpadaliśmy czasem w ciągu dnia, żeby np. się odświeżyć, albo odpocząć. No i cenowo wypadło bardzo konkurencyjnie.










Na pierwszy dzień mieliśmy zaplanowane ogrody i muzea watykańskie. Z różnych źródeł wiem, że do muzeów watykańskich kolejki są zawsze niesamowite i najlepszym rozwiązaniem było zakupienie rezerwacji przez internet i z tą rezerwacją jest łatwiej. Nie wiedziałam, że aż tak ;) Dodatkowo poczytałam sobie trochę o ogrodach watykańskich i też zapragnęłam je zobaczyć. Niestety wejścia tam są ograniczone wejście tylko wtorki, czwartki i soboty o określonych godzinach i tylko z przewodnikiem. Rezerwacji trzeba dokonać co najmniej 2 tygodnie wcześniej. Nam najbardziej pasował wtorek, a jedyną dostępną godziną była 9.30. Mniej więcej kwadrans przed czasem dotarliśmy do murów watykańskich szukając wejścia do muzeum. Idziemy, idziemy i w pewnym momencie naszym oczom ukazała się wielka kolejka - miała z pół kilometra i stały po 4-5 osób koło siebie. Zapyalismy kogoś (oczywiście nie z kolejki) i wskazano nam kierunek. Tak szliśmy i mijaliśmy tą kolejkę, ludzie na nas dziwnie patrzyli, a my podeszliśmy z boku do strażnika, daliśmy mu kartkę z rezerwacją, a on otworzył nam bramkę i wpuścił bez kolejki, co niektórzy stojący przyjęli z niezbyt radosną miną.
Na pierwszy ogień poszły więc ogrody - wycieczka z przewodnikiem (w języku angielskim) mniej więcej 2 godziny. I tu muszę powiedzieć, że troszkę rozczarowana jestem. Naczytałam się dużo o tych ogrodach i z żalem muszę przyznać, że nie są do końca takie jak sobie wyobrażałam. Część jest niesamowita, a część ... taka sobie. Co prawda warto było zobaczyć, ale oczarowana nie jestem. 







Za to potem było najlepsze ! Muzea Watykańskie !
Tego się nie da opisać słowami. Ten ogrom, przepych, bogactwo ... Coś niesamowitego. Było dla mnie niezwykłe przeżycie. Momentami zapierało dech w piersiach. 





Ogromne wrażenie wywarła na mnie sala map - wąska długa sala z przecudnie zdobionym sufitem, a po obu stronach płótna (nie wiem czy były to arrasy - nie znam się) ze starożytnymi mapami różnych części Włoch. Cudowne. 


Jednak najlepsze zostawione jest na deser. Trasy zwiedzania w muzach są tak zrobione, że jak by się nie szło i tak na koniec trafia się do Kaplicy Sykstyńskiej z niesamowitym wręcz freskiem Michała Anioła "Sąd Ostateczny". Samo przebywanie w kaplicy zdaje się być jakieś nieziemskie i nawet osoba praktycznie nie związana z kościołem (tak jak ja) czuje majestat i wręcz mistykę tego miejsca. W Kaplicy Sykstyńskiej nie wolno robić zdjęć, ani filmować, ale kilka dyskretnych fotek mamy.

 
Muzeów nie da się opisać, to trzeba po prostu zobaczyć, bo każdy kto będzie je zwiedzał odbierze je inaczej. Zdecydowanie polecam !!!

We wtorek mieliśmy jeszcze w planach Plac i Bazylikę św. Piotra z grotami watykańskimi, ale gdy wychodziliśmy z muzeów dochodziła 18.00, więc nie zdążylibyśmy wszystkiego zobaczyć, a do tego rodzice byli zmęczeni, więc postanowiliśmy przełożyć to na inny dzień. Ja musiałam tylko skoczyć kupić karty Roma PASS, a że IT była koło Placu św. Piotra, to moi rodzice podeszli że mną, żeby zobaczyć.
Na tym skończyliśmy pierwszy dzień pobytu. Wróciliśmy do mieszkanka, gdzie po wcześniejszych zakupach przygotowaliśmy obiad i do późnego wieczora siedzieliśmy przy winku i wymienialiśmy się wrażeniami i planowaliśmy następne dni :)
 

cdn... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz