Do Wadi Musa dotarliśmy wieczorem. Jest to niewielka miejscowość, licząca ok. 6,5 tys. mieszkańców przy Drodze Królewskiej. Wieczorem jest tu dość ciekawie

w ciągu dnia traci na uroku. Miasteczko pełne hoteli i turystów.
W Wadi Musa mieliśmy wynajęty nocleg na kwaterze prywatnej - poziom "0" w budynku jednorodzinnym, dwie sypialnie, salon, kuchnię i łazienkę. Zarezerwowaliśmy dwa noclegi ze śniadaniami.
Ogólnie wydawało się ok, sympatyczny właściciel, w kuchni wszystko czego potrzeba, łóżka wygodne, trochę zimno, ale nie ma co się dziwić na dworze temperatura była w okolicy zera. W sypialniach była klimatyzacja, którą można było sobie dogrzać, w łazience gorzej, ale była ciepła woda (chociaż rączka prysznicowa zepsuta). Zmęczeni pustynią szybko się położyliśmy. Na drugi dzień właściciel przyniósł nam śniadanie dla 4 osób, które wyglądało tak:
Mieliśmy kupić u nich też kolację, ale po tym co było na śniadanie i spięciu z tym związanym, zrezygnowaliśmy. Kolejne śniadanie było jeszcze ciekawsze:
Ale dość tego narzekania, bo nie po to do Wadi Musa przyjechaliśmy. W pobliżu miasteczka znajduje się najczęściej odwiedzane przez turystów miejsce w Jordanii - wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, starożytne miasto, uznane w 2007 roku za jeden z siedmiu nowych cudów świata - Petra. Co prawda wybory nowych cudów świata były dość kontrowersyjne i mocno upolitycznione, ale wybór uznawany jest powszechnie na świecie.
Faktem jest, że miejsce jest piękne i robi niesamowite wrażenie. Kiedy w 1812 roku do ruin Petry dotarł Johann L. Burckhardt, szwajcarski podróżnik, miasto było całkowicie zapomniane i owiane tajemnicą. Początki osady szacuje się na III wiek p. n. e., a w czasie swego największego rozkwitu (II w. p.n.e. - I w. n.e.) Petra była najważniejszym miastem Nabatejczyków - ludu pochodzenia arabskiego, który wzbogacił się gównie handlu karawanowym.
Obecnie Petra słynie z niesamowitych budowli wykutych w skałach i nie o same budowle chodzi. Malownicze położenie osady, wąskie korytarze skalne, którymi dochodzi się do miasta i niesamowita kolorystka skał wprawiają zwiedzających w zachwyt.
Zwiedzanie Petry rozpoczyna się od Visitors Center, gdzie można kupić bilety, albo na podstawie Jordan Pass otrzymać wejściówki. Bilet jednodniowy kosztuje 50 JOD, dwudniowy 55 JOD i trzydniowy 60 JOD. Są to ceny w przypadku, gdy turysta nocuje w Jordanii. Dla wycieczek, gdzie do Jordanii wjeżdża się na kilka godzin, tylko po to żeby zwiedzić Petrę (np. z Izraela) to koszt 90 JOD. Mając Jordan Pass wstęp jest bezpłatny, ale i tak trzeba zgłosić się w kasie (na szczęście osobnej) po imienne wejściówki. Dla chcących zwiedzać Petrę wieczorem też jest taka opcja: w wybrane dni tygodnia, jak ma się wykupiony bilet dzienny lub Jordan Pass można kupić 2 godzinny spacer po Petre za 17 JOD.
Oczywiście Visitors Center to nie tylko kasy, ale też cały kompleks restauracji, barów, toalet i sklepików z pamiątkami, koszulkami i różnymi gadżetami.
Zaraz za kasami są postoje meleksów, które, oczywiście za dodatkową opłata, dowożą prawie do Skarbca. A zaraz za bramkami stoją panowie z końmi, wjeżdżając na których możesz poczuć się jak Indiana Jonas. Oczywiście konie są w cenie biletu, tylko ich właściciele życzą sobie napiwek 10-15 JOD z 1 km przejażdżki.
Pod Skarbcem są też postoje wielbłądów i osłów, na których można jeździć po drodze skalnego miasta, myślę, że na podobnych zasadach.
a kilka kroków dalej znajdujemy się przed Skarbcem, którego zdjecia zdobią wiele okładek przewodników po Jordanii i folderów, i gdzie kręcone były sceny filmu "Indiana Jones i ostatnia krucjata"
Można by pomyśleć, że dalej też będzie tak pięknie i przyjemnie, ale tak nie do końca: potem wchodzi się na targowisko.
Dosłownie cała droga od Skarbca przez całą osadę tak właśnie wygląda: rozwalające się stoiska, duże i pstrokate tablice reklamujące lokalnych sprzedawców lub towary i do tego sporo turystów. Na szczęście to był niski sezon, nie potrafię sobie nawet wyobrazić co tam się dzieje przy 40° upale, wśród tysięcy osób. Petrę przez cały rok odwiedza ok. 1 mln turystów, z czego większa część od kwietnia do października. 27.12, dwa dni przed naszymi odwiedzinami, Petrę nawiedziła ulewa, tak wielka, że trzeba było stamtąd ewakuowano stamtąd 1700 turystów! A to był deszczowy, pochmurny dzień...
Wracając do zwiedzania - zabudowa tego starożytnego miasta zadziwia. Imponujące jest że tyle wieków temu ludzie potrafili wznosić takie budowle i oswajać nieprzyjazne tereny.
Są w Petrze także pozostałości budowli z okresu Cesarstwa Rzymskiego, które także wpisało się w historię tego miejsca
I takie ta Petra mieszane uczucia wzbudza - z jednej strony niesamowita historia, magiczne budowle, fantastyczne formacje skalne, a z drugiej kicz i "bazarowatość". Wychodzi się z grobowca, u podnóża którego takie obskurne namioty z kiczem, niestety przeważnie "made in China"
I na koniec wrażeń z Perty będzie wielka łyżka dziegciu. Wracaliśmy do głównego wyjścia, gdy już większość stoisk była zamknięta, a główna droga przy stoiskach, od strony sprzedających wyglądała tak:
I chociaż bardzo się staram, nie potrafię zrozumieć dlaczego, w miejscu, które jest jednym z cudów świata tubylcy nie zwracają na to uwagi. na pustynie można było, czemu nie tu? Naprawdę robi się człowiekowi smutno jak widzi ten syf (niestety muszę określić do dosadnie, tu nie ma miejsca na delikatność).
A wracając do zwiedzania Petry, jeden dzień to za mało. Nie udało nam się zobaczyć wszystkiego, ale niestety mieliśmy zbyt mało czasu, żeby zostać tam dwa dni. Nie zdążyliśmy wejść na punkt widokowy nad skarbcem, ani dotrzeć do Monastyru. Dlatego warto poświęcić dwa dni, żeby na spokojnie zobaczyć więcej.
My następnego dnia, jeszcze przed wyjazdem podjechaliśmy w okolice Visitors Center i weszliśmy muzeum pokazującego historię Petry i jej mieszkańców - wstęp bezpłatny, bardzo polecam.
oooo i Petra jest jedynym miejscem które byłabym skłonna zobaczyć choć jak się człowiek naoglądał w przewodnikach podrasowane foty a teraz zobaczyłam jak to na serio wygląda (z tymi straganami i śmieciami) to szczena opada. Szkoda, że tyle miejsc na swiecie zabija się wpierniczeniem w nie takiego właśnie turystycznego chłamu. Czy te rzeczy trzeba kupić w tym miejscu ? nie. Można by gdzieś indziej. Szkoda że tak ta komercja się wszedzie wpieprza.
OdpowiedzUsuńaha no ale bardziej zabiło mnie to śniadanie dla kilku osób ... :O
UsuńTo wszytko można kupić też przy wejściu - tam jest sporo miejsca i to samo sprzedają, tym bardziej, że w większości to "chińszczyzna". Kompletnie inny odbiór by był, gdy można tam było kupić herbatę czy kawę zaparzone w sposób lokalny, czy spróbować czegoś przyrządzonego w sposób lokalny, a nie magnesy z Chin czy piasek w butelkach
UsuńP.S. Śniadanie w pierwszy dzień rozwaliło nas na tyle, ze kupiliśmy prowiant w sklepie. A jeszcze było w kuchni tak zimno, że gaz w butli nie chciał współpracować i nie dało się zrobić nic na ciepło
Usuń