Jedną z wycieczek, na jaką wybraliśmy podczas pobytu na wypoczynku była Mombasa.
Z naszego hotelu wybraliśmy się tam taksówką, a dokładniej Boltem. Zamówiliśmy przejazd przez aplikację i jak taksówka wyjeżdżała z nami z hotelu też musieliśmy podać numer pokoju i strażnik spisał numer rejestracyjny samochodu. Z naszego hotelu do Mombasy było ok. 40 km (1h 20 min), ale po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w Diani, żeby zgarnąć naszych znajomych z safari, którzy akurat tam mieszkali.
Po drodze trafił nam się bardzo sympatyczny i wygadany kierowca, sporo opowiadał o swoim życiu (na razie 2 żony i 5 dzieci, ale chciałby więcej żon i dzieci), o Kenii, sporo pytał jak jest u nas. Podróż minęła nam szybko , tym bardziej, ze nie jechaliśmy na około jak wcześniej busem wiozącym nas do hotelu, tylko na skróty, promem.
Mombasa to drugie co do wielkości miasto Kenii i największy port w Afryce Wschodniej. Mieszka tu ponad 1,2 mln osób.
Przez port założony ok. XII w., przepływają towary nie tylko z Kenii, ale też z Ugandy, Ruandy, Burundi i Demokratycznej Republiki Konga. To właśnie do portu w Mombasie w 1498 dotarł pierwszy Europejczyk - Vasco da Gama
I my zaczęliśmy zwiedzanie starego miasta od starego portu
i ulicą Sir Mbarak Hinawy ruszyliśmy w stronę Fortu Jesus. Po drodze minęliśmy pierwszy hotel otwarty w Kenii w roku 1901.
Fort Jesus jest najważniejszym zabytkiem miasta. Został założony w 1591 r. na polecenie portugalskiego króla Filipa I, strzegł starego portu i był siedzibą garnizonu wojskowego. Fort przez 300 lat przechodził w rąk do rąk - rezydowali tu Portugalczycy, Arabowie, najpierw z Sułtanem Omanu, a później Zanzibaru na czele, aż w 1895 Sułtan Zanzibaru przekazał go Brytyjczykom, którym służył jako miejskie więzienie.
Forteca wzniesiona została z lokalnych materiałów, głównie skał koralowca. Była pierwszą budowlą poza Europą zaprojektowaną tak, by można było się niej skutecznie bronić przed ostrzałem artyleryjskim. Z góry (można zobaczyć na Google Maps) fort przypomina postać człowieka z rozłożonymi rękami i nogami, którego głowa skierowana jest w stronę zatoki.
W 2011 r. Fort Jesus został wpisany na Listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO.
Wstęp do Fortu kosztuje 1200 KES (ok. 36 zł), ale my wzięliśmy zwiedzanie z przewodnikiem i bardzo sympatyczna dziewczyna oprowadziła nas po zakamarkach tej budowli. Szczerze mówiąc - nic ciekawego. Nie mniej zaniedbane miejsce od pozostałych części starego miasta.
Z Fortu weszliśmy w uliczki starego miasta, które ma swój specyficzny klimat, ale w żaden sposób nie da się ich określić jako urocze, czy choćby ładne.
Zajrzeliśmy do apteki, na ulicy kupiliśmy najtańszego kokosa do picia, mijaliśmy meczety i kościoły. Ale jakoś nie mieliśmy ochoty zatrzymać się lub zwolnić kroku. Trochę czuliśmy się nieswojo.
Ponieważ w Mombasa nie ma zbyt wiele do zwiedzania czy choćby oglądania, ruszyliśmy zatem, do ostatniego miejsca, które mieliśmy zobaczyć.
Ciekawie na ulicach miasta wyglądają kolorowe autobusy i inne pojazdy, którymi można przemieszczać się nie tylko po miesicie, ale i pomiędzy miejscowościami.
Ostatnim
miejscem obowiązkowym do zobaczenia w Mombasa jest Elephant Tusk, czyli
Brama Ciosów nad Moi Ave. Miejsce to jest symbolem Mombasy i znajduje
się praktycznie w centrum miasta. Ciosy wykonane są z aluminium i
szczerze mówiąc na zdjęciach wyglądają lepiej niż w rzeczywistości.
Odhaczone ;)
Przy ulicy był park, w którym postanowiliśmy poczekać na naszego taksówkarza, bo już jadąc do Mombasy umówiliśmy się, że z nim wrócimy, wzięliśmy namiar i jak nadszedł czas to napisaliśmy skąd ma nas odebrać. Wracając do parku - wróciły moje najgorsze koszmar, czyli śmieci, śmieci i jeszcze raz śmieci. A wśród tych śmieci odpoczywający tubylcy, dokładający jeszcze więcej śmieci. Jedynie nietoperze nic sobie z tych śmieci nie robiły.
Upał był spory, więc jedynie w parku był cień, ale woleliśmy poczekać na słonecznej ulicy, niż w cieniu wśród tego - przepraszam za wyrażenie- syfu.
Na szczęście na taksówkę nie musieliśmy długo czekać, był, gdzieś w pobliżu, więc już koło 16-stej byliśmy w hotelu.
cdn...
Pierwsze skojarzenie: można spotkać golasa jak na plaży w Mombasa golców cały tłum 🤪
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nic ciekawego i mega zaniedbane wszystko. A te toalety to czym się różniły?
Ha ha ha :D Żadnych golców nie spotkałam ;)
UsuńKompletnie nic ciekawego, ale coś trzeba było robić na tym wypoczynku. Co do toalet - nie zauważyłaś? High level mają muszlę, a low level dziurę a podłodze ;)
aaaaa faktycznie :D
Usuń:D
Usuń