No i nadszedł ten dzień, kiedy zdecydowaliśmy się odwiedzić stolicę Kampanii - Neapol. Nasze pierwsze spotkanie z tym miastem (no dobrze - drugie, pierwsze było w 2009 r., przejazdem), gdy wyjechaliśmy z wypożyczalni przy lotnisku i jechaliśmy do Ercolano nie było zbyt przyjemne. Drogi, którymi jechaliśmy były zaśmiecone, wszędzie brudno, brzydko i każdy jedzie jak chce. Miałam jednak nadzieję, że jak pojedziemy poznać Neapol to go polubimy, czy tak się stało ?
Neapol jest jednym z najstarszych ciągle zamieszkanych miast Europy. Znaleziska archeologiczne wskazują, że pierwsze ślady bytności ludzi i osadnictwa w tym rejonie pochodzą z ok. 2000 r. p.n.e. Samo miasto jest znacznie młodsze, jego początki datuje się na IX w. p.n.e. Prawdopodobnie zostało założone przez żeglarzy z Rodos, jako mała faktoria handlowa. Historia miasta na przestrzeni wieków jest bardzo długa i ciekawa - Neapol przeżywał wzloty i upadki, rozkwit i utratę znaczenia, przechodził z rąk do rąk, jako miasto greckie, rzymskie, wolne miasto, później znowu hiszpańskie, francuskie, aż do włączenia go w 1860 r do Włoch. Miasto o tak bogatej historii i tak różnorodnych wpływach musi być interesujące. Czasem jednak moje oczekiwania są ... zbyt wygórowane ;)
Nie chcieliśmy jechać do Neapolu samochodem, bo po pierwsze korki, a po drugie koszty parkowania są dość spore, zdecydowaliśmy się więc na pociąg. W Ercolano są dwie linie kolejowe - jedna typowo kolejowa, druga kolejka podmiejska o nazwie Circumvezuviana, kursująca z Neapolu do Sorento, mająca stacje przy najciekawszych atrakcjach regionu. Bilet z Ercolano do Neapolu kosztuje 2,10 Euro za osobę, a podróż na dworzec Garibaldiego trwała ok. 15 minut.
Z dworca wyszliśmy wprost na Plac Garibaldiego, pod którym znajduje się Galeria Handlowa:
Z placu, zamiast jak wszyscy prawdziwi turyści, wyruszyć prosto Corso Umberto I i po drodze skręcać do wybranych zabytków zdecydowaliśmy się na spacer małym neapolitańskimi uliczkami, w poszukiwaniu klimatu miasta. A klimat ten w tamtych rejonach wygląda tak:
Tylko od czasu do czasu wśród odrapanych kamienic pojawiał się wyremontowany kościół
Trochę mnie taki obraz Neapolu zdołował. No dobrze, trochę wiedziałam, czego się spodziewać, widziałam na filmie
jak to wygląda, ale nie myślałam, że to będzie wyglądało na żywo jeszcze
gorzej i że praktycznie całe stare miasto jest w takim stanie. Bo dalej nie było lepiej. Szliśmy do Katedry wśród uliczek Forcelli - strefy historycznego centrum, to naprawdę trzeba było się bardzo starać, żeby się czymkolwiek zainteresować, o zachwycie nie wspominając.
Na dodatek, oprócz zaniedbanych, a momentami zdewastowanych budynków, jak pisałam już przy Ercolano, dużo śmieci i pełno "dzieł" pseudo graficiarzy.
Pierwszym naszym przystankiem była Katedra di Santa Maria Assunta,
gdzie w jednej z kaplic, która ze względu na swoje rozmiary mogłaby być odrębnym kościołem, przechowywane są relikwie św. Januarego.
Obok Katedry znajduje się też Muzeum Skarbca św. Januarego, gdzie znajdują się dary pozostawione w podziękowaniu za łaskę, a wśród nich np. mitra z XVIII w. ozdobiona 3328 diamentami, 198 szmaragdami i 168 rubinami.
Z Katedry ruszyliśmy dalej wśród zaniedbanych uliczek i kościołów deptakiem
pod kościół św. Dominika
mijając po drodze posąg z II w. n.e. Boga Nilu
Błądząc uliczkami dotarliśmy nawet do Uniwersytetu, ale to co tam zastaliśmy odebrało nam nawet ochotę do robienia zdjęć.
To już bliżej portu, a jednak...
A gdy pomyślałam, że chyba gorzej już być nie może, faktycznie krajobraz się nieco zmienił:
I tak dotarliśmy do Piazza del Muncipio:
gdzie znajduje się siedziba władz miejskich. Przed budynkiem znajduje się fontanna Neptuna, która ma nazwę wędrującej fontanny. Od czasu swojego powstania zmieniała już swoje miejsce 7 razy. Ostatnio w 2015 została przeniesiona z Via Medina i na mapach w gablotkach na mieście jeszcze można ją tam zlokalizować, co wprowadza dezorientację.
Z Piazza del Muncipio widać już Castel Nuovo. Zamek powstał w 2 połowie XIII wieku blisko portu. Wzniesiony został na planie trapezu z pięcioma basztami i wykutą w skale fosą:
Wewnątrz zamku znajduje się Muzeum Miejskie, którego nie zwiedzaliśmy.
Dalej ruszyliśmy w kierunku Piazza del Plebiscito, a po drodze znaleźliśmy takie perełki jak Teatro San Carlo - najstarszy teatr operowy na świecie (pierwszy sezon zainaugurowano w listopadzie 1737 roku)
oraz Galleria Umberto I, której budowa ukończyła się 1890 r. Na galerię składają się cztery pasaże połączone centralna kopułą o średnicy 16m.
Wszystko okryte jest przeszklonym dachem, a posadzki zdobią mozaiki przedstawiające m.in. znaki zodiaku. Galeria powstała na wzór Pasażu Wiktora Emanuela II w Mediolanie. Obecnie w jej wnętrzach mieszczą się sklepy, restauracje i hotel, ale dużo lokali stoi pustych.
Spod Galerii mieliśmy już tylko kilka kroków na Piazza del Plebiscito
Na placu królują dwie budowle umieszczone naprzeciw siebie - Pałac Królewski:
oraz kościół San Francesco di Paola
W pałacu znajduje się muzeum, do którego nie weszliśmy, a kościół był zamknięty.
Kolejnym miejscem, w które się udaliśmy było nabrzeże. Udaliśmy się na poszukiwania miejsca, które braliśmy pod uwagę pod kątem naszego ewentualnego zamieszkania tam na czas naszego pobytu w Kampanii.
Spacer wybrzeżem był bardzo przyjemny, bo można było tam odetchnąć od gwaru miasta, poczuć wiatr we włosach, popatrzeć na morze. Zmienił się też całkowicie krajobraz - nad morzem królują odrestaurowane kamienice, z których większość stanowią hotele.
Spacerkiem doszliśmy do kolejnego zamku - Castel dell'Ovo.
Zamek powstały w XII wieku i pełnił funkcje obronne. Zwiedzającym udostępnione są tylko mury, z których roztacza się malowniczy widok i kilka sal w wystawami czasowymi. Pozostałe pomieszczenia zajęte są przez różne firmy.
Kontynuowaliśmy spacer i doszliśmy na niewielką plażę - choć nie - plażą bym tego nie nazwała. Usiedliśmy na kamiennym murku, żeby choć trochę dać odpocząć nogom i wymoczyć je w słonej wodzie
Przed nami było jeszcze sporo chodzenia.
Po krótkim odpoczynku doszliśmy do parku Villa Comunale - ciągnącego się na ponad kilometrowym odcinku:
w którym znajduje się wiele obelisków, fontann i tym podobnych atrakcji. Jest też akwarium - ponoć interesujące, ale obecnie zamknięte ze względu na jego stan techniczny. Przy tym właśnie parku miała się znajdować nasza ewentualna kwatera. Miejsce bardzo ładne i ciekawe - ale dziś wiem, że jednak Ercolano sprawdziło się podczas naszego pobytu bardziej.
Powrotu do centrum sobie nie ułatwialiśmy ;) Poszliśmy wśród uliczek dzielnicy Chiaia, to wspinając się po schodach,to schodząc w dół
i tak doszliśmy do Via Toledo. Oczywiście zahaczając o Quartieri Sagnoli - Kwartały Hiszpańskie
Via Toledo jest to miejsce, gdzie zarówno neapolitańczycy jak i turyści lubią spędzać czas. Jest tu dużo sklepów za równo markowych, firmowych, po małe sklepy z pamiątkami, czy antykwariaty, bary, restauracje i banki
Szliśmy tak aż do Placu Dantego
a dalej skręciliśmy w Via Tribunali
na jedną pizzę, a potem w inne miejsce na drugą - o pizzy neapolitańskiej wszystko jest na moim blogu kulinarnym
Najedzeni i zmęczeni całodziennych chodzeniem skierowaliśmy się tym razem główną drogą Corso Umberto I wprost pod pomnik Garibaldiego,
skąd już było tylko kilka kroków do dworca.
Tak nam minął cały dzień w Neapolu, ubolewam jednak nad tym, że będąc tam nie zwiedzaliśmy ani zamków, ani muzeów, ale zwyczajnie nie było na to czasu. Spędzając w mieście tylko jeden dzień nie da się zobaczyć wszystkiego. Lepiej narobić sobie apetytu, aby kolejnym razem go nasycić ;)
Bo mimo tej całej brzydoty i brudu, po dniu spędzonym w Neapolu - mieście dość różnym, tętniącym życiem i przerażającym swoimi zakątkami chce się tam wrócić.
Poza tym nie napisałam jeszcze o "drugim dnie" mojego zainteresowania Neapolem. Książki jeszcze nie czytałam, film mnie nie zachwycił, ale serial wciągnął bardzo - wszystkie 3 serie. "Gomorra" Roberto Saviano. Jest to opowieść o mafii neapolitańskiej, której prawdziwe imię brzmi Camorra. Książka Saviano, film na jej podstawie i współtworzenie przez niego scenariusza serialu mają bardzo wiele wspólnego z rzeczywistością, skoro został wydany na niego wyrok śmierci... Na szczęście dotąd nie wykonany. Ale wracając do serialu - przez wiele odcinków patrzyłam na Neapol oczami bohaterów - pierwsze dwie serie to Secondigliano, w trzeciej dochodzi Forcella i słynne graffiti świętego Januarego w centrum, które przewija się w wielu scenach serialu:
Wiele miejsc widziałam, kojarzyłam, ale było mi mało. Chciałam zobaczyć słynne osiedle, gdzie rozgrywało się najwięcej scen, gdzie biło serce mafii.
Jedno dnia wróciliśmy nieco wcześniej z naszych wojaży i wyruszyliśmy do Neapolu samochodem. Zbliżał się wieczór. Zdecydowaliśmy, że najpierw nasze kroki skierujemy śladami autobusów CitiSigtSeeing. Będąc w Neapolu w ciągu dnia też myśleliśmy o takiej formie zwiedzania, ale jakoś się nam po kościach rozeszło i postawiliśmy na nasze nogi.
Zaczęliśmy więc od wybrzeża i aż do dzielnicy Posillipo
cały czas brzegiem morza. Mogliśmy podziwiać Zatokę Neapolitańską z królującym nad nią Wezuwiuszem
małą wysepkę Nisida, połączona z lądem jedynie usypaną i utwardzoną groblą,
oraz malowniczy zachód słońca
Wjechaliśmy też na wysepkę, ale było już za późno, żeby udać się w jej głąb.
Dalej ruszyliśmy w kierunku centrum i dalej na Secondigliano. Głowna ulica prowadząca przez te dzielnice ni jak się miała do dzielnicy z serialu, dojechaliśmy aż do Scampi - miejsca, w którym znajdują się osławione budynki. Niestety nie wjechaliśmy na tereny, których szukaliśmy, bo - przyznaje bez bicia - trochę się do tematu nie przygotowałam i nie do końca wiedziałam gdzie jechać, a po drugie zapadł już zmrok i jakoś tak nieswojo było. O Vele di Scampia można poczytać na przykład tutaj. A ja tak myślę sobie, że mam kolejny powód, żeby odwiedzić Neapol, choć nie wiem czy zdążę.
Z Secodigliano wracaliśmy już do Ercolano. Ale w Neapolu jeszcze raz byliśmy. W dniu wyjazdu musieliśmy oddać samochód zatankowany do pełna, a że wracaliśmy do Neapolu autostradą, to byliśmy tam wręcz błyskawicznie, zostało nam jeszcze trochę czasu, więc postanowiliśmy poszukać stacji i jeszcze ewentualnie coś zobaczyć. Dotarliśmy na uliczki przylegające do cmentarza, skąd rozpościerał się piękny widok na neapolitańskie wieżowce
Właśnie te budynki zapadły mi w pamięć, kiedy w 2009 roku przejeżdżaliśmy autostradą przez Neapol.
Zrobiliśmy tylko kilka tego typu zdjęć,
zatankowaliśmy samochód i wróciliśmy do wypożyczalni.
I tyle o tym co widzieliśmy w Neapolu. Mimo pierwszego niezbyt miłego wrażenia, mimo tego brudu, brzydoty, zniszczenia, mimo zagrożenia wybuchu wulkanu, mimo działań mafii to miasto jednak ma w sobie coś - jakiś magnetyzm, tajemnicę, ukryty czar.
Myślę, że kiedyś tam jeszcze pojadę, ale wtedy skupie się tylko na mieście, bez okolicznych wycieczek. Kto wie jak wtedy będę go odbierać...
cdn.
Informacyjnie
Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pierwsze zdjęcia oglądałam mocno zszokowana - nie wierząc, że ktoś może dobrowolnie chcieć mieszkać w tak paskudnym miejscu. Późniejsze nieco podreperowały kiepski image Neapolu, ale powiem szczerze, że mimo iż uwielbiam "Gomorrę" za klimat i generalnie całokształt, to jednak to miasto nie znajduje się na mojej podróżniczej liście nawet na najbliższe pięćdziesiąt lat ;) Wiadomo jednak, że los bywa przekorny, więc kto wie, co mi przyniesie życie...
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się także serial "Love/Hate" - coś jakby irlandzki odpowiednik "Gomorry", ale pewnie go nie znasz, skoro nawet osławionej "Gry o tron" nie oglądałaś ;) Jeśli lubisz takie klimaty, to polecam.
Moja pierwsza myśl w Neapolu była - co ja tutaj robię ? Dziwny jest ten Neapol, ale coś w sobie ma :)
UsuńCo do "Gry o tron" - nie jesteś na czasie - 6 serii obejrzałam w niecałe 2 tygodnie, potem nie mogłam się doczekać na siódmą ! Teraz kończę czytać (wszystkie tomy) i czekam na ósemkę ! A w ogóle to gdzieś zagubiłam się w sieci i nie mam adresu Twojego nowego bloga ! Podrzuć mi jak możesz!
Buźka
Hahaha! Czyli jednak i Ty połknęłaś bakcyla ;) Ale mnie rozbawiłaś, Elso :) Przy okazji też nieco zawstydziłaś, bo ja męczyłam dwa pierwsze tomy sagi chyba - nie przesadzając - ze dwa lata, albo nawet dwa i pół roku...
UsuńTeraz jesteśmy "sąsiadkami", bo działam na bloggerze: http://taita-w-irlandii.blogspot.ie
Noooo i to jak ;) Całe Westeros znam na wyrywki ;) Już zapisuję, na pewno wpadnę ;)
UsuńTo mogłabyś mi udzielać korepetycji, bo ja to już się gubię w tych zawiłościach ;)
Usuńkurcze właśnie taki mam obraz w głowie Neapolu jak z tej pierwszej części opisu. Widzę, że nie jest tam tak całkiem tragicznie ale i tak jak na Włochy to jestem zszokowana. Generalnie po tylu wizytach w Toskanii gdzie takich widoków po prostu nie ma to nie umiem sobie tego jakoś przyswoić.
OdpowiedzUsuńWidziałam wiele zaniedbanych miejsc w Italii,ale tu jest apogeum. Ale mimo wszystko ma w sobie coś :)
Usuń