Informacyjnie
Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania
sobota, 8 listopada 2014
Lanzarote I
Cały czas zastanawiałam się jak najlepiej opisać nasze wakacje i wymyśliłam ;)
Dlatego też dziś przybliżę Wam samą wyspę Lanzarote, bo warto :)
Lanzarote nie jest dużą wyspą ma mniej więcej 45 km długości i 18 km szerokości, wszystko da się zwiedzić w ciągu jednego dnia. Jest typową wyspą wulkaniczną. Wulkany na wyspie są dość młode, bo ostatni wybuchł na wyspie ok. 190 lat temu, więc wcale nie tak dawno. Na wyspie panuje krajobraz, że tak powiem, księżycowy, bądź wręcz marsjański. Wygląda to na pierwszy rzut oka, dziwnie - nie ma prawie żadnych roślin, tylko kamienie, pustkowia, zastygła lawa, ale po pewnym czasie kolorystyka tego miejsca powala, i wydaje się, że tak właśnie ma być, że to właśnie pasuje.
I teraz sobie wyobraźcie, że wśród tych surowych brunatnych krajobrazów miasteczka i wioski w jednym stylu, wszystkie domki białe, bez wieżowców (jest tylko jeden hotel w stolicy liczący 17 pięter), wśród palm i kaktusów - zupełnie jak w bajce !
Lanzarote swój klimatyczny wygląd i brak zepsucia nowoczesną architekturą zawdzięcza w bardzo dużym stopniu jednej osobie. To César Manrique - malarz, rzeźbiarz, ekolog i przede wszystkim architekt. Człowiek, który urodził się na Lanzarote i po wielu życiowych światowych epizodach w 1968 r wrócił na Lanzarote na stałe i tu też zmarł (zginął w wypadku samochodowym w pobliżu swojego domu, jechał z podporządkowanej i wymusił pierwszeństwo). Wcześniej oczywiście robiąc dla wyspy wiele dobrego. Manrique wrócił na wyspę w czasie, gdy zaczęła się turystyczna moda na "Kanary". Inwestorzy budujący hotele opanowali już Teneryfę, Gran Canarię i zaczęli wyciągać ręce ku Fuertaventurze i Lanzarote. Właśnie w połowie lat sześćdziesiątych na wyspie powstał ten 17-sto piętrowy hotel. Manrique, który m. in. zajmował się architekturą, wypracował wspólnie z władzami wyspy nowy plan zagospodarowania przestrzennego, w którym zapisane zostały zasady rozbudowy wyspy. Dlatego na wyspie znajduje się zabudowa niewysoka, najczęściej są to piętrowe budynki, rzadziej hotele są 2 - 3 piętrowe. Kolorem dominującym jest biały z niebieskimi lub zielonymi dodatkami.
Rzadko (ale jednak czasem) zdarzają się odstępstwa od tych reguł, ale jest to naprawdę niewielka ilość i jeśli już to są to barwy jasne: kremowe, pisakowe, beżowe (no dobra jeden czerwony w porcie też znalazłam ;)).
Manrique przekonał również władze wyspy do tzw. zróżnicowanego rozwoju. Blisko 47% wyspy stanowią Parki Narodowe lub Krajobrazowe, i na tych terenach nie ma możliwości budowy, na terenach pozostałych i owszem, ale tylko zgodnie z planem rozwoju miejsc hotelowych.
César Manrique jest jednak znany nie tylko ze swej walki o walory Lanzarote, to właśnie on zaprojektował (lub współtworzył) najciekawsze miejsca do zwiedzania: Park Timanfaya:
Mirador del Rio (nie byliśmy), Jameos del Aqua:
Jardin de Cactus:
oraz wiele interesujących instalacji (ruchomych rzeźb nowoczesnych)
które rozmieszczone po całej wyspie. Bardzo ciekawym miejscem jest ponoć dom artysty w korycie wyschniętego potoku Taro de Tahiche, ale niestety program naszej wycieczki nie obejmował tego miejsca.
Jak wspominałam wcześniej, Lanzarote jest bardzo ubogie we wszelaką roślinność, jednak na wyspie hoduje się winogrona i robi pyszne wina. Przoduje w tym rejon La Geria. Winogrona są sadzone w nietypowy sposób: sadzi się w dołach o głębokości ok. 3 metrów i średnicy ok. 8 metrów, korzenie winorośli sięgają gleby, a reszta jest przysypana popiołem wulkanicznym, który zatrzymuje wilgoć w ziemi. Winogrona nie pną się w górę, tylko leżą na ziemi, ale przez ten pył nie gniją, po podłoże jest cały czas suche.
Do tego każdy krzak obudowany jest murkiem, który chroni winorośle przed wiatrem, a wiatru na Lanzarote nie brakuje :) W czasie kiedy my byliśmy, nie był bardzo uciążliwy, ale ponoć czasem nieźle daje popalić !
Co do winorośli dodam, że zbiory rozpoczynają się już na początku lipca i trwają mniej więcej do końca września (w zależności od odmiany) i wszystko zbierane są ręcznie, bo nie ma szans, by wśród murków przecisnął się jakiś pojazd mechaniczny, a na dodatek owoce praktycznie leżą na ziemi. Wina z lokalnych winogron są wyśmienite - polecam !
Z ciekawostek - Lanzarote, jak i zresztą całe Wyspy Kanaryjskie - należą do grupy wysp z klimatem tzw. "wiecznej wiosny": temperatura w ciągu roku rzadko spada poniżej 15 stopni C, ale też rzadko wzrasta powyżej 30 stopni C, czyli jest idealnie. Najzimniejszym miesiącem jest oczywiście styczeń, a najcieplejszym lipiec. Temperatura na przełomie październik i listopada, czyli w okresie naszej bytności na wyspie powinna być między 23 a 25 stopni C, ale jak powiedziała przewodniczka na wycieczce zdarzają się anomalie, i akurat jak byliśmy to temperatura sięgała 30 - 33 stopni. Na szczęście był wiatr, niezbyt silny, ale skuteczny na tyle, że temperatura odczuwalna była w granicach 27-28. Ocean najcieplejszy jest właśnie w październiku i woda osiąga temperaturę 24 stopni, przy umiarkowanym zafalowaniu :)
Cudowne miejsce do życia :)))
cdn...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz