Kupiliśmy bilety, które kosztowały bagatela 25$ od osoby. Bilet był w jedną stronę - w powrotną trzeba była zapłacić drugie tyle, a pociąg wracał o 17.00. Zdecydowaliśmy się więc na powrót autobusem, który kosztował nas jedynie 3,15$ od osoby ;)
W pociągu dostaliśmy poczęstunek
i ruszyliśmy wśród naprawdę uroczych okoliczności przyrody:
foto: Internet |
Przed samym Colon mieliśmy okazję zobaczyć nowy, trzeci most łączący obie Ameryki, który jest w trakcie budowy
oraz olbrzymie wysypisko śmieci, pełne sępów
Po półtoragodzinnej podróży wysiedliśmy na dworcu w Colon:
- w sumie to nawet trudno tu mówić o dworcu, bo to po prostu był peron - i ruszyliśmy do miasta:
Już pierwsze wrażenie sprawiło, że mogłam nazwać Colon najbrzydszym miastem jakie w życiu widziałam.
Colon jest piątym co do wielkości miastem Panamy, zamieszkuje je ok. 70.000 osób. Miasto cieszy się złą sławą, występuje tu najwyższy wskaźnik przestępczości w całym kraju. Napady, rabunki, kradzieże są na porządku dziennym. W mieści panuje bardzo duże bezrobocie. W czasach budowy, a potem rozbudowy Kanału Panamskiego do miasta ściągali robotnicy, którzy po zakończeniu prac zostali bez zajęcia.
Jeśli jakiś dom wyglądał porządniej, to we wszystkich oknach miał kraty
Przy porcie było trochę lepiej:
pospacerowaliśmy wiec trochę tam i postanowiliśmy wracać.
Po drodze minęliśmy teren Strefy Wolnocłowej - jednej z największych w tym rejonie świata, będącej po Kanale Panamskim drugim źródłem przychodu kraju.
W drodze do dworca autobusowego złapała nas ulewa, po której drogi wyglądały tak:
Na szczęście za chwilę wyszło słońce i po przebrnięciu przez kolejne nieprzyjemne ulice
Dotarliśmy do dworca autobusowego i już przed 11.00 opuściliśmy Colon - byliśmy tam mniej niż 2 i pół godziny i tyle zupełnie wystarczyło ;)
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz