Z Kazbegi marszrutki jeżdżą jedynie do Tbilisi, przed nami więc były 3 godziny podróży. To znaczy wtedy tak nam się wydawało ;)
Nie zdążyliśmy na marszrutkę na 9-tą, ale spotkaliśmy naszych kompanów z wieczornej imprezki. Oni zdążyli, byli 15 minut przed 9-tą, ale marszrutka była już pełna i ich nie zabrała, więc jechali z nami.
Wyruszyliśmy godzinę później.
Tym razem po drodze mieliśmy tylko jeden przystanek, przy jakimś źródełku,
z kilkoma straganami,
Gdy dotarliśmy w końcu na Didube nagle okazało się, że nie zostajemy w Tbilisi, nie idziemy do łaźni, nie jedziemy nocnym pociągiem do Batumi, tylko przesiadamy się w kolejną marszrutkę i jedziemy do Wardzi - blisko 270 km !!! Nie wiem dlaczego tak się stało, ot, kolega sobie wymyślił. Co prawda na pociąg do Batumi szans nie mieliśmy, bo bilety podobno trzeba kupować co najmniej dwa dni wcześniej, zwłaszcza na nocny, ale spędzać cały dzień i przy 50 stopniowym upale w marszrutce to na prawdę nic ciekawego.
A jako ciekawostkę dodam tylko, że mieliśmy ze sobą tylko chleb i wodę. Na szczęście gdzieś w połowie trasy kierowca się zatrzymał przy małej przydrożnej knajpce i mogliśmy coś przekąsić.
Po 4 godzinach z szalonym kierowcą dojechaliśmy do miejscowości Achalciche, gdzie przesiedliśmy się w kolejną marszrutkę, która jeszcze godzinę wiozła nas do Wardzi.
I tak jak wyjechaliśmy o 10.00 tak o 17.40 wysiedliśmy z marszrutki - ponad 7 i pół godziny w drodze, myślałam, że w depresję popadnę ! Miałam naprawdę wszystkiego dość. Byłam wściekła, że tak daliśmy się wkręcić naszemu koledze.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że mamy mało czasu, bo twierdza jest czynna do 18-stej. Myślałam, że coś mnie zaraz trafi ! Na szczęście pan w kasie nas uspokoił, że do 18-stej można wchodzić, ale zwiedzać godzinę dłużej i spokojnie godzina nam wystarczy.
Może dwa zdania o tym co to jest Wardzia. Otóż jest to miasto-klasztor wydrążone w skale do wysokości 1.300 m n.p.m. Wardzia została wybudowana na przełomie XII i XIII wieku, pierwotnie pełniła rolę twierdzy dla wojska i miała pomieścić ok. 20 tys. żołnierzy. Ale w momencie zagrożenia chroniła się tu cała okoliczna ludność, ponoć nawet 50 tys. Z zapisków wynika, że było tu kiedyś ponad 3 tys. komnat, teraz jest ich tylko ok. 250.
Achalciche jest przynajmniej miastem i można coś tam ze sobą zrobić, a w Wardzi oprócz twierdzy i jednego hotelu nie było zupełnie nic !
Nie mieliśmy wyjścia - żadne samochody tamtędy nie jeździły, więc na stopa szanse marne, a do Achalciche było prawie 70 km !
Poszliśmy więc do hotelu (gdzie gośćmi znów byli prawie sami Polacy), dostaliśmy pokój i poszliśmy coś zjeść. Jedzenie było bardzo dobre, ale wino... szkoda słów ! Pani dała nam trzy do spróbowania, jedno gorsze od drugiego - wszystko domowej roboty, kwas totalny ! No ale wzięliśmy po lampce.
Na drugi dzień rano szybka pobudka - w końcu trzeba jak najszybciej dojechać do Batumi. A tu kolejna niespodzianka: nasz kolega stwierdził, że nie ma ochoty jechać do Batumi, więc możemy jechać - on zostaje. No i został. Trochę się wkurzyliśmy - to my jedziemy cały dzień z nim prawie na koniec świata, a na pewno na koniec Gruzji, a on teraz nie jedzie ! No i może lepiej, wreszcie trochę czasu spędzimy sami ! Poszliśmy na miejsce przyjazdu marszrutek i czekamy. Pierwsza miała być o 8.30, a tu jakoś słabo. No ale źle nie było, bo już o 8.45 się pojawiła ;))
O 10-tej byliśmy już w Achalciche i zapytaliśmy o marszrutkę do Batumi. Zaraz znalazł się kierowca, wziął od nas bagaże, kupił nam bilety i powiedział, że odjeżdża o 11.30 ! Niestety wcześniejszych nie było. Achalciche było pierwszą i ostatnią miejscowością, gdzie udało nam się zobaczyć dworzec busowy z prawdziwego zdarzenia z ręcznie napisanym rozkładem jazdy i kasą biletową !
I tak mieliśmy szczęście, bo marszrutki do Batumi odchodzą tylko 2 razy dziennie o 11.30 i 15.30
Mieliśmy więc 1,5 godziny w Achalciche. Jest to miasteczko, ok. 17 tys. mieszkańców, w tym duża grupa Polaków. Jedynym miejscem wartym uwagi jest twierdza, poszliśmy więc ją zobaczyć. I tu przeżyliśmy szok. Pierwszy raz w Gruzji (poza Tbilisi) widziałam coś tak zadbanego i świetnie wykorzystanego. Twierdza jest w świetnym stanie, odnowiona, z pięknymi ogrodami. Jest restauracja, sklepiki, miejsce do zwiedzania. Naprawdę pięknie zrobione i utrzymane.
Ale w końcu nadszedł nasz czas i nasza marszrutka ruszyła do Batumi - przez Kutaisi - jedynie 377 km ! Czyli około 6 godzin ! Niestety mimo, że jest jedna krótsza droga to nie jeżdżą nią marszrutki - jest to droga górska, często bez asfaltu, tylko dla terenówek, a przejazd zajmuje znacznie więcej niż 6 godzin. Drugi dzień w marszrutce doprowadzał mnie do łez, ale Batumi było celem naszej wyprawy i było już tak blisko...
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz