Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

wtorek, 5 maja 2020

Tam gdzie kwitną wiśnie, czyli wyprawa do Japonii cz.10 - I jeszcze raz Okinawa, czyli okolice Naha

O tym jak niewiele na Okinawie zobaczymy przekonaliśmy się już pierwszego dnia widząc jak kursują autobusy. Oczywiście składa się na to wiele czynników, ale przede wszystkim częstotliwość połączeń, a także punktualność i jazdę autobusów.
Pierwszego dnia na Okinawie wybraliśmy się do  Okinawa World Cave&Culture Park, ok. 10 km na południowy wschód o Naha, a jechaliśmy tam ponad godzinę.
Okinawa World Cave&Culture Park to turystyczny park tematyczny poświęcony kulturze Okinawy, podzielony na trzy części.
Jedną z nich jest niesamowita jaskinia Gyokusendo, największa na Okinawie, a druga co do wielkości jaskinia w Japonii.

Jaskinia ma prawie 5 km długości i liczy sobie ponad 460.000 stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów, których wiek datuje się nawet na 300.000 lat !


Dla zwiedzających oddany jest niecały kilometr, ale warto wybrać się na ten podziemny spacer, bo wrażenie jest niesamowite. Trasa jest wytyczona, łatwa i bezpieczna, poprowadzone są chodniki z poręczami, czasami pojawiają się schodki, wszystko jest dobrze oświetlone.

Wycieczka po jaskini trwa ok. godziny. Oczywiście można szybciej, ale po co :)

Druga część parku - główna i największa - to Okinawa World Kingdom Village, podobno rekonstrukcja tradycyjnej wioski z Ryukyu z warsztatami przedstawiającymi różne rzemiosła, takie jak tkactwo, garncarstwo, wytwarzanie instrumentów czy dmuchanie szkła.


Można też przebrać się w lokalne stroje i zrobić sobie zdjęcie, albo obejrzeć pokaz muzyki i tańca typowych dla regionu.



W tej części znajduje się również muzeum, którego znaczna część poświęcona jest tradycyjnemu stworzeniu Okinawy o nazwie Shīsā.
Shīsā - to artefakt kulturalny i ozdoba, pochodząca od chiński lwów, które strzegły domostwa

Shīsā przypomina lwa skrzyżowanego z psem, przeważnie występuje w parach i ten umieszczony z lewej strony ma usta zamknięte, a z prawej otwarte (choć w muzeum nie zawsze tak było).  




Shīsā z otwartymi ustami ma odpierać złe duchy, a z zamkniętymi utrzymywać dobre duchy. 
Figurki Shīsā  umieszczane są na dachach 
lub przy bramach, 
na płotach lub przy ogrodzeniach 


i mają za zadanie chronić mieszkańców przed złem.
 
Trzecią część stanowi Centrum Habu. Jest to duże terrarium z różnymi gatunkami węży, w tym z najbardziej jadowitym gadem Okinawy wężem Habu. W terrarium można gady zobaczyć, ale można też wziąć udział w pokazie (odbywają się 4 razy dziennie). My w Centrum Habu nie byliśmy, bo po pierwsze nie mieliśmy czasu, do parku przyjechaliśmy po południu i po zwiedzeniu jaskini i tak nie starczyło nam czasu na zobaczenie wszystkich atrakcji w parku, a po drugie nie wiem czy miałabym ochotę na oglądanie węży ;)
Wstęp do Okinawa World Cave&Culture Park na wszystkie 3 atrakcje kosztuje 1.700 ¥, a na jaskinię i park 1.300 ¥. Można też kupić bilet tylko do Centrum Haba wtedy jego koszt to 650 ¥.


Na południu wyspy zobaczyliśmy jeszcze Sefa Utaki. Do miejsca oddalonego od Naha o 36 km jechaliśmy 2,5 h czterema autobusami !
Święte skały Sefa Utaki jest traktowane jako wyjątkowe miejsce na Okinawie, to naturalne sanktuarium lokalnego kultu religijnego (zbliżonego do religii shintoistycznej).
Legenda związana z tym miejscem mówi, że stwórca Wysp Ryukyu i ludzi zstąpił na ziemię na wyspę Kudaka, a duchowa moc wyspy została przeniesiona na ołtarz Sanguuni, najświętsze miejsce dla mieszkańców ówczesnego królestwa.
Do ołtarza dociera się przez ten trójkątny tunel, który tworzą dwa olbrzymie skalne bloki.
Po przejściu przez tunel wychodzi się na punkt widokowy, skąd w oddali widać wyspę Kudaka.
Całe Sefa Utaki to park z egzotyczną roślinnością, występującą w dżunglach.


Wstęp do parku kosztuje 350 ¥ i na całym jego obszarze obowiązuje zakaz wspinania się po skałach.


Niestety, na miejscu, poza sanktuarium, jednym punktem widokowym 



i małą zatoczką z plażą z koralowców,
nie było nic, a do najbliższego autobusu (zresztą ostatniego w tym dniu, o 15.00) mieliśmy jeszcze dużo czasu. Ponieważ wcześniej w naszych planach było plażowanie i kąpiel w Morzu Filipińskim nie mogliśmy nie skorzystać z okazji, że w okolicy była urocza zatoczka z miejscem do kąpieli. 
Było co prawda pochmurno, ale zarówno temperatura powietrza, jaki i wody zachęcały do kąpieli. Gorzej z kamienistym dnem, ale daliśmy radę ;)





Powrót z Sefa Utaki też był dość długi, więc zgłodnieliśmy i wysiedliśmyy na obrzeżach Naha, w okolicach centrów handlowych  i tam trafiliśmy też na park przy plaży, na trasie do lotniska. 


Trasa oczywiście była dla samolotów - tam schodziły do lądowania i wydawały się na wyciągnięcie ręki.




Tylko tyle, czy może aż tyle udało nam się zobaczyć w tych kilka dni na Okinawie. Nie dotarliśmy do miejsca, gdzie była bitwa o Okinawę (choć byliśmy bardzo blisko, ale z Sefa Utaka żaden autobus tam nie jeździ),  wioski Kijoka, przylądka Hedo, czy Park Ocean Expo, znajdującego się na północy wyspy.
Nie odwiedziliśmy też żadnej z okolicznych wysepek, słynnych z bajkowych plaż i malowniczych lagun. Lista "do zobaczenia" jest naprawdę imponująco długa, nie tylko tego co na Okinawie,
ale i w całej Japonii.
Po niepełnych czterech dniach na Okinawie wsiedliśmy w samolot wiozący nas z powrotem na Honsiu, do Osaki.
cdn...

2 komentarze:

  1. świetne jest to pierwsze zdjęcie. Na pewno bym się przebrała w ten strój choćby tylko do zdjęcia :) no i kąpiel też się staram zaliczyć w każdym morzu i oceanie więc też bym plażowała gdzieś tam chwilę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pierwsze zdjęcie to grupka chłopców w tzn. hawajskich koszulach - to nie były ich ludowe stroje ;)
      Kąpieli w morzu też nie jestem w stanie sobie odmówić. Raz odpuściłam w Wietnamie, ale morze było dość wzburzone.

      Usuń