Będąc w Osace wybraliśmy się na jeden dzień do Kioto. Niektórzy twierdzą, że jeśli będąc w Japonii nie odwiedziło się Kioto, to tak jakby się wcale w Japonii nie było ;)
I coś w tym jest. My niestety byliśmy tylko jeden dzień i słowo daję, że choćby człowiek nie wiem jak się starał nie jest się w stanie zwiedzić tego miasta w jeden dzień. Ba ! nieźle się trzeba nagłowić, żeby ułożyć sobie w miarę logiczną trasę, zobaczyć jak najwięcej i nie nadkładać drogi.
Kioto przez ponad 1000 lat było stolicą Japonii. Nosiło wtedy nazwę Heian-kyō i od 794 do 1868 r. było siedzibą cesarza Japonii.
Obecnie to 1,5 mln. miasto i nowoczesna metropolia, która nie zatraciła swego historycznego ducha.
W Kioto aż 17 obiektów wpisanych jest na Listę UNESCO, a całym mieście znajduje się ponad 1000 świątyń buddyjskich i ok. 400 sanktuariów szintoistycznych. Tak że jest co zwiedzać.
Nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do Parku Cesarskiego, na terenie którego znajdują się Pałac Cesarski Kioto (Kyōto Gosho) i mniejszy kompleks pałacowy Sentō (Sentō Gosho), przy którym rozciąga się imponujący ogród.
Na teren parku weszliśmy boczną brama od strony wschodniej
i ruszyliśmy wzdłuż długiego muru okalającego właśnie Pałac Sentō.
Niestety wszystkie bramy były pozamykane
i już traciliśmy nadzieję, ale pod koniec naszej wędrówki przy ostatniej bramie spotkaliśmy panią, która tam pracowała i poinformowała nas, że pałac jest nieczynny ze względu na COVID-19, ale pokierowała nas jak dojść do do Pałacu Cesarskiego, który na szczęście był czynny.
Wejście na teren pałacu jest bezpłatne, przy wejściu otrzymuje się identyfikator zwiedzającego i sprawdzany jest bagaż.
Po terenie trzeba poruszać wyznaczoną ścieżką. Można kupić bilety wstępu do poszczególnych budynków, ale te też były w czasie naszego pobytu zamknięte dla zwiedzających.
Na terenie kompleksu znajduje się ogród, bardzo ładny, ale sporo mniejszy od tego w Sentō.
I coś w tym jest. My niestety byliśmy tylko jeden dzień i słowo daję, że choćby człowiek nie wiem jak się starał nie jest się w stanie zwiedzić tego miasta w jeden dzień. Ba ! nieźle się trzeba nagłowić, żeby ułożyć sobie w miarę logiczną trasę, zobaczyć jak najwięcej i nie nadkładać drogi.
Kioto przez ponad 1000 lat było stolicą Japonii. Nosiło wtedy nazwę Heian-kyō i od 794 do 1868 r. było siedzibą cesarza Japonii.
Obecnie to 1,5 mln. miasto i nowoczesna metropolia, która nie zatraciła swego historycznego ducha.
W Kioto aż 17 obiektów wpisanych jest na Listę UNESCO, a całym mieście znajduje się ponad 1000 świątyń buddyjskich i ok. 400 sanktuariów szintoistycznych. Tak że jest co zwiedzać.
Nasze pierwsze kroki skierowaliśmy do Parku Cesarskiego, na terenie którego znajdują się Pałac Cesarski Kioto (Kyōto Gosho) i mniejszy kompleks pałacowy Sentō (Sentō Gosho), przy którym rozciąga się imponujący ogród.
Na teren parku weszliśmy boczną brama od strony wschodniej
i ruszyliśmy wzdłuż długiego muru okalającego właśnie Pałac Sentō.
Niestety wszystkie bramy były pozamykane
i już traciliśmy nadzieję, ale pod koniec naszej wędrówki przy ostatniej bramie spotkaliśmy panią, która tam pracowała i poinformowała nas, że pałac jest nieczynny ze względu na COVID-19, ale pokierowała nas jak dojść do do Pałacu Cesarskiego, który na szczęście był czynny.
Wejście na teren pałacu jest bezpłatne, przy wejściu otrzymuje się identyfikator zwiedzającego i sprawdzany jest bagaż.
Po terenie trzeba poruszać wyznaczoną ścieżką. Można kupić bilety wstępu do poszczególnych budynków, ale te też były w czasie naszego pobytu zamknięte dla zwiedzających.
Na terenie kompleksu znajduje się ogród, bardzo ładny, ale sporo mniejszy od tego w Sentō.
Niedaleko Parku Cesarskiego wsiedliśmy w autobus i dojechaliśmy do Kinkaku-ji - Złotego Pawilonu. Jest to pagoda położona nad stawem, w którym się niesamowicie odbija, co potęguje wrażenie :)
Budowla zawdzięcza swoją nazwę dwóm górnym piętrom, które pokryte są płatkami złota.
Pagoda położona jest w malowniczym ogrodzie, po którym można zrobić przyjemny spacer. Wstęp na teren ogrodów kosztuje (gdzie oczywiście znajduje się pagoda) 400 ¥.
Niedaleko Złotego Pawilonu znajduje się najsłynniejszy kamienny ogród przy Świątyni Spokojnego Smoka - Ryōan-ji,ale tam już nie poszliśmy, ze względu na goniący nas czas :(
Znów autobusem pojechaliśmy w zupełnie inną część Kioto. Na szczęście byliśmy posiadaczami Kansai Thru Pass, o którym już pisałam przy okazji postu o środkach transportu, które obowiązywały również w autobusach Kioto.
Pojechaliśmy do Wielkiej Świątyni Heian - Heian Jingu, zbudowanej - patrząc na historię Kioto -
stosunkowo niedawno, bo 1895 na 1100-lecie ustanowienia miasta stolicą. Przy świątyni znajduje się największa brama torii na świecie.
Wejście do świątyni jest bezpłatne, płatny (600 ¥) jest wstęp do rozległych ogrodów, które rozciągają się z tyłu świątyni.
Niestety na początku marca nie wyglądają one imponująco, ale gdy tylko zaczną kwitnąć kwiaty, na pewno warto ten ogród zobaczyć.
Dalej ruszyliśmy, tym razem na piechotę, w stronę Dzielnicy Gion przechodząc obok teatrów i muzeów.
I tam też natknęliśmy się na polski akcent - zaproszenie na wystawę plakatów filmowych z okazji 100 rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych polsko - japońskich.
Chłonąc klimat uliczek Kioto doszliśmy do Parku Maruyama,
po drodze mijając Chion-in - kolejną wartą zobaczenia świątynię buddyjską, siedzibę największej szkoły buddyzmy w Japonii.
I kolejne niestety, byliśmy po 16.00, a ostatnie wejście jest o 15.50 :(
Parkiem Maruyama,
gdzie też można spotkać wiele atrakcyjnych budowli i obiektów religijnych,
doszliśmy do schodów, którymi zeszliśmy do miejsca, gdzie zaczyna się Dzielnica Gion - najsłynniejsza z pięciu dzielnic gejsz.
W tej dzielnicy znajdują się najstarsze w mieście domy, w których mieszkają gejsze i uczące się zawodu maiko, a także herbaciarnie, gdzie gejsze zabawiają gości, oraz teatry, gdzie odbywają się spektakle.
Niestety tu już był odczuwalny wpływ koronawirusa na atrakcje turystyczne, bo większość obiektów była nieczynna, no i żadnej gejszy nie spotkaliśmy :(
Kolejnym punktem, do którego się wybraliśmy była położona na wzgórzu świątynia Kiyimizu-dera (Świątynia Czystej Wody). Samo dojście do niej wśród malowniczych wąskich handlowych uliczek jest bardzo przyjemne,
ale sama świątynia robi naprawdę ogromne wrażenie ! Jest to prawdopodobnie najpopularniejsza budowla w Kioto. Powstałą w 780 r. w miejscu, gdzie ze wzgórza wypływa wodospad, którego wody wypływają z trzech źródeł i od jego czystej wody nazwę wzięła świątynia.
Miejsce jest rozległe i pięknie położone, a z góry rozciąga się malowniczy widok na Kioto.
Niestety znów się spóźniliśmy, bo świątynia jest otwarta do 18.00, a my byliśmy 15 minut wcześniej.
Ostatnim miejscem na naszej mapie Kioto było Fushimi Inari - Taisha,
świątynia ze słynnym korytarzem z tysięcy czerwonych bram torii ustawionych na ścieżce prowadzącej na szczyt góry Inari, gdzie zlokalizowana jest świątynia.
I tyle z Kioto. Jak zwykle jeden dzień kompletnie nie wystarczył na zobaczenie nawet podstawowych atrakcji. Kolejnym razem powtórka z tych atrakcji, gdzie nie zdążyliśmy wejść, plus co koniecznie trzeba zobaczyć - Zamek Nijo, czy las bambusowy. Na Kioto obowiązkowo trzeba poświęcić kilka dni.
cdn...
te świątynie są super nawet nocą i tylko z zewnątrz. Ja jeszcze nie miałam okazji nigdzie takich oglądać.
OdpowiedzUsuńFakt, robią wrażenie :)
Usuń