Trochę czasu od wyjazdu upłynęło, więc najwyższa pora rozpocząć opowieść o naszej podróży na Bali. Będzie to dłuższa opowieść w wielu odcinkach, więc siadajcie wygodnie i zapnijcie pasy 😉
Któż z nas nie zna fantastycznych opowieści o dalekich, tajemniczych krainach, wyspach wiecznie zielonych, szerokich piaszczystych plażach, wodzie turkusowej aż do bólu oczu. O tajemniczych zakatach, świątyniach rodem z Indina Jonesa…
Na fali książek i
filmów, a potem wielu blogów, czy profili w social mediach moim takim wymarzonym
miejscem była niewielka indonezyjska wyspa na Oceanie Indyjskim, czyli Bali.
Im więcej zdjęć czy
rolek widziałam, i więcej czytałam jak tam jest cudownie i pięknie, i jak
fantastycznie się tam mieszka i żyje, tym bardziej chciałam tam pojechać.
Podskórnie czułam, że to moje miejsce na ziemi.
Kilka razy podchodziłam
do planowania wyjazdu tam, ale ciągle te plany się zmieniały. Aż do tego roku. W
marcu obchodziłam 50-te urodziny i wymyśliłam sobie, że chciałabym spędzić je
na Bali, a mój Mąż szybko temat podłapał i decyzja zapadła. Lecimy!
Podróż
planowaliśmy w sumie mniej niż miesiąc przed wylotem, więc za dużego wyboru
lotów też nie mieliśmy, tym bardziej, że do konkretnego dnia marca musieliśmy wrócić,
bo leciałam w kolejną podróż. Najlepszą opcją zarówno cenową, jak i czasową okazało
się KLM. Lot mieliśmy z jedną przesiadką – lecieliśmy z Wrocławia do
Amsterdamu,
i potem bezpośrednio na Bali z międzylądowaniem w Singapurze. Cała
podróż trwała ok. 23 godziny (oczywiście liczę z przerwami 5 godzin w Amsterdamie
i prawie godzinę w Singapurze).
Lot minął nam
dobrze, wiadomo tyle godzin bywa uciążliwe, ale można trochę pospać, poczytać,
coś obejrzeć czy posłuchać.
I tak 22.02.2024 ok. godziny 21.00 wylądowaliśmy na mojej wymarzonej wyspie.
no no no ciekawie się zapowiada :D i nie będą to fotki na beli siana podpisane wakacje na Bali ;)
OdpowiedzUsuńNo nie będą :) Sporo się działo, bo prawie 3 tygodnie tam spędziliśmy. I to niekoniecznie "instagramowe" wakacje były ;)
Usuń