Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

czwartek, 10 października 2024

Trochę NIEinstagramowe Bali, cz. 7 W drodze na północ

Kolejnego dnia po śniadaniu ruszyliśmy w dalsza podróż. Tym razem udawaliśmy się na północny zachód wyspy. Mieliśmy przed sobą ponad 100 km, a już nauczyliśmy się, że jak Google na Bali mówi, że 100 km jedzie się 3 godziny, to się z tym faktem nie dyskutuje 😉 bo to i tak dość szybko :D
Tym bardziej że po drodze mieliśmy zaplanowane jeszcze zwiedzane świątyni Ulun Danu Bratan, oddalonej od naszej miejscówki o niecałe 30 km (50 minut). Po drodze, jakieś 4 km przed Bedugul, pokazała nam się atrakcja, której nie mieliśmy w planach, a gdzie spędziliśmy blisko 2 godziny. Wjechaliśmy na parking, kupiliśmy bilety już po chwili byliśmy w bardzo ładnym i dobrze zadbanym ogrodzie kwiatowym, a jakże prostej nazwie „The Bloomens Garden”.
Jest to miejsce całkiem nowe, powstało w 2019 roku i to widać, bo roślinność nie jest jeszcze tak dzika i bujna. Turystów zbyt wielu tu nie było, więc bez pośpiechu i bez problemu mogliśmy obejść cały ogród, porobić zdjęcia i odpocząć. Nie wiem na ile ten obiekt jest już znany, ale w przyszłości będzie to iście Instagram’owa miejscówka – są stanowiska do robienia zdjęć w różnych okolicznościach, więc z pewnością jeszcze będzie tu tłoczno.












Są też domki i można na miejscu przenocować.

Na razie jest ładnie, wszystko jest zadbane, równiutko przycięte.  Z tyłu ogrodu są niewielkie plantacje kawę, gdzie można zobaczyć, jak te roślinki rosną i jest kawiarnia, 




gdzie można napić się kawy i zjeść np. zielone kokosowe ciasteczka. 





My zdecydowaliśmy się na „Kopi luwak” – to gatunek kawy , które wytwarza się ziaren wydobywanych z odchodów zwierzęcia o nazwie łaskun palmowy, w Indonezji zwany luwakiem.
Luwak chętnie zjada owoce kawowca, ale nie trawi jego nasion, tylko miąższ. Po nadtrawieniu i lekkim sfermentowaniu przechodzą przez przewód pokarmowy zwierzaka i są wydalane. Luwak zjada tylko najlepsze owoce, a podczas przejścia przez przewód pokarmowy łaskuna ziarna kawy tracą gorzki smak  i wytwarzana z nich kawa jest sporo łagodniejsza. Kopi luwak jest jedną z najdroższych kaw na świecie. A sam luwak to bardzo przyjazne i sympatyczne zwierzątko.
Z The Bloomens Garden pojechaliśmy już do świątyni. Odcinek 3,5 km jechaliśmy ponad pół godziny. Wjechaliśmy na parking (oczywiście płatny 5.000 IDR, innych tam nie ma), kupiliśmy bilety (75.000 IDR – ok. 20 PLN) i poszliśmy zwiedzać świątynię. Jest to hinduistyczna świątynia powstała w XVII wieku i poświęcona została bogini wody, jezior i rzek Dewi Danu. Rolnicy uprawiający ryż pielgrzymują tu z ofiarami i proszą o odpowiednią ilość deszczu do zasilania pól. Oczywiście nie brakuje tu obiektów poświęconych innym bóstwom, np. Shivie czy też buddyjska stupa i świątynia poświęcona Buddzie.



Naczytałam się przed przyjazdem Ulun Danu Bratan to miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć. Malownicza i niezwykła położona na brzegu jeziora Bratan, zawieszona na jeziorze, otoczona baśniowym ogrodem, jedno z najczęściej fotografowanych miejsc na Bali – tak stanowią opisy. 
Jednak mnie osobiście miejsce to nie urzekło. Ogród duży, zadbany, świątynne budynki można zobaczyć tylko z zewnątrz. W dodatku najistotniejsza część kompleksu – 11-poziomowa wieża meru była w remoncie. 









Miejsce ładne, ale nie porywające. Dodatkowo wśród omszałych obiektów świątynnych powstawiano dużo dekoracji i bram typowo pod turystów do zrobienia Instagram’owe zdjęcia
W godzinę obeszliśmy cały obiekt, a jeszcze część tego czasu przeczekaliśmy pod dachem, bo podczas naszego pobytu nadciągnął kolejny deszcz.







Niedaleko świątyni (kilka kilometrów) znajduje się Balijski Ogród Botaniczny. Niestety dotarliśmy do niego po 15.00, a czynny jest tylko do 16.00, więc nie było sensu wchodzić, bo zobaczylibyśmy niewiele ze 160 hektarów ogrodu. Myślę, że bardziej by mi się spodobał niż świątynia
😉
Ruszyliśmy więc w dalszą drogę, po drodze zatrzymując się w punkcie widokowym, który opanowały małpy, 


i potem drugi raz na jedzenie i podziwianie jeziora Buyan.




Do kolejnego hotelu dotarliśmy po 19.00, ale o tym następnym razem

cdn…

2 komentarze:

  1. Myślę, że za parę lat spokojnie będziesz mogła się pochwalić, że byłaś w Blooms Garden, zanim stało się to modne ;) Miejsce zdecydowanie ma potencjał, tak jak piszesz, pewnie będzie hitem instagramowym.
    Spodobały mi się te czerwone kwiaty (a la szałwia) "wylewające" się z wazonów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę ;)
      Te wazony były cudne, a jak te kwiaty jeszcze trochę podrosną to dopiero będzie widok

      Usuń