Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

piątek, 18 października 2024

Trochę NIEinstagramowe Bali, cz. 8 Z widokiem na Jawę, czyli pólnocno - zachodnia część wyspy

Kolejne dwa dni spędziliśmy na północnym zachodzie wyspy, który nieco różni się od południowego Bali, choćby dla tego, że jest tu dużo mniej turystów, rzadko kto tu dociera.
Do hotelu Naya Gawana przyjechaliśmy wieczorem, ale już na pierwszy rzut oka wiedzieliśmy, że to był dobry wybór. Pokój nie był duży, ale całkiem klimatyczny, z to łazienka spodobała nam się bardzo – była na zewnątrz. Niestety to co na pierwszy rzut oka wydawało się super, w rzeczywistości już takie nie było. A ta rzeczywistość to była chmara komarów, gdy tylko zapadł zmrok. Naprawdę trudno było się wykąpać, czy skorzystać z toalety!






W ciągu dnia zwiedziliśmy cały teren hotelu – całkiem spory i zadbany, z porozsiewanym domkami o różnej wielkości i różnym standardzie. Na terenie znajduje się duży basen, przystań, a nawet baza nurkowa.




Na śniadania też nie można było narzekać, bo było i urozmaicone i smaczne.






Na terenie były też porozstawiane dystrybutory zimnej wody.

Okolica hotelu nie okazała się zbyt interesująca. Typowe domy balijskie, żadnych miejsc wartych skomentowania albo opisania. Nawet tereny do pozyskiwania soli, były zaniedbane i poniszczone.
Pierwszego dnia po śniadaniu wybraliśmy się do Taman Nasional Bali Barat, czyli Parku Narodowego Zachodniego Bali. Wstęp dla obcokrajowca kosztuje 200.000 IDR (ok. 50 zł), jest tam kilka tras, można pospacerować, są też inne atrakcje, zwiedzanie jeepem, czy łódką, ale to już dodatkowo płatne. Dodatkowo płatne jest też zwiedzanie parku z przewodnikiem (600.000 IDR od osoby zamiast 200.000 IDR) i na wejściu do parku okazało się, że albo idziemy z przewodnikiem, albo … wcale. Zrezygnowaliśmy.
Z pod bram parku wyruszyliśmy do najbardziej wysuniętej na zachód miejscowości na Bali, czyli do Gilimanuk. Jest to niewielkie miasto typowo portowe, skąd przez Cieśninę Balijską jest tylko 3 km na Jawę. 

W sumie tylko po to ktokolwiek przybywa do tego miasta, bo ani nie jest ładne, ani interesujące, nie ma tu nic do zwiedzania ani zobaczenia, a plaża miejska wygląda tak:









Dojechaliśmy do portu, poszliśmy na plażę, potem objechaliśmy miasteczko robiąc tylko przerwę na przekąszenie owoców i postanowiliśmy wrócić w okolice hotelu, bo nic więcej do roboty tam nie było.






Po drodze obserwując mapę Google wynalazłam, że niedaleko jest Romantic Beach, więc może pojedziemy trochę poplażować. Już droga sugerował co możemy zobaczyć na miejscu, jednak tego co zastaliśmy nie spodziewałam się zupełnie. Szczerze mówiąc brakuje mi słów, żeby opisać ten brud, bałagan i zniszczenia jakie tam zastaliśmy, zresztą zobaczcie sami:








Nie tak wyobrażałam sobie Bali, a im dłużej tam byliśmy, tym bardziej byłam rozczarowana i tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że nie polubię tej wyspy.
W drodze do hotelu zatrzymaliśmy się w przydrożnym Warungu na jedzeniu – miejsce typowo dla lokalnych – nie wyglądało, ale smakowało wybornie.


Na kolejny dzień wykupiliśmy w lokalnym punkcie turystycznym wycieczkę na wyspę Menjangan. Wyspa oddalona jest od lądu o około 10 km i jest częścią Parku Narodowego Zachodniego Bali, o którym już wspomniałam. Samo słowo „menjangan” znaczy w języku jawajskim „jeleń”. Wyspa otoczona jest przez rafę koralową i ciekawe ukształtowanie podwodnych terenów, więc ściąga turystów na nurkowania i snorkeling, i to właśnie snorkeilnig był celem naszej wyprawy. Podobno Mejjangan to najbardziej interesujące miejsce do nurkowania na całym Bali, a podwodne skarby ciągną się aż do 60 m głębokości.

Nasza wycieczka trwała 4 godziny. Rano z pomostu przy hotelu zabrała nas łódź, popłynęliśmy na wyspę, gdzie mieliśmy 1,5h pływania i snurkowania, potem obiad na wyspie, w towarzystwie jelonków, a po obiedzie kolejna godzina snokelingu. No i powrót do hotelu. Koszt takiej imprezy to 550.000 IDR od osoby (ok. 140 zł) w tym wypożyczenie sprzętu, posiłek, woda i opieka przewodnika.





Była to najfajniejsza atrakcja na zachodnim Bali, było świetnie. Pierwszy raz snurkowałąm na rafie i podwodne życie niesamowicie mnie urzekło. Było pięknie, aż tak, że nie był to nasz ostatni snorkeling na tych wakacjach
😉





Po powrocie do hotelu wybraliśmy się jeszcze na lokalną plażę, która znajdowała się niedaleko naszego hotelu. Wypatrzyliśmy ją płynąc na wyspę, bo wcześniej nie wiedzieliśmy o jej istnieniu. Plaża była typowo lokalna, bo żadnych obcokrajowców poza  nami tam nie było. Pospacerowaliśmy, chwilę odpoczęliśmy, pożartowaliśmy z plakatu sugerującego, że to turyści śmiecą i pojechaliśmy na obiad 





– tym razem w inne miejsce, gdzie kury skakały po stołach, ale jedzenie było wyśmienite i gospodarze bardzo się starali.




Kolejnego dnia opuściliśmy północno –  zachodni kraniec Bali. Jeśli będąc na Bali macie dużo czasu, chcecie oderwać się od turystycznych miejsc i nie zależy wam na estetycznych wrażeniach, lub jesteś zapalonym nurkiem to można kilka dni spędzić w tych okolicach, w przeciwnym razie można sobie odpuścić.

 
cdn...

2 komentarze:

  1. Ale się cieszę, że skończyłam mój lunch, zanim dotarłam do zdjęcia tej obskurnej toalety (a jeszcze lepiej, że go nie zwróciłam!) ;)

    Za to podwodne zdjęcia zachwycają - jak je zrobiliście? Nigdy nie nurkowałam, więc tym bardziej doceniam, bo pewnie nie uda mi się przeżyć tego na własnej skórze.

    Uśmiechnęłam się pod nosem, jak zobaczyłam napis "MamaSuka" na Waszych talerzykach z warungu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze Ci powiedzieć, ze nie była najgorsza... widziałam straszniejsze ;)
      Podwodne zdjęcia robiliśmy kamerą GoPro, zresztą nie tylko zdjęcia, ale i filmiki. Na takim snurkowaniu byłam pierwszy raz w życiu i bardzo mnie wciągnęło. Wcześniej gdzieś tam pływałam sobie sama, jakieś rybki pod wodą oglądałam, ale to było co innego. Tak bardzo mi się spodobało, że jeszcze raz będąc na Bali zdecydowaliśmy się na te wodne atrakcje - jeszcze o tym będzie :)
      Pewnie gdyby nie mój wypadek, to zapisalibyśmy się w tym roku na kurs nurkowania - takie intro na basenie, no, ale co się odwlecze... ;)
      "MamaSuka" pisane razem tzn. "otwarte" ale pisane osobno oznacza "mama lubi", ale uśmiech wzbudza ;)

      Usuń