Kolejnego dnia pobudka była o 5.30, śniadanie dostaliśmy na wynos i ruszyliśmy do kolejnych parków. Przed nami było ponad 400 km, w planach aż dwie atrakcje: rejs po Jeziorze Naivasha i zwiedzanie Parku Nakuru Lake. Niestety w tym dniu zrealizowaliśmy tylko drugi punkt wycieczki.
Gdy tylko wyjechaliśmy na drogę główną (chyba najwyżej skategoryzowaną) w kierunku Nairobi, trafiliśmy na
korek.
Nasz kierowca najpierw próbował poruszać się przeciwnym pasem, ale był ruch, więc postanowił zjechać z drogi i pojechać przez pola. Błoto było ogromne, kilka samochodów stało zakopanych w nim do połowy kół, a my pędziliśmy po tym błocie jak po lodowisku.
Kilka razy weszliśmy w ślizg, a raz już oczami wyobraźni widziałam jak przewracamy się na bok! Na szczęście jakimś cudem udało nam się wyjechać na drogę odjazdową do głównej. Ale drugi kierowca nie miał tyle szczęścia lub umiejętności i zaraz po zjeździe z drogi się zakopał! Korek ruszył, a my niby nadrobiliśmy jakieś 15 minut, ale zaraz potem straciliśmy 1,5 godziny. Bus, który się zakopał stał niecały kilometr od nas, w wyciągnięcie go trwało właśnie tyle czasu.
Bardzo nie podobało nam się zachowanie naszego kierowcy i z całą stanowczością zażądaliśmy większej ostrożności. Możemy sobie odpuścić jaką atrakcję, ale nie chcemy wypadku!
Niestety nie był to koniec przygód, gdy już minęliśmy Nairobi i znów jechaliśmy w kenijskim korku, drugi bus (ten co się zakopał) miał stłuczkę z dostawczakiem. Na początki wyglądało to dość nieciekawie, ale okazało się, że poza kilkoma rysami na karoserii nie ma innych uszkodzeń. Ale kolejna godzina nam uciekła...
W końcu po ponad 9 godzinach podróży dotarliśmy na naszej kolejnej lodgy - The Pelikan Lodge, nad jeziorem Elementaita
i po szybkim lunchu i wrzuceniu naszych rzeczy do pokoi ruszyliśmy na kolejne safari do Parku Narodowego Nakuru Lake.
Jezioro Nakuru jest jednym z najwyżej położonych jezior w Kenii - znajduje się na wysokości 1759 m n.p.m. Wody jeziora są alkaliczne, słone, a ich głębokość nie przekracza 1 metra. Powierzchnia jeziora jest zmienna, obecnie zajmuje ok 62 m², chociaż zdarzają się okresy, kiedy zmniejsza się do 7 km².
Jezioro znajduje się na terenie niewielkiego Parku Narodowego, którego całkowita powierzchnia wynosi 188 km².
Park jest w całości ogrodzony, co ma na celu ścisłą ochronę 56 gatunków ssaków, w tym zagrożonego wyginięciem białego nosorożca. Park słynie głównie z różowych flamingów, których ilość w okresie największej koncentracji sięgała nawet 2 milionów. Jednak, ze względu na fakt wysychania jeziora w ostatnich dekadach przylatuje ich znacznie mniej.
Niestety my w parku spędziliśmy niewiele ponad godzinę, ale mieliśmy dużo szczęścia, bo zaraz po wjeździe spotkaliśmy grupkę nosorożców, co podobno nie każdemu się udaje.
Mimo, że park słynie z flamingów, to my ich nie widzieliśmy, ale trudno się dziwić przejazd
był bardzo szybki, a gdy tylko wyjechaliśmy z parku zaczęło się
ściemniać.
Po kolacji dość szybko poszliśmy spać, dzień był długi, a kolejnego znów czekała nas pobudka. Tym razem o.5.45.
cdn...
tacy szaleni kierowcy przerażają. Człowiek jedzie na drugi koniec świata na wycieczkę a może zginąć w wypadku na drodze. Podobne atrakcje są w USA (zobaczyć na żywo bizony i inne wielkie zwierzęta) ale tam chociaż jest bezpieczniej. Jednak jestem tchórzem :D
OdpowiedzUsuńNaszego kierowcę cytat:"Bóg prowadzi" i nic się nie stanie, ale przejął się naszą krytyką i potem jeździł ostrożniej, chociaż jeszcze raz "wyciął" nam taki numer, ale to mu wybaczyliśmy (jeszcze o tym będzie). Niestety, nigdzie nie widziałam tak wielu stłuczek i samochodów w rowach jak w Kenii, choć wbrew pozorom oni jeżdżą oni dość wolno (dużo samochodów, mało dróg nie ma gdzie się rozpędzić)
Usuńtaaaa Bóg go prowadzi ... przeraża mnie takie podejście ludzi w tych krajach.
Usuńno właśnie...
UsuńJak przeczytałam o tym rajdowych zapędach kierowców, to od razu usłyszałam w głowie słowa piosenki Wodeckiego: "Afryka dzika..." ;) Dobrze, że wróciliście stamtąd cało! To wyprawa nie na moje nerwy! Dołączam do grupy tchórzów Polly :)
OdpowiedzUsuńNie było aż tak strasznie, potem już się pilnował :)
UsuńChociaż tyle, że wziął sobie Wasze słowa do serca, bo niektórym to w ogóle nie można zwrócić uwagi - od razu obraza majestatu i jeszcze na złość potrafią zrobić!
UsuńMyślę, że bał się, ze zgłosimy to do biura podróży, bo biuro ich zatrudnia
UsuńCzy Wy w ogóle odpoczęliście podczas tego wyjazdu tak psychicznie, bo fizycznie chyba nie? Pobudka w nocy, a później przez parę godzin na ruchomym fotelu? Ja od czytania jestem zestresowana (kierowcą) i zmęczona (z niewyspania) :) Mam nadzieję, że chociaż często zatrzymywaliście się na jedzenie :)
OdpowiedzUsuńOdpoczęliśmy i to bardzo!
UsuńSama objazdówka trochę męcząca była, no bo tyle czasu w busiku, ale byliśmy wyspani! Spać chodziliśmy ok. 21.00. Nie można było wychodzić poza teren lodgy, a że nie było co robić na terenie to chodziliśmy wcześnie spać. Dosypialiśmy też w busie na dłuższych "przelotach". Na jedzenie w sumie się nie zatrzymywaliśmy... Śniadanie w lodgy, albo na wynos, obiad w lodgy, kolacja w lodgy. Poza tym w parkach nie było nawet opcji zatrzymać się na siku, bo tylko w wyznaczonych miejscach można opuścić samochód i to też pod warunkiem, że nie ma w okolicy zwierzyny.
A po tygodniu na objazdówce był tydzień na all inclusive ;)
Z tego co piszesz to faktycznie nie było tak męcząco. Cisza nocna wcześnie to i w szachy można było zagrać.
UsuńNo nie było. Oficjalnej ciszy nocnej też nie było, ale dobrze było się wyspać :)
Usuń