Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

niedziela, 17 lutego 2019

Wycieczka po wyspie Sal - Wyspy Zielonego Przylądka

Pierwszego dnia, zaraz po przyjeździe poszliśmy na plażę. Nie było jeszcze przygotowanych pokoi, więc zostawiliśmy walizki i wybraliśmy się zwiedzać okolicę. Zaraz po wyjściu za ośrodek usłyszeliśmy powitanie po polsku i dostaliśmy ofertę wycieczki po wyspie. Osobą zagadującą był rodowity Kabowerdańczyk - Boris Biedronka. To młody chłopak, który kieruje swoją ofertę głównie do turystów z Polski. Nie będę tu opisywała jego historii, ani skąd wziął się pomysł - może sami będziecie, to będzie okazja się dowiedzieć :) W każdym razie Boris mówi po polsku świetnie, jak na czas jaki się uczy, uczy się języka polskiego codziennie, a poza tym jest sympatycznym, pracowitym młodym człowiekiem, który chętnie chodzi w polskich koszulkach.


A slogan "codziennie niskie ceny" nie jest bez pokrycia - wycieczka z Itaki kosztowała 45 Euro, a u Borisa za ten sam program, a nawet jeden punkt więcej 20 Euro ! W obu wycieczkach trzeba doliczyć koszty wstępu do płatnych atrakcji. Co więcej Biuro Podróży obwozi turystów busem, a Boris pickupami. Jak my jechaliśmy było 7 pickupów i ponad 60 osób.

O 9.00 wyruszyliśmy kawalkadą samochodów w pierwsze miejsce - niedaleko plaży, skąd rozciąga się widok na Lwią Górę.
Kolejnym punktem była mała miejscowość Muideira, skąd też dobrze widać Lwią Górę.


Z wybrzeża pojechaliśmy do centrum - do stolicy wyspy Sal - Esparagos. Jest to jedyne miasto na wyspie i liczy sobie blisko 17 tys. mieszkańców.



Na obrzeżach miasta znajduje się więzienie
a w centrum stadion
Po obejrzeniu miasteczka ze szczytu wzgórza wróciliśmy za zachodnie wybrzeże do miejscowości Palmeira - wioski rybackiej, gdzie znajduje się główny rybacki port wyspy.




Palmeirę zamieszkuje ok. 1,5 tys. mieszkańców


Sama wioseczka zrobiła na mnie wrażenie, bo jest bardzo czysta, zadbana i kolorowa.


Kilka kilometrów na północ od Palmeiry znajduje się kolejna atrakcja wyspy - Buracona. Jest to specyficznie położona zatoka skalna, gdzie fale tworzą spektakl ze skałami, a kolory wody mienią się różnymi odcieniami błękitu i zieleni




Na miejscu można zobaczyć też błękitne oko, które w słoneczne dni wygląda tak:
foto: Internet
foto: Internet
Niestety, akurat w dniu gdy mieliśmy wycieczkę niebo było zachmurzone i widzieliśmy tylko tyle
Wstęp do Buracona kosztuje 3 Euro od osoby. Można tam również wykąpać w naturalnych basenach, ale my nie skorzystaliśmy.

Dalej ruszyliśmy pustynną drogą
w stronę Terra Boa, gdzie mogliśmy zobaczyć na własne oczy fatamorganę

Tak, tak, tam na horyzoncie to co wygląda na wodę to nie woda ... ;)
Kolejnym punktem programu był obiad w stolicy wyspy - Espargos, gdzie byliśmy już wcześniej. Tym razem jechaliśmy z innej strony przez slumsy, gdzie naprawdę mieszkają ludzie...



i stąd wjeżdżało się na kolorowe ulice miasta
Po obiedzie w stolicy pojechaliśmy dalej, tym razem w stronę wschodniego wybrzeża wyspy.
Po ok. 5 km dojechaliśmy do Pedra de Lume - saliny zlokalizowanej w kraterze wulkanu.

Miejsce to istnieje od początku XIX wieku

a do lat 80-tych XX wieku była tu wydobywana sól.
Obecnie jest to atrakcja turystyczna, przede wszystkim ze względu na stawy o właściwościach leczniczych o bardzoo dużym zagęszczeniu soli.
Kąpaliśmy się w stawie - nie da się zanurzyć, ani nawet pływać. Zasolenie jest tak duże, że wypycha człowieka na powierzchnię.

Wstęp do salin kosztuje 5 Euro od osoby, bilety kupuje się w kasie na parkingu.
Ostatnim punktem naszej podróży była plaża rekinów.
Jechaliśmy drogą przez plażę
po drodze minęliśmy wrak zatopionego statku
by kilkaset metrów dalej zatrzymać się przy plaży z dwiema czy trzem budkami, gdzie za 2 euro można wypożyczyć buty do pływania


My mieliśmy swoje ;) Ruszyliśmy więc na poszukiwanie rekinów.
Po południu było ich już niewiele, ale widzieliśmy je z kilku metrów. Nie są to oczywiście ludojady, tylko rekiny kompletnie nie groźne dla ludzi.

Do hotelu wróciliśmy przed 19-stą. Była to długa wycieczka, mimo, że planowo miała skoczyć się ok. 16.30. Wróciliśmy bardzo zadowoleni i cieszymy się, że wybraliśmy wycieczkę z Borisem, a nie z biurem podróży. W dniu wyjazdu Boris przyszedł pożegnać się z całą grupą i na pożegnanie każdemu, kto był z nim na wycieczce wręczył bransoletkę z imieniem uczestnika. Te bransoletki są bardzo popularne na Sal, można kupić po 2 Euro, albo z imieniem, albo z najpopularniejszym napisem "NO STRESS", albo z dowolnym napisem.
Polecam Borisa Biedronkę, jak będziecie chcieli zwiedzać Sal to z nim.

P.S. Zapomniałam dodać, że przy wjeździe na Wyspy Zielonego Przylądka trzeba zakupić wizę - z Biurem Podróży 150 zł za osobę, indywidualnie na lotnisku 30 euro za osobę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz