Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

piątek, 10 kwietnia 2020

Tam gdzie kwitną wiśnie, czyli wyprawa do Japonii cz.5 - Po prostu TOKIO

Pierwszym punktem naszej podróży po Japonii było Tokio. Mieliśmy spędzić tam prawie 4 dni.
Tokio , jak już wspominałam, jako obszar metropolitalny to największe skupisko ludzi na świecie. Zamieszkuje ją mniej więcej tyle ludzi co Polskę ! To wyobraźcie sobie teraz, że wszyscy obywatele Polski zamieszkują teren wielkości województwa lubuskiego. Tak właśnie wygląda aglomeracja Tokio - na niecałych 14 tys. km² zamieszkuje ok. 38 mln mieszkańców.
Takie liczby i TAKIE miasto musi robić wrażenie.


Choć tak naprawdę Tokio to nie miasto - oficjalnie to prefektura metropolitalna. Sama nazwa Tōkyō - oznacza dosłownie "Wschodnią Stolicę" i w 1868 roku, kiedy została stolicą zastąpiła dotychczasową nazwę Edo.
Nas plan na Tokio był genialnie prosty. Po poszperaniu w przewodniku  i rzucie oka na mapę dzień przyjazdu miał być na rozeznanie, w kolejnym dniu robimy kilka punktów w dzielnicy północnej, potem dzielnice zachodnie, a na dzień maratonu centrum. Powiem krótko, to nie był dobry plan.
Tokio nie da się tak po prostu zobaczyć w trzy czy cztery dni i pojechać sobie dalej. Choćby się człowiek bardzo starał. Tokio to nie miasto, Tokio to przeżycia, emocje, magia i niespodzianki za każdym rogiem. Tokio nie da się porównać z żadnym miastem jakie do tej pory widziałam. To jest po prostu TOKIO.


To miasto pochłonęło mnie od pierwszego wejrzenia. Gdy wysiedliśmy z autobusu już byłam pod wrażeniem i tak mi zostało. Nie przeszkadzało mi to, że poszliśmy złą drogą do hotelu i nadrobiliśmy spory kawałek, z tobołami na plecach, po przecież i tak długiej podróży. Już chyba wtedy wiedziałam, że nasz plan wziął w łeb i na pewno w tak krótkim czasie nie zobaczymy tego co chcemy.

W Tokio mieszkaliśmy w małym hotelu popularnej w Japonii sieci APA, w APA Hotel SHINTOMICHO-EKIMAE.
Do Tokyo Station mieliśmy jakieś 15 minut na piechotę, a do najbliższej stacji metra ok. 100 m.
A sama dzielnica dzielnica  okazała się spokojnym miejscem.


 

Pokój mieliśmy chyba najmniejszy z całego naszego pobytu ok. 9 m²: łóżko, toaletka i wąskie przejście.



Łazienka też raczej z tych mniejszych (ok. 2 m²),
ale z bardzo ciekawymi rozwiązaniami hydraulicznymi, np. z takim kranem ;)

Trochę ze śniadaniami nie trafiliśmy,były w stylu pseudo - śródziemnomorskim, bo taki był klimat miejsca przy hotelu, gdzie nam je serwowano.
W sumie przez cztery dni mieliśmy na śniadanie to samo, ale jak się potem okazało, można trafić jeszcze gorzej ;)
Hotel kosztował 38.700 ¥ za pokój dwuosobowy ze śniadaniem za cztery noce.


Po przyjeździe troszkę się ogarnęliśmy, i od razu ruszyliśmy na spotkanie z tym niezwykłym miastem. Oczywiście najpierw nasze kroki skierowaliśmy do najbliższej restauracji na wyśmienity ramen
Jak wcześniej wspomniałam, do dworca mieliśmy tylko 15 minut spokojnego marszu, a stamtąd tylko 10 minut spaceru wśród imponujących wieżowców dzieliło nas od Pałacu Cesarskiego.
Jest to rezydencja rodziny cesarskiej. Teren posiadłości to najdroższa ziemia w Japonii, dodatkowo objęta wieloma restrykcjami, np. pod pałacem nie biegną żadne linie metra ani kolei.
Niestety pałac jest nieczynny dla turystów, można go oglądać tylko z daleka.
 
 

Na teren pałacu można wejść tylko dwa razy do roku: 2 stycznia, kiedy cesarz wraz z rodziną pojawia się na balkonie i przemawia do zebranych, i drugi raz w dniu urodzin cesarza (choć w tym roku ze względu na koronowirusa obchody urodzin cesarza zostały odwołane). Dla zwiedzających otwarte są za to Wschodnie Ogrody Cesarskie.








Ogrody są przepiękne, ale koniec lutego to jeszcze "nie ich czas". Jak widzicie mało jeszcze roślin kwitnie, choć pierwsze, co odważniejsze kwiaty już się pojawiają, jeszcze jest za szaro i za pusto.
Wstęp do ogrodów jest bezpłatny, ale na wejściu dostaje się plastikowe "wejściówki", które oddaje się przy wyjściu, a dzięki którym monitorują liczbę gości w ogrodach.

Ogrody czynne są w niektóre dni tygodnia i w zależności od pory roku w określonych godzinach (akurat od listopada do końca lutego od 9.00 do 16.00).
Mimo, że okolice pałacu i ogrody sprawiają wrażenie spokojnych, to po drugiej stronie ulicy wygląda już nieco inaczej


Spacer wśród tych wieżowców też jest interesujący:




zwłaszcza, ze co jakiś czas spotykasz niespodzianki, jak np. ukryte stare budynki wkomponowane w wieżowce


czyhające na ulicach niedźwiedzie

czy postoje taksówek z tak zaparkowanymi autami:
I tak wśród wysokich budowli doszliśmy na dworzec główny Tokyo Station.
Sam budynek powstał w 1914 i podobnie jak ten sprzed kilku zdjęć wkomponował się w krajobraz  wieżowców. Dodatkowo został odrestaurowany zaledwie 6 lat temu.

Codziennie przez są stację przejeżdża ponad 3 tys. pociągów.
Na zakończenie zwiedzania w pierwszym dniu spotkaliśmy taką scenkę w Sturbuksie:)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejnego dnia po śniadaniu ruszyliśmy do północnego Tokio. Naszym pierwszym celem w tym dniu było Tokio Skytree.
 
Jest to najwyższa wieża w Japonii i symbol Tokio. Ma 634 m wysokości, a w momencie powstawania była druga pod względem wysokości na świecie.
Na wieży są dwa tarasy widokowe jeden na 350 m, a drugi na 450 m,

z których można oglądać panoramę miasta,


a przy dobrej widoczności nawet, oddalony o ponad 100 km wulkan Fuji. Niestety nie mieliśmy tego szczęścia, tego dnia nie było go widać.
Na tarasach widokowych jest skrzynka pocztowa,
bar, restauracja, sklep z pamiątkami, galerie i masa innych atrakcji,


a na piętra wjeżdżają bardzo szybkie windy. Bilet Combo - łączony na oba tarasy kosztuje 3.100 ¥, czas pobytu na wieży - tyle ile się potrzebuje ;)

Wieża stoi na terenie kompleksu Tokyo Skytree Town, 


w którego skład wchodzi planetarium, akwarium Sumida, i galeria handlowa, w której znajduje się ponad 300 sklepów i restauracji. 

Niedaleko wieży znajduje się ciekawy budynek (ten ze złotym płomykiem), który jest siedzibą popularnego japońskiego browar Asahi.

Uważam, że warto, znaleźć czas, żeby tam pojechać. Widok z góry jest naprawdę imponujący. Polecam !

Z nowoczesności przenieśliśmy się w bardziej historyczny zakątek, do świątyni Sensō-ji. Jest to najstarsza buddyjska świątynia w Tokio. Jej historia sięga 628 r, a budowa została ukończona 17 lat później. Sensō-ji to zarazem największa i najpopularniejsza świątynia w mieście, liczbę zwiedzających szacuje się na ok. 30 mln odwiedzających rocznie.
Na wejściu do kompleksu przechodzi się przez bramę Boga Pioruna z wielkim czerwonym lampionem, której strzegą dwaj bogowie.
Dalej do pawilonów świątynnych wiedzie wąska alejka, o długości ok. 250 m, z dwóch stron otoczona straganami z typowymi japońskimi pamiątkami i przekąskami.
Pasaż kończy się przy drugiej bramie, która nosi nazwę Brama Skarbiec,

za którą znajduje się główny budynek świątyni Kannon-dō,



pięciokondygnacyjna pagoda licząca 53 m wysokosci
oraz ogród z różnymi figurami.





Wstęp na teren świątyni jest bezpłatny, ale można kupić sobie różne modlitwy lub intencje.
W okolicach świątyni jest sporo małych uliczek, gdzie można zaopatrzyć się w pamiątki, albo coś przekąsić. Cała dzielnica Asakusa jest klimatyczna i kompletnie różna od nowoczesnych miejsc ze szklanymi domami.




Z Asakusy pojechaliśmy metrem jeszcze do parku Ueno. Jest to najpopularniejsze miejsce w Tokio w okresie kwitnienia wiśni, my co prawda tego nie doświadczyliśmy, ale widząc te wszystkie drzewa, gdy człowiek uruchomi wyobraźnię wcale się temu nie dziwię ;)


Mam nadzieję pojechać jeszcze do Tokio właśnie kiedy wiśnie będą kwitnąć.
W parku Ueno znajduje się też kilka niewielkich świątyń i pawilonów,

pagoda, fontanny,

pomniki i muzea.
Niestety pierwsze dwie atrakcje pochłonęły nam tyle czasu, że do parku dotarliśmy po 17.00-stej i nie udało nam się zajrzeć do żadnego z wielu muzeów znajdujących się przy parku, są tam Muzeum Narodowe,
Metropolitalne Muzeum Tokio, Narodowe Muzeum Sztuki Zachodniej i Narodowe Muzeum Nauki.
Ponadto w parku znajduje się też zoo, które powstało w 1882 r.  Obecnie na  ponad 14 ha zamieszkuje 2.600 zwierząt reprezentujących 464 gatunki. Ponoć można tam spotkać pandę.
Jak widzicie sam park Ueno to jest minimum jeden dzień zwiedzania, więc plany, że jeden dzień na północną część miasta wystarczy były mocno niedoszacowane :(
cdn...

2 komentarze:

  1. patrząc na te drapacze chmur wkomponowane w stare budynki to mnie się Tokio bardzo kojarzy z Nowym Jorkiem :)

    OdpowiedzUsuń