Co jednak zrobić z pozostałym 38-tysięcznym tłumem, który pewnie był już przygotowany na ten start - bilety kupione, hotele zarezerwowane itp. Z tego co widziałam dużo osób zdecydowało się mimo wszystko przyjechać. Było to widoczne w dniu zawodów, kiedy na ulicach spotkać można było tłumy biegaczy. Wiadomo, że nie na samej trasie, bo tam nikt ich nie wpuścił, ale po chodnikach biegać nie zabroniono.
Na start maratonu pojechaliśmy dzień wcześniej pod Tokyo Metropolitan Government Bullding na Shinjuku. Przygotowania trwały, podobnie jak w okolicach mety niedaleko ogrodów przy Pałacu Cesarskim. Wszystko można było zobaczyć z bliska, zrobić zdjęcie.
W dniu maratonu już tak łatwo nie było. Na start nawet nie jechaliśmy (nasz kolega pojechał, bo chciał w tym dniu pobiegać), chcieliśmy dotrzeć na metę i kibicować zawodnikom na ostatnim odcinku trasy. Niestety nie było to możliwe. Meta była nieźle wygrodzona i dobrze strzeżona, żeby w żadnym wypadku nikomu postronnemu nie udało się zobaczyć kto wygrał ;)
Najbliżej udało nam się dojść na taką odległość:
Pokibicować mogliśmy się trochę wcześniej, jakoś w połowie maratonu, przy głównej ulicy
Trasa biegu była profesjonalnie zabezpieczona, a że biegała tylko elita, to szybko wszędzie mogli się zebrać i udrożnić miasto.
Mimo, że władze apelowały do mieszkańców i turystów, żeby nie kibicować na trasie, to jednak kibiców było sporo we wszystkich miejscach, gdzie byliśmy.
Organizatorzy biegu podjęli decyzję, że wszyscy zapisani na tegoroczną edycję maratonu w Tokio będą mogli przenieść prawo startu na przyszły rok, ale będą musieli ponownie uiścić opłatę startową (tj. ok. 650 zł !). Tym którzy nie będą biegali w przyszłym roku, wpisowe również nie zostanie zwrócone. O zwrocie kosztach poniesionych na wyjazd na maraton, już nawet nikt nie pomyślał.
Samo Tokio widać, że żyło tym tym wydarzeniem, w wielu miejscach były reklamy maratonu, flagi, chorągiewki i inne gadżety
Oczywiście nie tylko maraton nie odbył się zgodnie z planem, dziś już wiemy, że Igrzyska Olimpijskie w Tokio zostały przesunięte o cały rok. Podczas naszego pobytu jeszcze takie decyzje nie zapadły i wszyscy byli jeszcze dobrej myśli, że znicz olimpijski zapłonie 24.07.2020. Oczywiście w całym mieście widać było przygotowania do Olimpiady, z której symbolami stykaliśmy na każdym kroku.
Przed Tokyo Station stały dwa duże zegary, jeden odliczał czas do Olimpiady, drugi do Paraolimpiady. Z każdej strony atakowały maskotki olimpijskie i paraolimpijskie
Widać, że miasto było przygotowane na te wielką imprezę
W końcu ma też doświadczenie i zaplecze.W 1964 właśnie w Tokio odbywały się Letnie Igrzyska i sporo obiektów z tego czasu zostało na potrzeby tegorocznej imprezy przebudowane lub dostosowane.
Między innymi w okolicach parku Yoyogi - największego parku w Tokio. Przy parku znajduje się duża hala widowiskowo - sportowa , dwa stadiony oraz inne obiekty sportowe wykorzystywane właśnie w 1964 r. Z resztą słynna dzielnica Harajuku z interesująca stacją
była miejscem, gdzie 1964 mieściła się wioska olimpijska.
Myślę, że Tokio na to wydarzenie sportowe jest gotowe, władze Japonii chciały jednak za wszelką cenę nie dopuścić do odwołania igrzysk, bo w historii Letnie Igrzyska Olimpijskie odwołane były tylko 3 razy (1916, 1940 i 1944), z czego te 1940 miały odbyć się właśnie w Tokio !
Na szczęście Igrzyska się odbędę, za rok, bo za rok, ale to dobra wiadomość, zwłaszcza dla Japonii :)
I tyle o wrażeniach z Tokio. Było fantastycznie. To miasto wywarło na mnie naprawdę olbrzymie wrażenie i będę chciał tu wrócić, najlepiej w czasie kwitnienia wiśni.
Ale to nie koniec naszej przygody w Japonii. Z Tokio polecieliśmy prosto na Okinawę. O tym już niedługo :)
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz