Hotel Wing mieliśmy blisko dworca - 13-piętrowy budynek, z recepcją i miejscem na śniadania na ostatnim piętrze. Tym razem też zdecydowaliśmy się spanie na futonach. Pokój w hotelu nie był duży, ale bardzo przyjemny, a na szczególną uwagę zasługują krzesełka, które mieliśmy ;)
Na miejsca dotarliśmy późno, po wielogodzinnej podróży, więc nie wychodziliśmy już do miasta, tylko postanowiliśmy wcześniej położyć się spać.
No i około 2 w nocy obudziło mnie coś dziwnego - jakby ktoś mnie szarpnął, ale kompletnie mnie nie dotykając. Serce lekko przyspieszyło, otworzyłam oczy i poczułam to drugi raz - trzęsienie ziemi !
Jak już wspominałam wcześniej trzęsienia ziemi w Japonii to tak naprawdę codzienność - Wyspy Japońskie leżą na styku czterech płyt tektonicznych, które się przemieszczają i z tego powodu kraj nawiedzają liczne trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów (w Japonii jest ok. 80 czynnych wulkanów).
Każdego roku w Japonii rejestruje się od 1000 do 3000 wstrząsów o różnym nasileniu.
To, którego doświadczyliśmy nie miało zbyt dużych rozmiarów. W Kanazawa były odczuwalne wstrząsy wtórne, a wstrząsy właściwe było w odległości ok. 50 km i nieco szkód poczyniło, co widzieliśmy tylko w telewizji.
W każdym razie uczucie jest bardzo dziwne i tak naprawdę nie wie człowiek jak się zachować. Pierwsza myśl w głowie - gdzie są moje dokumenty, portfel i telefon. Na szczęście na strachu się skończyło.
Poranek przywiał nas ładną pogodą, a podczas śniadania na ostatnim piętrze podziwialiśmy widoki z tarasu,
a po śniadaniu ruszyliśmy na zwiedzanie miasta.
Kanazawa to miasto pochodzące z XVI w., obecnie jest stolicą prefektury Ishikawa na wyspie Honsiu. Liczy sobie blisko pół miliona mieszkańców. Sama nazwa Kanazawa oznacza dosłownie "złote bagno" i ma źródło w legendzie o wieśniaku, który kopiąc w polu kartofle dokopał się do złóż złota.
Na początek skierowaliśmy się w stronę targu rybnego,
po drodze wstępując do świątyni buddyjskiej,
i spacerując klimatycznymi uliczkami
natknęliśmy się na kolejny polski akcent - rzeźbę polskiego artysty.
Kolejnym punktem naszego zwiedzania była dzielnica gejsz Higashi.
W tej okolicy znajdują się uczelnie, gdzie akurat miało miejsce rozdanie dyplomów i można było spotkać wiele dziewcząt ubranych w tradycyjne stroje.
Będąc na Higashi trzeba koniecznie spróbować złotych lodów - lodów pokrytych cieniutkim płatkiem złota.
Kanazawa, jak już pisałam, jest mocno związana ze złotem. Ok. 99% produkcji płatków złota w Japonii pochodzi właśnie z tych okolic. W podwórku jednego z domów-sklepów znajduje się też budynek, którego ściana pokryta jest złotem.
W innych miejscach jest równie wiele złotych ciekawostek.
Sama dzielnica gejsz jest bardzo dobrze zachowana i ma niesamowity klimat.
Jednak najpiękniejszy w Kanazawie jest ogród Kenroku-en, znajdujący się tuż przy Parku Zamkowym Kanazawa.
Zwiedzanie zaczęliśmy od zamku, który jak wiele zamków japońskich został kompletnie zniszczony, a następnie odbudowany w 2001 r. Akurat Zamek Kanazawa pod koniec XIX w. został doszczętnie zniszczony przez pożar. Obecnie można go zwiedzać, choć nie ma co liczyć na jakiekolwiek eksponaty muzealne ;)
Jedyne co to wewnątrz można oglądać film, na którym pokazany jest system budowy zamku i dodatkowo można zobaczyć i dotknąć z jakich elementów i w jaki sposób zbudowana jest konstrukcja, żeby nie zawaliła się podczas trzęsień ziemi.
Z zamku poszliśmy prosta do ogrodu Kenroku-en i jest to naprawdę piękne miejsce, ponoć jeden z najpiękniejszych i najlepiej utrzymanych ogrodów w Japonii.
I znów pozostał żal, że nie był to czas kwitnienia drzew i krzewów, bo myślę, że wszystko wyglądało by o niebo piękniej :)
Ogród zajmują powierzchnię blisko 11 ha i istnieje już ponad 150 lat. Nazwa ogrodu - Kenroku-en oznacza dosłownie "taki, który ma sześć właściwości" - przypisywanych idealnemu ogrodowi: jest przestronny, spokojny, stonowany, gustowny, z płynąca wodą i pięknymi widokami.
Symbolem ogrodu jest kamienna, dwunożna latarnia Kotojitoro.
Bilet łączony do zamku i ogrodu kosztuje 500¥ (ok. 18 zł).
przy której znajduje się miniatura trasy stworzonej z tori wiodące do Fushimi Inari w Kioto.
Oczywiście nie tylko bramy są dużo mniejsze, ale i sama trasa o wieeeeeeele krótsza.
Na przeciwko świątyni znajduje się Muzeum Sztuki Współczesnej XXI wieku, niestety zamknięte z powodu COVID-19.
Po kolacji i zakupach wróciliśmy do hotelu
i tym razem spędziliśmy spokojną noc bez trzęsienia ziemi. I dobrze, że wyciszyliśmy wtedy telefony...
cdn...
nas trzęsienie pewnie by nie ruszyło. Jesteśmy przyzwyczajeni do tąpnięć w kopalniach kilka razy w miesiącu czasam wiec nawet nas to już nie budzi. Choć faktycznie bujanie całego bloku jest dosyć niemiłym uczuciem.
OdpowiedzUsuńWreszcie udało sie z gejszami :) jest sukces :)
Właśnie doszłam do wniosku, że z powodu tych parków i ogrodów to jednak lepiej się wybrać do Japonii później
No tak, a dla nas to nowość ;)
UsuńCo do ogrodów masz rację, mam nadzieję w przyszłym roku pojechać trochę później :)