Kolejnym miejscem, do którego dotarliśmy było Chiang Mai,
ale do tego co widzieliśmy po drodze i na wcześniejszych etapach wycieczki jeszcze
wrócę.
W Chiang Mai mieliśmy luźny dzień, można było zostać w
mieście, albo wybrać się z organizatorem na jedną z dwóch proponowanych atrakcji. My
wybraliśmy wycieczkę do jednego z ośrodków zajmujących się opieką nad słoniami.
Zanim jednak tam dojechaliśmy, przystanek połączony z
lunchem mieliśmy w ogrodzie orchidei. Bardzo ładne i zadbane miejsce, gdzie
można zobaczyć hodowle najróżniejszy orchidei, w niesamowitych i oryginalnych
kolorach. Na terenie znajduje się też niewielka motylarnia.
Do schroniska dla słoni dotarliśmy popołudniu. Wraz z
zwiększeniem świadomości ekologicznej powstaje coraz więcej takich miejsc,
gdzie schronienie znajdują zwierzęta wcześniej wykorzystywane do pracy lub w
przemyśle turystycznym. Coraz więcej turystów szerokim łukiem omija atrakcje
proponujące przejażdżki na słoniach, czy spektakle z ich udziałem. Chętniej
biorą udział w karmieniu słoni, czy takich aktywnościach, które nie wymagają
tresury zwierząt.
Przywieziono nas do miejsca, gdzie mieszkały cztery słonie,
wszystkie wcześniej wykorzystywane do ciężkiej pracy lub do przejażdżek, co
przyjemne dla nich też nie jest. Dwa były już dość wiekowe, jeden miał ok. 74
lat, drugi ok.78 lat, biorąc pod uwagę, ze słonie przeciętnie żyją ok 82 lat,
to trzeba przyznać, że te dwa były w średnim wieku, dwa młodsze, takie po
40-stce 😉
Cała nasza grupa po przyjeździe na miejsce dostała ubrania
do przebrania, żeby nie pobrudzić swoich rzeczy i już w takich samych koszulkach
i spodenkach dostaliśmy produkty do przygotowania porcji witaminowej dla słoni.
Wszystko razem utłukliśmy w wielkim drewnianym niby-moździerzu i z tego zrobiliśmy
kulki, a’la mielone.
Do tego panowie pocięli maczetami bambusa i trzcinę cukrową
na mniejsze kawałki, a kilka osób w między czasie przygotowało specjalne gąbki
z palmy kokosowej.
Uzbrojeni w jedzenie poszliśmy nakarmić naszych
milusińskich. Muszę przyznać, że początki były trudne. Gdy człowiek ma
świadomość, z jak wielkim zwierzęciem ma do czynienia, to ma lekką obawę, czy tyle
kilo nie nadepnie na ciebie lub czy niechcący nie zahaczy cię kłem. Te słonie
ewidentnie były przyzwyczajone do ludzi i bardzo chętnie pozwoliły się karmić.
Nie wiem czy pamiętacie, ale słonie spożywają dziennie nawet 280 kg pokarmu(!),
a na jedzenie i szukanie pożywienia poświęcają czasem nawet 19 godzin dziennie.
W sumie życie słoni polega na jedzeniu 😉
Gdy już słonie zjadły wszystko co dla nich przygotowaliśmy,
przyszedł czas na kąpiel. Nie naszą oczywiście (choć po trosze też).
Zwierzęta
zostały wyprowadzone z zagrody i drogą zaprowadziły nas do rzeki na swoje
kąpielisko, gdzie pozwoliły nam wyszorować się wcześniej przygotowanymi gąbkami
z palmy kokosowej. W czasie kąpieli słoń, którego akurat myłam, postanowił
położyć się w wodzie, a że zrobił to niezapowiedzianie, to i ja i jeszcze dwie
osoby mieliśmy nieplanowaną kąpiel w rzece 😊
Po kąpieli w rzece przyszedł czas na pielęgnację – ludzie używają
balsamów, a słonie… błota. Tak, kolejnym etapem kąpania słoni była ich kąpiel w
błocie i też trzeba było im trochę pomóc i tym błotem ich wysmarować.
Na koniec jeszcze poocierały się o drzewa lub kamienie, co
który miał najbliżej, i wróciły do swojej zagrody, a my na prysznic, przebranie
się i powrót do hotelu.
Bardzo chciałam jechać na to spotkanie ze słoniami i uważam, że był to bardzo dobry wybór. Miałam już możliwość podglądania ich podczas pobytu Sri Lance w rezerwatach
słoni – tam żyły przynajmniej częściowo dziko.
Formy takich schronisk jak to są przez
niektórych też krytykowane, obrońcy praw zwierząt twierdzą, że te słonie powinny żyć na
wolności, a nie służyć jako turystyczna atrakcja. Należy jednak pamiętać, że są
to zwierzęta, które dużo przeszły i długo były w niewoli, przyzwyczaiły się do
ludzi i gdyby zostały wypuszczone, mogłyby znowu dostać się w ręce osób, którzy chcą
wykorzystać je do pracy. Poza tym, za wizytę w takich miejscach sporo się płaci,
część środków przeznacza się na utrzymanie zwierząt, a część na wykupywanie
słoni z miejsc, gdzie są źle traktowane.
Dla mnie spotkanie oko w oko ze słoniem było niesamowitym momentem,
takim którego się nie zapomina.
Ale fantastyczne doświadczenie! Słonie to piękne, mądre i kochane zwierzęta, cieszę się, że znalazły azyl na te ostatnie lata swojego życia.
OdpowiedzUsuńTaita
O tak, to było cudowne przeżycie :)
Usuńteż nie lubię takich miejsc z trenowanymi zwierzętami ale takie schronisko myślę, że jest ok. Trochę sie dziwiłam tej zmiennej odzieży ale teraz już wiem czemu i po co ha ha ha ...
OdpowiedzUsuńNiezła przygoda :)
Cudowne przeżycie :)
UsuńNiestety w Tajlandii jest jeszcze trochę miejsc, które oferują przejażdżkę na słoniu w wielkich metalowych stelażach na ich karkach, i wielu turystów (zwłaszcza mocno otyłych), którzy z tego korzystają :(