Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

czwartek, 4 lipca 2024

Zimowa Tajlandia cz.8: Oko w oko ze słoniem

Kolejnym miejscem, do którego dotarliśmy było Chiang Mai, ale do tego co widzieliśmy po drodze i na wcześniejszych etapach wycieczki jeszcze wrócę.
W Chiang Mai mieliśmy luźny dzień, można było zostać w mieście, albo wybrać się z organizatorem na jedną z dwóch proponowanych atrakcji. My wybraliśmy wycieczkę do jednego z ośrodków zajmujących się opieką nad słoniami.
Zanim jednak tam dojechaliśmy, przystanek połączony z lunchem mieliśmy w ogrodzie orchidei. Bardzo ładne i zadbane miejsce, gdzie można zobaczyć hodowle najróżniejszy orchidei, w niesamowitych i oryginalnych kolorach. Na terenie znajduje się też niewielka motylarnia.
Do schroniska dla słoni dotarliśmy popołudniu. Wraz z zwiększeniem świadomości ekologicznej powstaje coraz więcej takich miejsc, gdzie schronienie znajdują zwierzęta wcześniej wykorzystywane do pracy lub w przemyśle turystycznym. Coraz więcej turystów szerokim łukiem omija atrakcje proponujące przejażdżki na słoniach, czy spektakle z ich udziałem. Chętniej biorą udział w karmieniu słoni, czy takich aktywnościach, które nie wymagają tresury zwierząt.
Przywieziono nas do miejsca, gdzie mieszkały cztery słonie, wszystkie wcześniej wykorzystywane do ciężkiej pracy lub do przejażdżek, co przyjemne dla nich też nie jest.
Dwa były już dość wiekowe, jeden miał ok. 74 lat, drugi ok.78 lat, biorąc pod uwagę, ze słonie przeciętnie żyją ok 82 lat, to trzeba przyznać, że te dwa były w średnim wieku, dwa młodsze, takie po 40-stce 😉
Cała nasza grupa po przyjeździe na miejsce dostała ubrania do przebrania, żeby nie pobrudzić swoich rzeczy i już w takich samych koszulkach i spodenkach dostaliśmy produkty do przygotowania porcji witaminowej dla słoni. 
Wszystko razem utłukliśmy w wielkim drewnianym niby-moździerzu i z tego zrobiliśmy kulki, a’la mielone. 
Do tego panowie pocięli maczetami bambusa i trzcinę cukrową na mniejsze kawałki, a kilka osób w między czasie przygotowało specjalne gąbki z palmy kokosowej.
Uzbrojeni w jedzenie poszliśmy nakarmić naszych milusińskich. Muszę przyznać, że początki były trudne. Gdy człowiek ma świadomość, z jak wielkim zwierzęciem ma do czynienia, to ma lekką obawę, czy tyle kilo nie nadepnie na ciebie lub czy niechcący nie zahaczy cię kłem. Te słonie ewidentnie były przyzwyczajone do ludzi i bardzo chętnie pozwoliły się karmić. 
Nie wiem czy pamiętacie, ale słonie spożywają dziennie nawet 280 kg pokarmu(!), a na jedzenie i szukanie pożywienia poświęcają czasem nawet 19 godzin dziennie. W sumie życie słoni polega na jedzeniu 😉
Gdy już słonie zjadły wszystko co dla nich przygotowaliśmy, przyszedł czas na kąpiel. Nie naszą oczywiście (choć po trosze też). 
Zwierzęta zostały wyprowadzone z zagrody i drogą zaprowadziły nas do rzeki na swoje kąpielisko, gdzie pozwoliły nam wyszorować się wcześniej przygotowanymi gąbkami z palmy kokosowej. W czasie kąpieli słoń, którego akurat myłam, postanowił położyć się w wodzie, a że zrobił to niezapowiedzianie, to i ja i jeszcze dwie osoby mieliśmy nieplanowaną kąpiel w rzece 😊
Po kąpieli w rzece przyszedł czas na pielęgnację – ludzie używają balsamów, a słonie… błota. Tak, kolejnym etapem kąpania słoni była ich kąpiel w błocie i też trzeba było im trochę pomóc i tym błotem ich wysmarować.
Na koniec jeszcze poocierały się o drzewa lub kamienie, co który miał najbliżej, i wróciły do swojej zagrody, a my na prysznic, przebranie się i powrót do hotelu.
Bardzo chciałam jechać na to spotkanie ze słoniami i uważam, że był to bardzo dobry wybór. Miałam już możliwość podglądania ich podczas pobytu Sri Lance w rezerwatach słoni – tam żyły przynajmniej częściowo dziko. 
Formy takich schronisk jak to są przez niektórych też krytykowane, obrońcy praw zwierząt  twierdzą, że te słonie powinny żyć na wolności, a nie służyć jako turystyczna atrakcja. Należy jednak pamiętać, że są to zwierzęta, które dużo przeszły i długo były w niewoli, przyzwyczaiły się do ludzi i gdyby zostały wypuszczone, mogłyby znowu dostać się w ręce osób, którzy chcą wykorzystać je do pracy. Poza tym, za wizytę w takich miejscach sporo się płaci, część środków przeznacza się na utrzymanie zwierząt, a część na wykupywanie słoni z miejsc, gdzie są źle traktowane.
Dla mnie spotkanie oko w oko ze słoniem było niesamowitym momentem, takim którego się nie zapomina.
Cdn…

4 komentarze:

  1. Ale fantastyczne doświadczenie! Słonie to piękne, mądre i kochane zwierzęta, cieszę się, że znalazły azyl na te ostatnie lata swojego życia.
    Taita

    OdpowiedzUsuń
  2. też nie lubię takich miejsc z trenowanymi zwierzętami ale takie schronisko myślę, że jest ok. Trochę sie dziwiłam tej zmiennej odzieży ale teraz już wiem czemu i po co ha ha ha ...

    Niezła przygoda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudowne przeżycie :)
      Niestety w Tajlandii jest jeszcze trochę miejsc, które oferują przejażdżkę na słoniu w wielkich metalowych stelażach na ich karkach, i wielu turystów (zwłaszcza mocno otyłych), którzy z tego korzystają :(

      Usuń