Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

wtorek, 16 grudnia 2025

Rejs po Zatoce Sarońskiej

Prosto z Dubrownika wylecieliśmy do Aten, gdzie były start naszej morskiej wyprawy. 
W Atenach spędziliśmy jedno popołudnie i nie planowaliśmy żadnego zwiedzania. Byliśmy tu w 2017, więc teraz chcieliśmy sobie tylko pospacerować, poprzypominać i poczuć atmosferę miasta. Ponieważ ponownie mieszkaliśmy w okolicy placu Omonia, więc łatwo było się zorientować. Ruszyliśmy więc w stronę Akropolu. Tym razem też zatrzymaliśmy się na targu, ale na coś do zjedzenia - w takim miejscach można zjeść dobrze i świeżo. A wieczorem spotkaliśmy się z częścią naszej ekipy.







Następnego dnia po śniadaniu wyruszyliśmy do mariny. Dotarliśmy z przygodami, bo kapitan podał nam złą nazwę (brzmiały podobnie), ale w końcu się udało, odebraliśmy nasze łódki i cierpliwie czekaliśmy na resztę ekipy, która dolatywała dopiero w sobotę wieczorem.
Za późno było, żeby wypływać, więc pierwszą noc spędziliśmy w porcie, nocując oczywiście na jachtach. Kajutę mieliśmy 2-osobową z łazienką i takim widokiem ;)



Na naszym jachcie było nas 11 osób, na drugi 12 osób, więc była nas całkiem spora grupka.
Na drugi dzień po śniadaniu wypłynęliśmy na wody Zatoki Sarońskiej. 
Pierwszy nasz przystanek był niedaleko, na wyspie Egina w małym porcie Agia. Miasteczko małe, przyjemne, fajne restauracje. Nad miasteczkiem góruje Świątynia Aphaia, a ze wzgórza, na którym się znajduje, rozciąga się piękny widok na okolicę. 

W Agia wypożyczyliśmy sobie skuter i dzięki temu mogliśmy zwiedzić spory kawałek wyspy - dojechaliśmy na zachodni kraniec wyspy do miejscowości Egina, po drodze znajdują takie urocze zakątki.






Kolejnego dnia naszym celem była wyspa Hydra, która jest jednym z moich ulubionych miejsc, gdzie właśnie w 2017 roku spędzaliśmy majówkę  (można poczytać tu, tu i tu) Tym razem nasz pobyt na tej cudnej wyspie był jednak króciutki, przypłynęliśmy późnym popołudniem, ale nie do portu w miasteczku, bo tam nie było szansy na miejsce, tylko do zatoczki jakieś 2 km od miasteczka. Oczywiście po ogarnięciu się ruszyliśmy do miasteczka na kolację. Tak to to samo miasteczko, ten sam klimat, te same wibracje. Bardzo lubię to miejsce, po tylu latach nic się nie zmieniło. Kolację zjedliśmy w restauracji u znajomej Polki, tuż przy hotelu, w którym wtedy mieszkaliśmy.




Pospacerowaliśmy po uliczkach, powspominaliśmy i czas było wracać na łódkę. Kolejnego dnia, wypływając dalej podpłynęliśmy jeszcze do portu, żeby znajomi mogli podziwiać urok miasteczka za dnia chociaż z pokładu.








Kolejny dzień - kolejny wyspa - kolejny port. Tym razem Poros - prześliczne miasteczko, z błękitną wieżą zegarową na wzgórzu, malowniczymi uliczkami i typowo portowym klimatem. 










Kolejny dzień to znów rejs na Eginę, tym razem na jej południowy kraniec w okolice Perdyki, wieczór i noc spędziliśmy w zatoczce, prawie bez schodzenia na ląd, dopiero rano popłynęliśmy do miasteczka, żeby uzupełnić brakujące zapasy. 





Ostania rejsowa noc wypadła nam w Archaia Epidauros - miasteczko, które istniało już w czasach starożytnych pod nazwą Epidauros. Najważniejszą atrakcję, jednak w czasie naszego pobytu nieczynną, są ruiny starożytnego teatru, którego budowę szacuje się na 330 r p. n.e.
 
 
 



Kolejnego dnia wracaliśmy do Aten i po drodze mieliśmy takie atrakcje:


Ostatnią noc naszego rejsu spędziliśmy ponownie w porcie w Atenach, chociaż wieczorem wybraliśmy się jeszcze na spacer po miescie.






Mimo, że post jest krótki spędziliśmy ten tydzień naprawdę fantastycznie - dużo wypoczynku, trochę pływania, szalone skoki do wody, tańce śpiewy i różnego rodzaju atrakcję. W 23-osobowej grupie trudno się nudzić.



Miejsca, o których tu wspominam są urocze, ale - poza Hydrą, o której pisałam kilka lat temu - nie byliśmy w żadnym miejscu, w którym można coś zwiedzić, czy rozpisywać się na ich temat. Można tu po prostu miło spędzić czas.
I taki własnie był ten urlop. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz