Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

czwartek, 10 stycznia 2019

Panama - odsłona dziesiąta - ponure miasto David

Z nad Pacyfiku ruszyliśmy prawie 225 km na zachód. Tym razem naszym celem była miejscowość David. Najpierw dojechaliśmy na stacji benzynowej, a dopiero potem spokojnie ruszyliśmy dalej. Większość trasy wiodła drogą nr 5, więc zamiast widoków typowych dla Panamericany częściej mijaliśmy miejscowości mniejsze


i nieco większe:


W pewnym momencie przed nami ukazał się pojazd wiozący sporo pasażerów:
Szybko się przekonaliśmy, że w najbliższej miejscowości odbywa się festyn z okazji odbywającego się tym dniu Święta Niepodległości, a akurat tam świętowano je organizując zawody konne w łapaniu młodych byczków. Zatrzymaliśmy się, żeby popatrzeć i poznać trochę panamskie tradycje.



Ciekawostką jest, że wszyscy za równo dorośli, jak i dzieciaki świetnie radzili sobie w siodle. Zabawiliśmy tam niezbyt długo, bo kawałek drogi był jeszcze przed nami, a po drodze mieliśmy jeszcze kilka przystanków. Pierwszy w punkcie widokowym na Pacyfik
Kolejny przymusowy, zaraz po wjeździe na Panamericanę. Wyjeżdżaliśmy z drogi podporządkowanej do głównej w miejscowości Tole i zanim skręciliśmy w lewo zobaczyliśmy spory korek. Okazało się, że to punkt kontroli
Zdjęcie zrobione jak wracaliśmy kilka dni później - bez korka, ale też nas kontrolowali
Na posterunku stali policjanci i każdy pasażer był sprawdzany. Nam sprawdzali prawo jazdy kierowy, dokumenty samochodu i paszporty, a zwłaszcza, czy mamy wizę. Wjeżdżając do Panamy pilnujcie, żeby wbito Wam wizę do paszportu, bo można mieć z tego powodu duże problemy. Gdy przylatuje się samolotem, celnicy wizy wbijają, ale jak przekracza się granicę drogę lądową od strony Kostaryki bywa różnie. A w przypadku takiej kontroli policjanci nie przepuszczą i trzeba cofać się do miejsca, gdzie się wjechało do kraju, żeby jednak taką pieczątkę uzyskać. Takich punktów kontrolnych po drodze spotkaliśmy kilka. Niektóre jak na zdjęciu - bramy na stałe, inne punkty mobilne.
Kolejny postój zrobiliśmy w miejscowej restauracji, a potem musieliśmy bardzo zwolnić, bo tradycyjnie w porze deszczowej po południu zaczął padać deszcz:
Gdy dotarliśmy do David już nie padało. Tym razem trafiliśmy do hostelu, gdzie łóżka były wymurowane i trochę przypomniały katafalki. No tyle, że z materacem i pościelą;)
Pokój wyposażony był w klimatyzację i telewizor, choć w łazience pod prysznicem był też tylko jeden kurek ;) Sam hosteli był ładny, czysty i zadbany, z zamykanym parkingiem:



Samo miasto David jest czwartym co do wielkości miastem Panamy i zamieszkuje je blisko 90 tys. osób. Stanowi ważny ośrodek gospodarczy kraju i jest bardzo rozwinięte przemysłowo (przemysł spożywczy, włókienniczy, odzieżowy i obuwniczy).
Samo miasto nie podobało mi się, dosyć brudno, niezbyt ładnie, ogólnie nic ciekawego:









Ponoć ulice David są bardzo niebezpieczne po zmroku.

Najgorszą sławą cieszą się Pedregal La Barriada San Jose oraz Nuevo Vedado, dzielnica z której pochodzi żona byłego dyktatora Manuela Noriegi, ale w tamte rejony się nie zapuszczaliśmy.
W sumie to w dniu przyjazdu wieczorem poszliśmy coś zjeść i dwa razy rano (spędzaliśmy w David dwie noce) byliśmy w markecie kupić coś do jedzenia, ale miasto nie zrobiło nas nas dobrego wrażenia, więc nie ma co żałować, że tak mało czasu poświeciliśmy na jego zwiedzanie.
cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz