Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

czwartek, 17 stycznia 2019

Panama - odsłona dwunasta - w drodze do Bocas del Toro

Kolejnym miejscem, do którego się udaliśmy prosto z David, była północ Panamy - Morze Karaibskie i wyspy Bocas del Toro. Mieliśmy tam zaplanowane aż 5 noclegów. Naszą miejscowością pośrednią, miejscem, gdzie planowaliśmy zostawić samochód było Almirante.
Mapa: Google Maps
Niby nie daleko, a jednak... Trzeba było wspinać się krętymi dróżkami na szczyty, a potem stromym zjazdem po zakrętach zjechać na dół, ale widoki były piękne







Po drodze mijaliśmy wioski indiańskie i wierzyć się nie chce, że w XXI tak mieszkają ludzie:







W jednej miejscowości nawet się zatrzymaliśmy i rozmawialiśmy z ludźmi i oni są zadowoleni ze swojego życia.





Gdy dojechaliśmy do Almiranete nie zdążyliśmy nawet zobaczyć miasteczka, a o zwiedzaniu nawet mowy nie było. Na pierwszym skrzyżowaniu "dopadł" nas jeden tubylec na rowerze i kazał, żebyśmy jechali za nim. Po kilku minutach byliśmy na strzeżonym parkingu. Dopełniliśmy formalności, zapłaciliśmy 3$ z dobę i wzięliśmy bagaże, a miejscowy na rowerze zaprowadził nas jakieś 200 metrów dalej do miejsca skąd odpływał łódki na Isla Colon.
W drodze powrotnej też nie zwiedziliśmy ani nie zobaczyliśmy Almirante, ponieważ po pierwsze mieliśmy 1,5 godziny opóźnienia co do naszego planu i ponad 600 km drogi przed sobą do Panama City, a po drugie nasz dzień powrotu był jedynym dniem kiedy na Bocas del Toro lał deszcz, nie padał, dosłownie lało,
 

i gdy  dotarliśmy na parking przemoczeni do suchej nitki, krótką przerwę w ulewie wykorzystaliśmy na przebranie się i schowanie do auta, bo dosłownie po 10 minutach rozpadało na nowo.
Jak już pisałam wcześniej bilet na łódkę do Colon kosztuje 6$ od osoby, jeśli jednak kupi się bilet od razu w dwie strony wtedy płaci się 10$. 


Z Almirante łódki pływają tylko do Colon, a stamtąd trzeba się przesiadać do środków transportu na inne wyspy. Podróż łódką trwało ok. 30 minut. Dla nas to jednak nie był koniec podróży, bo hostel, w którym mieszkaliśmy znajdował się na wyspie Bastimento, czyli przesiadka na kolejną łódkę i kolejna opłata, tym razem 10$ za 4 osoby.

Po 15 minutach podróży wysiedliśmy na pomoście naszego hostelu El Jaguar
 hostelu na wodzie:
To ten żółty budynek
Dostaliśmy nieduży pokój bez klimatyzacji
 z takim widokiem
 i jednym kurkiem pod prysznicem.
W części wspólnej był bar, 

 część kuchenna
i jadalno-wypoczynkowa
W hostelu, ponieważ był bar z licencją, był zakaz spożywania własnego alkoholu. Na miejscu można było kupić zarówno panamskie piwo, jak i wszelkiego rodzaju drinki, z których mi osobiście najlepiej smakowała pinacolada, robiona ze świeżych, blendowanych ananasów :)

Jednak jeśli do butelki coli wleje się rumu, to inni pomyślą, że pijemy colę, a nie namiastkę cuba libre ;))
Ogólnie nocleg był ok, ale trochę byliśmy rozczarowanie, że na przykład o poranku, albo wieczorem nie można wskoczyć sobie do wody i popływać. Owszem, pomost był, ale co to za radość z kąpieli, jak co kilka chwil przepływa obok dymiąca motorówka :(


W hostelu oprócz turystów byli też inni mieszkańcy:
kolibry miały wystawione poidełka, z których chętnie korzystały:
 

 a wieczorami towarzyszyły nam jaszczurki.

cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz