Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

niedziela, 13 stycznia 2019

Panama - odsłona jedenasta - Boquete, przelotne spotkanie z dżunglą

Z David mieliśmy niecałe 50 km do kolejnego naszego celu. Wycieczka była jednodniowa (wyjeżdżaliśmy i wracaliśmy do David).
Miejsce do którego się wybraliśmy to Boquete - małe górskie miasteczko (liczba mieszkańców ok. 19 tys.), położone na wysokości 1.200 m .n.p.m. Klimat na tej wysokości jest znacznie chłodniejszy niż w niższych częściach kraju. Boquete jest znanym miejscem wśród turystów, a ponoć ponad 14% mieszkańców miasteczka stanowią obcokrajowcy mieszkający tam na stałe.
Nad miasteczkiem króluje Wulkan Baru - najwyższy szczyt górski w Panamie - 3.475 m n.p.m.
Vulkan Baru - foto: Internet
Niestety najlepiej widoczny jest o świcie, a jak my dotarliśmy na miejsce, to mogliśmy zobaczyć tylko czapę z chmur zaciągnięta nad wzgórze
Na Wulkan są oczywiście też wycieczki, ale trzeba brać przewodnika, i najlepiej spać gdzieś w okolicy szczytu, bo najpiękniejsze widoki są oczywiście wczesnym rankiem, a potem skoro szczytu nie widać, to i ze szczytu też nic nie widać.
Boquete słynie również z uprawy kawy, ziemie tu są żyzne, powulkaniczne. Plantacje nie są duże, ale można je spotkać niemal na każdym kroku:



W Boquete w pierwszej kolejności skierowaliśmy się do Tree Trek Mountain Resort.
Jest to miejsce, gdzie można wynająć noclegi,
podziwiać widoki, przekąsić coś,ale można też udać się na jedną z kilku proponowanych wycieczek. Do wyboru są między innymi podglądanie ptaków, wycieczka ze zjazdami na tyrolkach,
wycieczka szlakiem kawy - od plantacji po degustację, wycieczka szlakiem herbaty i spacer po wiszących mostach umiejscowionych w dżungli.
My wybraliśmy się właśnie na tą ostatnią - wycieczkę po wiszących mostach.  
Trasa jest wytyczona  w prywatnym rezerwacie leśnym Rio Cristal, położonym w pasie górskim Talamanca, graniczącym z parkiem La Amistad International. 





Wycieka wiedzie przez dżunglę, ma ok. 4,5 km długości i obejmuje 6 mostów wiszących.  


 Mosty mają od 70 do 135 metrów długości i osiągają wysokość od 10 do 75 metrów nad ziemią.



Przewyższenia na trasie są od 1.660 do 1.827 m.n.p.m.
 
Wycieczka odbywa się z przewodnikiem, nie można samemu wędrować po szlaku. Oprócz naszej czwórki, w grupie była jeszcze para Brazylijczyków i Japończyk. Naszym przewodnikiem był Anglik mieszkający w Panamie od 7 lat. Przewodnik nie tylko prowadził nas po trasie, ale również opowiadał o faunie i florze tego rejonu oraz pokazywał nam co ciekawsze okazy.











Pokazał nam również jak należy bujać się na lianach :D
ale nie próbowaliśmy.
W dżungli widzieliśmy też drzewa jeszcze bardziej kwadratowe od tych w Valle de Anton
Mieliśmy też okazję zobaczyć zstępująca mgłę
Las, w którym byliśmy należy do tzw. lasów mglistych - to znaczy lasów, gdzie stale zachodzi kondensacja pary wodnej i wskutek czego utrzymują się chmury i mgła. Lasy mgliste stanowią zaledwie 1% wszystkich obszarów leśnych na kuli ziemskiej.
Zdecydowanie to miejsce zrobiło na mnie największe wrażenie. Wśród tak bujnej przyrody człowiek uzmysławia sobie jak jest maleńki. To była tylko namiastka dżungli, w takiej zupełnie dzikiej nie byliśmy, ale już to co zobaczyłam jest niesamowite. Wrażenie, że zwykłe paprocie, które hoduje się na co dzień na parapecie potrafią być kilka razy większe od ciebie, sprawia, że stajesz się malutki przy takim żywiole jak przyroda.
Koszt spaceru 30$ od osoby.

Po kilku godzinach wycieczki wróciliśmy do miasteczka Boquete. Pochodziliśmy i pooglądaliśmy je z różnych stron


 
 


I wróciliśmy do centrum na główny plac



gdzie właśnie odbywał się festyn



Niestety nie zabawiliśmy tam długo, bo już tradycyjnie po południu zaczął padać deszcz.
Po dość późnym obiedzie  zapakowaliśmy się do auta i w deszczu wróciliśmy na ostatni nocleg do David. Choć trudno powiedzieć, że to był deszcz, jak wróciliśmy do David to już była prawdziwa ulewa.
cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz