Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

wtorek, 30 kwietnia 2019

Znowu Wientian i pożegnianie z Laosem (XV)

Jezioro Nam Ngum było naszym ostatnim przystankiem w Laosie. Stamtąd wracaliśmy już do stolicy. Jak zwykle - niby nie daleko 130 km, a jednak ponad 3,5 godziny podróży. Oczywiście zatrzymywaliśmy się też po drodze, ale ni było jakichś spektakularnych czy interesujących miejsc.
W Wientian zostawiliśmy bagaże w hotelu i poszliśmy oddać samochód - wypożyczalnia była na tej samej ulicy.
O Wientian rozpisywać się już nie będę, bo chyba wszystko już napisałam. Udaliśmy się na jeszcze jeden masaż, pojedliśmy sticky rice, pospacerowaliśmy po wieczornym markecie, zliczyliśmy zumbę.







W nocy za to mieliśmy atrakcje - mieszkaliśmy na 4 piętrze w hotelu z oknami na stronę ulicy. W nocy zaczęła się ulewa, padało tak mocno i tak waliło o dach (chyba blaszany), że nie można była spać. A gdy trochę przestało z ulicy zaczęły dobiegać dziwne dźwięki. Okazało się, że to mnisi zbierający jałmużnę do metalowych mis. Była 4 rano, a my się dziwiliśmy, że w Luang Prabang o 6 rano nigdzie ich nie widzieliśmy ;) Z drugiej strony było to trochę dziwne, bo ludzi o tej porze na ulicach praktycznie nie ma.
Zdjęcie słabe, bo okna były zagrodzone czymś takim

Po śniadaniu i krótkim ostatnim spacerze po mieście




taksówka za 60.000 LAK (ok. 27 PLN) zawiozła nas na lotnisko
i tak skończyła się nasza laotańska przygoda.

Jak pisałam na początku relacji - Laos mnie nie zachwycił. Była to ciekawa podróż, wnosząca wiele, ale nie porywająca. Spodziewałam się czegoś innego, ale to za zobaczyłam też ma swoją wartość. Sporo się dowiedziałam w tej części świata, trochę nowego o sobie, pojadłam dobrego jedzenia i odpoczęłam od mojej codzienności.





Nie odradzam podróży do Laosu, tylko jeśli planujecie zwiedzać te rejony proponuję wybrać inną porę np. listopad, wtedy będzie zdecydowanie ładniej.
KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz