Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

wtorek, 26 marca 2019

Popołudnie w Bangkoku przed odkrywaniem Laosu (VI)


Nasza podróż do Laosu rozpoczęła się we Wrocławiu - stąd mieliśmy lot do Dusseldorfu. Kolejnym samolotem, po 5 godzinach spędzonych na lotnisku w Dusseldorfie, wylecieliśmy do Bangkoku.
Lecieliśmy niemieckimi liniami Eurowings i kiepsko wspominam tę podróż. Lecieliśmy ponad 12 godzin, a w cenie biletu była tylko woda mineralna. Wiedzieliśmy o tym, że nie będzie jedzenia, w końcu kupowaliśmy tanie bilety (choć w Iberian Airline też były niskie ceny i posiłki były, a nawet Wifi było ;)), mieliśmy swój prowiant, ale tu nawet żeby dostać koc czy słuchawki trzeba było dodatkowo zapłacić. Tak, że Eurowings (a szczególnie jego linii Sun Express) nie polecam. Ja na pewno będę się starała omijać je szerokim łukiem.
Plusem naszego lotu była niewątpliwe godzina wylotu - lecieliśmy w nocy i koło południa wylądowaliśmy w Bangkoku. Samolot do Wientian mieliśmy następnego dnia w południe, więc popołudnie i wieczór poświeciliśmy na zwiedzanie Bangkoku, choć słowo zwiedzanie jest tu bardzo na wyrost.
Przylecieliśmy na lotnisko międzynarodowe Suvarnabhumi, na to większe lotnisko w Bankgkoku.
Żeby nie kombinować i nie tarabanić się z bagażami wzięliśmy taksówkę. Zamawiając taksówkę dostaje się bilecik z numerem miejsca, gdzie czekać na taksówkę.
Koszt przejazdu z lotniska do centrum to 800 THB, (czyli batów tajskich), przy czym 100 THB = ok. 12 PLN. Więc prawdę mówiąc wcale ta taksówka tania nie była.
Hotel mieliśmy bardzo blisko centrum, w zabytkowej dzielnicy Phra Nakhon, więc tylko zrzuciliśmy rzeczy, odświeżyliśmy się po podróży i ruszyliśmy zobaczyć choć namiastkę stolicy Tajlandii.
Nasz spacerowy szlak wiódł wśród Pagód, posągów Buddy i wizerunków obecnie panującego króla wzdłuż Sanam Luang i dalej głównymi ulicami.










Niestety na zwiedzenia czasu nie było, zresztą zdążyliśmy zgłodnieć, więc skierowaliśmy się w stronę rzeki Menam w poszukiwaniu miejsca, gdzie można coś zjeść.
Znaleźliśmy całkiem przyjemne miejsce z widokiem na rzekę, którą akurat przepływał wielki transportowiec wojskowy:


Jedzenie było bardzo smaczne, ale dość drogo zapłaciliśmy.
Po wyjściu z restauracji trafiliśmy na targ kwiatowy



i tak snuliśmy się po mieście






aż trafiliśmy na maleńkiego parku Saranrom.

Najpierw myśleliśmy, że jakieś zawody biegowe się odbywają, a to po prostu tylu ludzi w tym parku biegało (akurat na zdjęciu tego nie widać, bo nie chciałam tak bezczelnie pstrykać zdjęć ludziom ;))
Przeszliśmy kawałek dalej, a tu stoły do ping-ponga:
była jeszcze siłownia, joga i inne aktywności i wszędzie pełno ludzi.

Następnego dnia w południe wylatywaliśmy do Laosu, więc nie mieliśmy czasu na chodzenie, wyszliśmy tylko w okolice naszego hotelu na śniadanie.
Nie chodziliśmy długo, zjedliśmy na sąsiedniej ulicy, za 1/10 ceny tego co zapłaciliśmy po południu.
Potem tylko szybka kawa w sklepie na rogu, powrót do hotelu

i zbieraliśmy się na lotnisko.
Wylot mieliśmy z drugiego lotniska Don Mueang, znajdującego się bliżej centrum. Postanowiliśmy nie jechać taksówką, tylko sprawdzić, czy jest Uber, ale nie ma w Tajlandii Ubera. Za to jest GRAB. działa na tej samej zasadzie co Uber. Po krótkim oczekiwaniu przyjechał po nas samochód, za kurs zapłaciliśmy 400 THB, czyli połowę tego co zapłaciliśmy z pierwszego lotniska.
Na lotnisku
szybka odprawa i wylecieliśmy liniami Asia Air do Wientian w Laosie.

Do Bangkoku wróciliśmy jeszcze dwa tygodnie później, w drodze powrotnej. Z Laosu przylecieliśmy na małe lotnisko, czyli Don Mueang, a ponieważ w tym samym dniu mieliśmy lot do domu, to nie mieliśmy w planach pobytu na mieście. Chcieliśmy tylko dostać się na duże lotnisko Suvarnabhumi. Braliśmy pod uwagę podróż Grabem, ale chcieliśmy jeszcze sprawdzić co to takiego Shuttle Bus, bo wiedzieliśmy, że istnieje.

Otóż Shuttle Bus to linia autobusowa między właśnie tymi dwoma lotniskami. Jest to linia bezpłatna i dostępna tylko dla tych podróżnych, którzy pokażą bilet odlotu z drugiego lotniska. W kasie przed wyjściem pokazuje się bilet, dostaje się pieczątkę na rękę i przy wejściu do autobus pokazuje się kierowcy tylko pieczątkę. Autobus jedzie prawie godzinę i nigdzie po drodze się nie zatrzymuje


i ciekawostka z autobusu :)

Na lotnisku Suvarnabhumi spędziliśmy 6 godzin. Jest to całkiem spore i bardzo ładne lotnisko




ale o Bangkoku to będę pisać, jak tam pojadę ;) To na razie jest podróż do Laosu :)
cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz