Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

środa, 23 czerwca 2010

Rodzinnie w Rzymie (cz.3)



Kolejnego dnia rano postanowiliśmy się udać do Watykanu na Plac św. Piotra i do Bazyliki. Jednak gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że nie będzie to proste. Na Placu odbywały się właśnie uroczystości związane z beatyfikacją jakiegoś brazylijskiego kardynała i na placu był tłum, a do Bazyliki nie było wstępu. Trochę wszystkim miny zrzedły, ale na szczęście dowiedzieliśmy się, że od 14 powinno być otwarte. Plany co prawda nam się pokrzyżowały, ale rodzice i tak byli zadowoleni, bo jak to "W Rzymie być i Papieża nie widzieć" ;)) Widzieliśmy - i daleka, i z bliska - na telebimie ;)
 
Jako, że do 14 mieliśmy trochę czasu postanowiliśmy kontynuować podróż naszym piętrowym autobusem. 


Po ponad godzinnej przejażdżce postanowiliśmy przesiąść się do metra i pojechać na Lateran, gdzie znajduje się kolejne godne zobaczenia miejsce - Bazylika św. Jana na Lateranie. Robi ona niesamowite wrażenie swoją wielkością. Np. w nawie głównej ustawione są posągi wszystkich apostołów, ale każdy posąg ustawiony jest na cokole. Ja niska nie jestem - mam 168 cm, a stojąc przy posągu z wyciągniętą ręką nie byłam w stanie dosięgnąć szczytu cokołu, a co dopiero choćby dotknąć posągu.


 
Z Lateranu pojechaliśmy wprost w objęcia Ołtarza Ojczyzny - wielkiego budynku z przełomu XIX i XX wieku. Rzymianie nazywają go wielką maszyną do pisania. W środku znajduje się Ministerstwo Kultury oraz sale muzealne, a z tarasów rozciąga się malowniczy widok. Na frontowych schodach znajduje się też Grób Nieznanego Żołnierza. 


 W końcu po 15 dotarliśmy ponownie do Placu św. Piotra i tam zobaczyliśmy... kolejkę do Bazyliki !!! Pomyślałam sobie, że będzie ze 4 godziny stania - jak nic, ale okazało się, że nie jest źle. Wejście do Bazyliki jest bezpłatne, a jedynym miejscem, który powoduje drobny zastój są bramki na wejściu. W sumie po 40 minutach przeszliśmy przez bramki i swobodnie mogliśmy stanąć w progach Bazyliki.

 
Ale to nie koniec wrażeń. Kolejnym przeżyciem było zejście do Grot Watykańskich. W sumie nie samo wejście, a podejście do grobu Jana Pawła II. 
Chcieliśmy jeszcze zwiedzić Skarbiec i wjechać na Kopułę Bazyliki, ale ze zmęczenia nikt nie miał siły. W tych wielu emocjach wróciliśmy do mieszkania, na odpoczynek. A że to była nasza ostatnia noc w Rzymie postanowiliśmy wybrać się jeszcze na wieczorny spacer. Pochodziliśmy troszkę małymi, wąskim uliczkami i zaułkami, przeszliśmy ruchliwą Via del Corso  i na koniec dotarliśmy ponownie do Fontanny di Trevi - tym razem na jej nocną odsłonę :)


Na następny dzień opuszczaliśmy wieczne miasto, a że wyliczyliśmy, że żeby bez stresu dojechać na lotnisko powinniśmy opuścić mieszkanie przed 13.00. Niestety znów musieliśmy trochę czekać na autobus na stację główną (po 20 minutach przyjechały 2) i nie zdążyliśmy na autobus na lotnisko - musieliśmy jechać taksówką, co dla mnie było świetnym przeżyciem, bo miałam możliwość porozmawiania sobie z prawdziwym Rzymianinem na różne tematy i nawet sobie dawałam radę :) Rozmawialiśmy o wielu rzeczach od naszego pobytu w Rzymie począwszy, przez kryzys światowy i wprowadzenie waluty euro w Polsce, na właśnie rozpoczynającym się mundialu kończąc. I do tego opowiadał mi o mijanych po drodze zabytkach. W szoku byłam, że tak dużo rozumiem i umiem powiedzieć :)) A jaka dumna z siebie byłam !!!

 

I tak skończył się nasz pobyt w Rzymie. Mieście cudownym, uroczym, magicznym i tajemniczym. Na pewno tam wrócimy, bo choć wydaje się, że tyle zobaczyliśmy - to tylko kropla w morzu. Pereł i perełek Wiecznego Miasta jest naprawdę wiele i myślę, że jeszcze dużo przed nami. Tym bardziej, że lista miejsc, które chcemy jeszcze zobaczyć jest już dziś całkiem spora ;))

sobota, 19 czerwca 2010

Rodzinnie w Rzymie (cz.2)


Pierwszy dzień pobytu w Rzymie dał nam nieźle w kość, więc kolejny dzień był spokojniejszy i mniej "napchany". Mieliśmy kilka obiektów do zwiedzenia, ale spokojnie, bez pospiechu. Rano tramwaj zawiózł nas na Lago Argentina, gdzie znajdują się ruiny jednej z siedzib Senatu rzymskiego, miejsce znane z Id Marcowych, zdrady Brutusa i zabójstwa Juliusza Cezara. 

Potem starymi uliczkami Rzymu do Panteonu - jednego z naszych ulubionych miejsc w Rzymie.





Potem spacer na Fontannę di Trevi i Schody Hiszpańskie, 


a następnie podjechaliśmy na Piazza del Popolo,

skąd spacerkiem udaliśmy się na wzgórze PINCIO - piękny park z cudownymi widokami. Niestety nie zwiedziliśmy całego i nie dotarliśmy do willi Bogrhese, ale i tak warto było dotrzeć w to urocze miejsce. 


Za to wieczorem udaliśmy się na pizzę wprost w objęcia Piazza Navona, gdzie znajdują się trzy prześliczne fontanny. Za ozdobę placu uznaje się jedna z nich - Fontannę Czterech Rzek - dzieło wspaniałe, urzekające dbałością o każdy szczegół. Sam plac uznawany jest za dość nowoczesny. Wieczorem tętni tam życie, a oprócz szeregu restauracji, pizzerii i lodziarni jest wielu artystów prezentujących swoje mniejsze i większe dzieła (od malarzy, szkicowników, karykaturzystów po grafficiarzy tworzących wspaniałe obrazy na papierze), handlarzy itp.

 
Kolejny dzień rozpoczęliśmy od wyprawy do Koloseum.  Jak wspomniałam poprzednio, wcześniej zakupiliśmy Roma Pass - taka karta miejska, ważna 3 dni na którą można podróżować wszystkimi miejskimi środkami transportu oraz umożliwia wejście do dwóch państwowych muzeów bezpłatnie a do większości pozostałych są zniżki. Pierwszym obiektem, który postanowiliśmy zwiedzić z kartą było właśnie Koloseum w pakiecie z Palatynem i Forum Romanum.  (Tu ważną informacją jest, że dla posiadaczy Roma Pass są oddzielne bramki i nie trzeba stać w kolejce !!!)



 
To też są miejsca, które koniecznie trzeba w Rzymie zobaczyć. Dopóki się tam nie będzie, nie poczuje się tego klimatu, tego ogromu, nie można zrozumieć jak wiele te obiekty znaczą dla historii nie tylko Rzymu, ale i całego świata. Niewyobrażalne wręcz jest, że to właśnie człowiek mógł wybudować tak niesamowite i olbrzymie wręcz obiekty i  było to tyle stuleci temu.






 
Po przejściu niezłej trasy i pooglądaniu wielu, wielu interesujących ruin wdrapaliśmy się na Wzgórze Kapitolińskie, gdzie naszym celem były słynne Muzea Kapitolińskie. Niestety część wycieczki była już zmęczona, więc ograniczyliśmy się do tylko jednego budynku, gdzie między innymi podziwiać można oryginalny posąg wilczycy karmiącej Remusa i Romulusa oraz oryginał konnego pomnika Marka Aureliusza.







Po krótkim odpoczynku w mieszkaniu wybraliśmy się znów do centrum. Tym razem jako atrakcję - żeby za dużo chodzenia nie było - wybraliśmy piętrowy autobus wycieczkowy. Taki autobus ma swoją stałą trasę, można oglądać różne ciekawe zakątki miasta, co więcej jeśli kupi się bilet inny niż jednoprzejazdowy, można wsiadać i wysiadać na dowolnych przystankach na trasie. My kupiliśmy bilety 24 godzinne, więc mogliśmy sobie pojeździć zarówno tego wieczora jak i dnia następnego. 



cdn...