Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

piątek, 31 lipca 2015

Pocztówka z wakacji cz. II


Do "Oberży pod Turbotem" dojechaliśmy sporo po 22.00, ale obsługa nic nie mówiła. Pokój trafił nam się nieduży, ale większy potrzebny nie był. Miał tylko dwie wady. Po pierwsze okna wychodziły na drogę łączącą Trójmiasto z Władysławowem i niestety całą noc jeździły tam samochody, więc spanie przy otwartym oknie nie wchodziło w grę. Po drugie ściany w hotelu mają dość cienkie, a sąsiad z pokoju obok niemiłosiernie chrapał. To już nawet nie chrapanie były tylko jakieś dziwne odgłosy.
Hotel nie jest duży - jest tam 10 pokoi, obsługa jest bardzo sympatyczna, właściciel też, a restauracje jaką mają - to po prostu palce lizać. Jedliśmy tam kolacje (a właściwie obiadokolacje) dwa razy i było pysznie.


Z hotelu do Zatoki Puckiej mieliśmy w linii prostej ok. 10 km, a nad pełne morze ok. 30 km. Ale nam nie zależało na aż takiej bliskości morza, bo plażowanie nie jest naszą podstawową rozrywką na wakacjach.
Pierwszego dnia naszego pobytu, czyli w poniedziałek wybraliśmy się na Hel. W sumie to chcieliśmy zobaczyć Hel (ostatni raz byłam tam 26 lat temu), ale też chcieliśmy się spotkać z naszymi znajomymi z naszej miejscowości, którzy mają mieszkanie w Juracie i też mieli od niedzieli być, więc chcieliśmy im zrobić niespodziankę ;)
Na Helu odwiedziliśmy fokarium, nawet w porze karmienia fok nam się udało być,
potem obowiązkowa kawa i ruszyliśmy na spacer. Zeszliśmy cały Hel, zrobiliśmy sobie spacer na cypel,

gdzie ponoć jest początek Polski,

zanurzyliśmy nogi w Bałtyku, zjedliśmy grochówkę przy bunkrach, byliśmy na latarni,

jedynie do muzeum nie poszliśmy.
W końcu,  po zwiedzeniu Hel telefon do naszych znajomych z którymi mieliśmy się spotkać, ale się okazało, ze oni jeszcze nie dojechali ;)
Umówiliśmy się na inny dzień - tzn., że jak już dojadą i się ogarną to zadzwonią i się umówimy.No więc zostało nam trochę wolnego czasu, więc kolejna kawka, tym razem z deserem. Wracając zwiedziliśmy jeszcze Jastarnię i Kuźnice.



Na wtorek mieliśmy plany plażowo - surfingowe. Pojechaliśmy do Rewy i zajęliśmy się realizacją planów. Część pierwsza - plażowanie wychodziła nam dobrze,
ale część druga - wind surfing nie za bardzo. Jakoś tak nie mogliśmy się przemóc, żeby wejść do wody powyżej kolan, choć woda w Zatoce miała wtedy ponoć 18 stopni !!! A jak człowiek pomyślał, że miałby jeszcze do tej wody co chwilę wpadać - o nie :(
Poleżeliśmy więc trochę, aż zgłodnieliśmy - poszliśmy na zupę rybną i kawę, potem znów na plażę i tym razem się odważyłam i weszłam do wody aż po biust ! Co prawda  wyszłam z tej wody jeszcze szybciej niż weszłam, ale byłam i to się liczy ;) Potem poszliśmy sobie na długi spacer najpierw plażą, a potem ścieżką. Chmury nas goniły i wiedzieliśmy, że musimy się spieszyć, bo zaraz lunie. Tak też się stało, ale zdążyliśmy wsiąść do samochodu. Było już bardzo późne popołudnie (ok. 19.00), więc zdecydowaliśmy, wracać i wieczór spędziliśmy w hotelowej restauracji.

Środę też chcieliśmy spędzić nad Zatoką Pucką, a konkretnie w Pucku. Jednak postanowiliśmy dojechać tam mniej uczęszczanymi drogami. I tak dojechaliśmy do miejscowości Osłonino, gdzie praktycznie można wjechać samochodem do wody ;)
plaże malutkie, ludzi niewielu - cisza, spokój, sielanka :)



Po krótkim pobycie ruszyliśmy dalej i trafiliśmy do Rzucewa, gdzie znajduje się Zamek Jana III Sobieskiego.
Śliczne małe zatoczki, plaże bez tłumów

i tak idąc dotarliśmy do Osady Łowców Fok, gdzie jest muzeum i mały taras widokowy.

Kolejnym miejscem, do którego dotarliśmy był Puck. Poszliśmy na molo, potem na pyszną kawę i sernik cynamonowy w "Kafeterna Mistaral".
Polecam - jak będziecie w Pucku to musicie koniecznie tam wstąpić. Kafejka znajduje się zaraz przy zejściu z molo, po lewej stronie przy ścieżce spacerowej.
Jest bardzo malutka, ale stoliki były również na zewnątrz. I tam siedzieliśmy i piliśmy kawkę z widokiem na morze
W Pucku też zeszliśmy na plażę, ale tam ludzi było już dużo, więc się nawet nie przebieraliśmy.
Pochodziliśmy po porcie, potem zjedliśmy zupę rybną w Budzyszowej Maszopereji, gdzie jest mnóstwo kaszubskich akcentów.



Potem jeszcze Rynek w Pucku.
Na Rynku warto zobaczyć ... rzeźnię, tzn. sklep mięsny. Ten sklep ma ponad 100 lat, a w środku są oryginalne stare kafle. W drodze powrotnej kawa w "Cafe Prowincja" - bardzo fajny klimat i miejsce godne polecenia. I tak zeszło nam prawie do wieczora. Wracając z Pucka zjechaliśmy z głównej drogi do jakiejś małej miejscowości, bo był drogowskaz, ze jest tam zamek. A jak się okazało Zamek to hotel, a przy hotelu są korty ! Więc na dobre zakończenie godzinka tenisa.
cdn...

wtorek, 28 lipca 2015

Pocztówka z wakacji cz. I


Jak co roku nasze plany wakacyjne związane są z jesienią. Nigdy nigdzie nie jeździmy jak dzień jest długi. Umówiliśmy się z naszymi przyjaciółmi z Łodzi, że ich odwiedzimy na weekend 17-19 lipca, a przecież stamtąd to już niedaleko nad morze. Pomysł wygenerował nam się kilka dni przed wyjazdem i pierwotny plan zakładał, że na miejscu poszukamy noclegu, ale okazało się, że aż tak spontaniczni nie jesteśmy ;) No i w piątkowe popołudnie zarezerwowaliśmy 7 noclegów w miejscowości Reda w okolicy Gdyni. Dlaczego Reda ? My typowymi plażowiczami nie jesteśmy, chcieliśmy pozwiedzać, pojeździć, pooglądać, hotel był nam po to, żeby się wykąpać, wyspać i zjeść śniadanie. I tak też robiliśmy - wychodziliśmy z hotelu po 9-tej i przed 20-tą nie wracaliśmy. Więc po co przepłacać. Najtańsze noclegi nad morzem znaleźliśmy za ok. 2.100 za tydzień, a tu zapłaciliśmy dokładnie połowę mniej !

W Łodzi jak zwykle było super, tym razem więcej skupialiśmy się na byciu razem ze znajomymi i gadaniu niż na zwiedzaniu, ale Dętkę udało nam się przejść, pocałować się w Grocie Miłości :)

przejechać się rikszą po Piotrkowskiej,


zobaczyć w jednej z bram dom róży,




wypić na Piotrkowskiej kawę,
przybić "piętkę" z Misiem Uszatkiem:
zwiedzić Białą Fabrykę i jeszcze dobrze zjeść i pogadać po włosku :) Jak będziecie w Łodzi koniecznie udajcie się do włoskiej knajpki Da Antonio. Prowadzi ją rodowity Sardyńczyk - Giani. Pizzę robi wyborną, zresztą nie tylko pizzę :)

Jedynie nie proście o espresso - sam gospodarz mówi, że nie ma dobrego ekspresu !

Z Łodzi wyjechaliśmy w niedzielę wieczorem i już po 3,5 godzinie byliśmy w Redzie.
cdn...