Funchal to największe miasto Madery, a do tego stolica wyspy. Mieszka tu blisko połowa (ok. 120 tys. z ok. 253 tys .) mieszkańców wyspy. Historia miasta jest właściwie historią wyspy - Funchal zostało założone przez pierwszych osadników, krótko po jej odkryciu w latach 20-tych XV wieku. Jest to ośrodek administracyjny wyspy, ale też główny port handlowy i rybacki - ze względu na swoje położenie i łagodną linię brzegową. Skupia się tu także niewielki przemysł spożywczy, głównie winiarski. Przede wszystkim jednak Funchal to miasto turystyczne i kurort. Jak już wcześniej wspominałam miasto jest najlepiej skomunikowanym miejscem na wyspie i jeśli chce się podróżować autobusem to najlepiej zatrzymać w właśnie w Funchal. Przy nabrzeżu można rozgraniczyć trzy strefy - na zachodzie ulokowała się główna baza hotelowa, w centralnej części jest port oraz eleganckie i zabytkowe centrum, a na wschodzie starówka zwana Zona Velha.
Ciekawostką jest sama nazwa miasta: Funchal pochodzi od portugalskiego słowa funcha oznaczającego koper włoski (u nas o koprze włoskim mówi się nawet podobnie - fenkuł). W XV w. koper włoski obficie porastał zbocza otaczające osadę i stąd nazwa. Do jednych z lokalnych produktów Madery należą produkowane tradycyjne landrynki: rebucados de funcho, oczywiście o smaku kopru włoskiego.
W samym Funchal spędziliśmy mało czasu, zdecydowanie za mało, żeby na spokoje zwiedzić to miasto, nawet nie całe, ale chociaż najważniejsze miejsca.
Drugiego dnia pobytu, gdy już udało nam się zamówić samochód, wczesnym popołudniem udaliśmy się do Funchal. Samochód mieliśmy dostać kolejnego dnia, ale już wcześniej dowiedzieliśmy się jak dojechać do Funchal autobusem. Przystanek mieliśmy kilkaset metrów od hotelu, bilety kosztowały po 1,10 EUR od osoby i mniej więcej po 30 minutach wysiedliśmy w Funchal, w pobliżu kolejki gondolowej Teleferico do Funchal.
Kolejka ta kursuje pomiędzy Zona Velha przy nabrzeżu a Monte, północną częścią miasta. Trasa ma ok. 3,8 km, a podróż trwa ok. 15 minut. Monte znajduje się na wysokości 570 m n.p.m.
Czytałam w przewodnikach, że kolejki do wyciągu są czasami nawet na kilkadziesiąt minut, jednak w dniu naszej wycieczki nie czekaliśmy praktycznie w ogóle, po przejściu przez bramkę pojechaliśmy chyba drugim lub trzecim wagonikiem.
Bilet w jedną stronę dla osoby dorosłej kosztuje 11 EUR, a w dwie strony 16 EUR, można kupić jeszcze bilety łączone z druga kolejką Teleferico do Jardim Botanico, która kursuje z Monte do Ogrodu obu atrakcji.
Monte kiedyś było oddzielną miejscowością i to właśnie tam mieszkali pierwsi kuracjusze przybywający z Europy już w XIX wieku. Na szczycie można zobaczyć rezydencję i ogród cesarza Karola I Habsburga (nie byliśmy tam). Kolejnym miejscem do zwiedzania jest kościół Igreja Nossa Senhora do Monte - jedna z najważniejszych świątyń na Maderze, poświęcona patronce wyspy Matce Boskiej z Monte.
W okolicach kościoła można skorzystać z dosyć interesującej atrakcji Carros do Cesto. Są to wyplatane z wikliny sanie (tobogany), którymi można zjechać po asfalcie z Monte w stronę centrum stromą ulicą, dostępną również dla samochodów. Zjazd jest naprawdę stromy, a sanie rozpędzają się nawet do blisko 50 km/h. Czterokilometrową trasę pokonuje się w towarzystwie doświadczonych carreiros, którym w rozpędzaniu i hamowaniu sań pomagają specjalne buty. Niestety nie skorzystaliśmy z tej atrakcji, ponieważ w czasie naszego pobytu była nieczynna.
Ale zostańmy jeszcze na Monte, bo to nie koniec atrakcji. Miejsce, które postanowiliśmy zwiedzić, choć może raczej zobaczyć to Monte Palace Tropical Garden.
Jest to jeden z najpiękniejszych ogrodów, jakie widziałam:
siedmiohektarowe powulkaniczne wzgórze, gdzie egzotyczne rośliny
przeplatają się z dziełami sztuki, portugalskie azulejs z orientem, sztuka
afrykańska z posągami wojowników Armii Terakotowej,
współczesna rzeźba z
historią Portugalii. Różnorodny pod względem stylów jak i roślinności, zadbany, magicznie zielony, z różnymi niespodziankami. I tak są tu dwa ogrody orientalne - północy i południowy z pagodami, mostkami, lampionami, smokami,
pawilony ze rzeźbami wprost z Afryki,
W centralnej części ogrodu znajduje się tytułowy pałac - budynek z XVIII w. inspirowany budynkami znad Renu, a obok pałacu malownicze jeziorko zasilane woda z wodospadu.
Przy jednym z tarasów widokowych można spróbować wina Madera, którego degustacja jest wliczona w cenę biletu.
Bilet wstępu do ogrodu kosztuje 12,5 EUR (dzieci do 15 roku życia wchodzą za darmo pod opieką dorosłych).
Myślę, że ogród tropikalny i samo wzgórze Monte jest punktem obowiązkowym pobytu w Fuchal.
Jednak kupując bilet na Teleferico, warto kupić go w dwie strony. My chcieliśmy się przejść i zobaczyć życie stolicy wyspy, ale nie był to najlepszy pomysł. Bardzo stromo z górki, po asfalcie, a po drodze poza ładnymi widokami tak naprawdę nic ciekawego, a do centrum schodziliśmy ponad godzinę.
Do centrum dotarliśmy późnym popołudniem, najpierw pospacerowaliśmy po dzielnicy Se, a następnie udaliśmy się do malowniczej części Funchal - Zona Velha.
Znajduje się tam fort Sao Tiago, w którym mieści się Muzeum Sztuki Współczesnej, ale gdy dotarliśmy na miejsce muzeum było już zamknięte. Na mnie jednak największe wrażenie zrobiła uliczka Rua de Santa Maria - główna uliczka zabytkowej dzielnicy. Na tej uliczce mieszczą się różne knajpki i galerie sztuki, ale nie przez to zapada ona w pamięć. Powodem są drzwi wielu budynków, które w ramach projektu artystycznego pomalowali uznani twórcy z całego świata. Naprawdę jest na co popatrzeć, a to tylko fragment.
Tam też trafiliśmy do świetnego baru, gdzie większość stanowili chyba lokalni mieszkańcy, bo znali się i właściciela też
i tam właśnie pierwszy raz spróbowaliśmy tutejszego alkoholu zwanego poncha. To mieszanka rumu (bimbru) z trzciny cukrowej, miodu, soku z cytryny i/lub innych owoców cytrusowych. Jest bardzo smaczny, ale i dość mocny. Gotową ponchę można kupić w butelkach, ale w barach, zwłaszcza mniejszych, na barze stoją dzbanki, z własnym wyrobem.
Spacer po Funchal zakończyliśmy szybkim spacerem po nabrzeżu, bo byliśmy ograniczeni godziną odjazdu autobusu do Canico.
Do Funachal przyjechaliśmy jeszcze raz, ale też wieczorem. Tym razem samochodem - zaparkowaliśmy pod muzeum CR7 (żeby rozwiać wątpliwości Muzeum Cristiano Ronaldo), które znajduje się tuż przy porcie,
ale znów podziwialiśmy stolicę wyspy tylko na zewnątrz, bo wszystko było już pozamykane. Byliśmy tylko na - jak nam się wydawało - jarmarku świątecznym, gdzie przy wejściu trzeba było okazać paszporty covidowe, ale były tam tylko stragany z alkoholami z różnych części wyspy.
Zdecydowanie za mało czasu poświęciliśmy stolicy wyspy, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze niejedna okazja do nadrobienia.
cdn...