Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

piątek, 28 stycznia 2022

Madera - kraina wiecznej wiosny, cz. 3. Funchal - stolica wyspy

Funchal to największe miasto Madery, a do tego stolica wyspy. Mieszka tu blisko połowa (ok. 120 tys. z ok. 253 tys .)  mieszkańców wyspy. Historia miasta jest właściwie historią wyspy - Funchal zostało założone przez pierwszych osadników, krótko po jej odkryciu w latach 20-tych XV wieku. Jest to ośrodek administracyjny wyspy, ale też główny port handlowy i rybacki - ze względu na swoje położenie i łagodną linię brzegową. Skupia się tu także niewielki przemysł spożywczy, głównie winiarski. Przede wszystkim jednak Funchal to miasto turystyczne i kurort. Jak już wcześniej wspominałam miasto jest najlepiej skomunikowanym miejscem na wyspie i jeśli chce się podróżować autobusem to najlepiej zatrzymać w właśnie w Funchal. Przy nabrzeżu można rozgraniczyć trzy strefy - na zachodzie ulokowała się główna baza hotelowa, w centralnej części jest port oraz eleganckie i zabytkowe centrum, a na wschodzie starówka zwana Zona Velha.
Ciekawostką jest sama nazwa miasta: Funchal pochodzi od portugalskiego słowa funcha oznaczającego koper włoski (u nas o koprze włoskim mówi się nawet podobnie - fenkuł). W XV w. koper włoski obficie porastał zbocza otaczające osadę i stąd nazwa. Do jednych z lokalnych produktów Madery należą produkowane tradycyjne landrynki: rebucados de funcho, oczywiście o smaku kopru włoskiego.
W samym Funchal spędziliśmy mało czasu, zdecydowanie za mało, żeby na spokoje zwiedzić to miasto, nawet nie całe, ale chociaż najważniejsze miejsca. 
Drugiego dnia pobytu, gdy już udało nam się zamówić samochód, wczesnym popołudniem udaliśmy się do Funchal. Samochód mieliśmy dostać kolejnego dnia, ale już wcześniej dowiedzieliśmy się jak dojechać do Funchal autobusem. Przystanek mieliśmy kilkaset metrów od hotelu, bilety kosztowały po 1,10 EUR od osoby i mniej więcej po 30 minutach wysiedliśmy w Funchal, w pobliżu kolejki gondolowej Teleferico do Funchal.
Kolejka ta kursuje pomiędzy Zona Velha przy nabrzeżu a Monte, północną częścią miasta. Trasa ma ok. 3,8 km, a podróż trwa ok. 15 minut. Monte znajduje się na wysokości 570 m n.p.m. 
Czytałam w przewodnikach, że kolejki do wyciągu są czasami nawet na kilkadziesiąt minut, jednak w dniu naszej wycieczki nie czekaliśmy praktycznie w ogóle, po przejściu przez bramkę pojechaliśmy chyba drugim lub trzecim wagonikiem.
Bilet w jedną stronę dla osoby dorosłej kosztuje 11 EUR, a w dwie strony 16 EUR, można kupić jeszcze bilety łączone z druga kolejką Teleferico do Jardim Botanico, która kursuje z Monte do Ogrodu obu atrakcji.
Monte kiedyś było oddzielną miejscowością i to właśnie tam mieszkali pierwsi kuracjusze przybywający z Europy już w XIX wieku. Na szczycie można zobaczyć rezydencję i ogród cesarza Karola I Habsburga (nie byliśmy tam). Kolejnym miejscem do zwiedzania jest kościół Igreja Nossa Senhora do Monte - jedna z najważniejszych świątyń na Maderze, poświęcona patronce wyspy Matce Boskiej z Monte. 
W okolicach kościoła można skorzystać z dosyć interesującej atrakcji Carros do Cesto. Są to wyplatane z wikliny sanie (tobogany), którymi można zjechać po asfalcie z Monte w stronę centrum stromą ulicą, dostępną również dla samochodów. Zjazd jest naprawdę stromy, a sanie rozpędzają się nawet do blisko 50 km/h. Czterokilometrową trasę pokonuje się w towarzystwie doświadczonych carreiros, którym w rozpędzaniu i hamowaniu sań pomagają specjalne buty. Niestety nie skorzystaliśmy z tej atrakcji, ponieważ w czasie naszego pobytu była nieczynna.
Ale zostańmy jeszcze na Monte, bo to nie koniec atrakcji. Miejsce, które postanowiliśmy zwiedzić, choć może raczej zobaczyć to Monte Palace Tropical Garden
Jest to jeden z najpiękniejszych ogrodów, jakie widziałam:
siedmiohektarowe powulkaniczne wzgórze, gdzie egzotyczne rośliny przeplatają się z dziełami sztuki, portugalskie azulejs z orientem, sztuka afrykańska z posągami wojowników Armii Terakotowej,
współczesna rzeźba z historią Portugalii. Różnorodny pod względem stylów jak i roślinności, zadbany, magicznie zielony, z różnymi niespodziankami. I tak są tu dwa ogrody orientalne - północy i południowy z pagodami, mostkami, lampionami, smokami, 
 
 
pawilony ze rzeźbami wprost z Afryki, 
sceny z życia przedstawione na biało-błękitnych mozaikach i obrazach z ceramiki.
W centralnej części ogrodu znajduje się tytułowy pałac - budynek z XVIII w. inspirowany budynkami znad Renu, a obok pałacu malownicze jeziorko zasilane woda z wodospadu.
Przy jednym z tarasów widokowych można spróbować wina Madera, którego degustacja jest wliczona w cenę biletu.
Bilet wstępu do ogrodu kosztuje 12,5 EUR (dzieci do 15 roku życia wchodzą za darmo pod opieką dorosłych). 
Myślę, że ogród tropikalny i samo wzgórze Monte jest punktem obowiązkowym pobytu w Fuchal. 
 
Jednak kupując bilet na Teleferico, warto kupić go w dwie strony. My chcieliśmy się przejść i zobaczyć życie stolicy wyspy, ale nie był to najlepszy pomysł. Bardzo stromo z górki, po asfalcie, a po drodze poza ładnymi widokami tak naprawdę nic ciekawego, a do centrum schodziliśmy ponad godzinę.
Do centrum dotarliśmy późnym popołudniem, najpierw pospacerowaliśmy po dzielnicy Se, a następnie udaliśmy się do malowniczej części Funchal - Zona Velha. 
Znajduje się tam fort Sao Tiago, w którym mieści się Muzeum Sztuki Współczesnej, ale gdy dotarliśmy na miejsce muzeum było już zamknięte. Na mnie jednak największe wrażenie zrobiła uliczka Rua de Santa Maria - główna uliczka zabytkowej dzielnicy. Na tej uliczce mieszczą się różne knajpki i galerie sztuki, ale nie przez to zapada ona w pamięć. Powodem są drzwi wielu budynków, które w ramach projektu artystycznego pomalowali uznani twórcy z całego świata. Naprawdę jest na co popatrzeć, a to tylko fragment. 
Tam też trafiliśmy do świetnego baru, gdzie większość stanowili chyba lokalni mieszkańcy, bo znali się i właściciela też 
i tam właśnie pierwszy raz spróbowaliśmy tutejszego alkoholu zwanego poncha. To mieszanka rumu (bimbru) z trzciny cukrowej, miodu, soku z cytryny i/lub innych owoców cytrusowych. Jest bardzo smaczny, ale i dość mocny. Gotową ponchę można kupić w butelkach, ale w barach, zwłaszcza mniejszych, na barze stoją dzbanki, z własnym wyrobem.
Spacer po Funchal zakończyliśmy szybkim spacerem po nabrzeżu, bo byliśmy ograniczeni godziną odjazdu autobusu do Canico.
Do Funachal przyjechaliśmy jeszcze raz, ale też wieczorem. Tym razem samochodem - zaparkowaliśmy pod muzeum CR7 (żeby rozwiać wątpliwości Muzeum Cristiano Ronaldo), które znajduje się tuż przy porcie, 
ale znów podziwialiśmy stolicę wyspy tylko na zewnątrz, bo wszystko było już pozamykane. Byliśmy tylko na - jak nam się wydawało - jarmarku świątecznym, gdzie przy wejściu trzeba było okazać paszporty covidowe, ale były tam tylko stragany z alkoholami z różnych części wyspy.
W Funchal przywitaliśmy też Nowy Rok, ale o tym będzie oddzielny post. 
Zdecydowanie za mało czasu poświęciliśmy stolicy wyspy, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze niejedna okazja do nadrobienia.
cdn...

wtorek, 18 stycznia 2022

Madera - kraina wiecznej wiosny, cz. 2. Canico - hotel i okolica

Na Maderze wylądowaliśmy rano i po odebraniu bagaży i sprawdzeniu przez obsługę lotniska naszych QR Codów z platformy Madeira Safe udaliśmy się do autobusów, które rozwiozły nas po hotelach.
Nasz hotel znajdował się w miejscowości Canico, a właściwie w jej turystycznej części Canico de baxio.
Canico to trzecie co do wielkości miasto Madery, liczy sobie około 13 tys. mieszkańców. Miasteczko przez długi czas traktowane było jako sypialnia Funchal, jednak od lat w części Canico de baixo rozbudowywana jest baza turystyczna z hotelami, apartamentami na wynajem i bazą nurkowania.
Wybrzeże przy Canico znajduje się w większości na klifie, z bardzo słabym dojściem do oceanu. Niewielka kamienista plaża Praia dos Reis Magos 

znajduje się tuż przy krótkiej, ledwie 500 metrowej, promenadzie. 
Tam też jest kąpielisko ze schodkami, drabinkami i linami. 

To praktycznie jedyne miejsce, gdzie każdy może przyjść i się wykąpać. Po drugiej stronie miasteczka, przy jednym z hoteli jest restauracja i bar z basenem i jeż jest zejście do morza i można się kąpać.
Hotel, w którym mieszkaliśmy też położony był na klifie i miał zajścia do wody i nawet jeden basen ze słoną wodą, do którego wlewały się oceaniczne fale. 
Sam hotel okazał się całkiem fajny, z pokoju mieliśmy "boczny widok na ocean" 
a z jadalni pełny widok na ocean :P 
Najważniejsze, że jak dojechaliśmy do hotelu przed 9.00 rano to od razu dostaliśmy pokoje, nie musieliśmy czekać do rozpoczęcia doby hotelowej do 15.00. 
I zaraz po przyjeździe szybko się ogarnęliśmy i ruszyliśmy na podbój okolicznych terenów. W Canico de baixo jest kilka restauracji i knajpek, kilka sklepów, ale był to pierwszy dzień świąt w dodatku rano, więc wszystko było nieczynne. Ruszyliśmy więc promenadą w stronę kąpieliska miejskiego i dalej na horyzoncie, w kierunku wschodnim zobaczyliśmy górkę - punkt widokowy Miradouro Pico da Atalaia.
No i po zejściu z promenady nastąpiło pierwsze zderzenie z rzeczywistością, czyli bardzo strome podejście pod górkę ;) 


Jadąc na Maderę trzeba pamiętać, że tam jest ciągle pod górkę lub z górki, ale nie łagodnie tylko tak naprawdę sporo. Więc jak zobaczyłam to pierwsze podejście - dodam, że była to droga asfaltowa, po której jeździły samochody (to nic że na jedynce ;)) - to lekko zwątpiłam, ale po pierwszej górce potem już było coraz lepiej. Spacer na punkt widokowy miał jakieś 2,5 km, już po drodze nie mogłam się napatrzeć na te wszystkie kolorowe rośliny. 
Sam widok ze szczytu jeż bardzo fajny i co najważniejsze, jak tam się cudownie oddychało. Podczas wyjazdu na taką wyspę wreszcie czuć zapach powietrza. Nie ma kominów, nie ma zadymienia, a ewentualne spaliny samochodowe rozwiewa wiatr. 
Wracając odkryliśmy jeden otwarty sklep, zrobiliśmy więc drobne zakupy, i po krótkim  pobycie w pokoju ruszyliśmy dalej tym razem na zachód w stronę Ponta do Garajau. 
Ponta do Garajau to niewielki półwysep, a raczej cypel, z pięknymi widokami, nad którym wznosi się figura Cristo Rei- posąg postawiony w 1927 r na podobieństwo brazylijskiego Chrystusa z Rio de Janeiro, tyle że znacznie mniejszy i znacznie niżej położony.
Poniżej cypla znajduje się kamienista plaża Praia Ponta do Garajau, na która można dojechać samochodem lub dojść po takiej drodze, 
można też skorzystać z kolejki linowej Teleferico do Garajau. Niestety nie dotarliśmy tam - kolejka poza sezonem jest nie czynna, a i drogą z góry wyglądała na zagrodzoną. Samo Garajau jest Rezerwatem Przyrody - w 1986 r. ochroną objęto strefę od linii brzegowej do 50 m w głąb morza. Woda tam jest ponoć krystalicznie czysta i zamieszkuje ją wiele gatunków różnych morskich stworzeń. Dlatego też okolice Garajau to raj dla płetwonurków.
Z Ponta do Garajau udaliśmy się okrężną drogą do Canico, podziwiając widoki i patrząc jak żyją Maderyjczycy. 
Wstąpiliśmy nawet do lokalnego baru dla tubylców na kawę (0,50 EUR). Spacerem udało nam się dojść do centrum. Nie jest ono zbyt okazałe - mały ryneczek z szopką (we wszystkich miasteczkach, które odwiedzaliśmy były szopki), kościół, kilka barów, ale trzeba przyznać, że jest czysto i schludnie. 
Potem jednego razu podjechaliśmy tam jeszcze wieczorem i wieczorne iluminacje nadały mu jeszcze więcej uroku.
 cdn...