Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

piątek, 16 września 2011

Praga na sportowo


Wyjazd do Pragi był krótki i bardzo intensywny. Wyjechaliśmy w piątek późnym popołudniem i wieczorem byliśmy w Pradze. W sumie to do Pragi mamy bliżej niż do Warszawy :) Pojechaliśmy w czwórkę w konkretnym celu: Mistrzostwa Europy w Piłce Siatkowej Mężczyzn.
Znaleźliśmy bardzo przyjemny hotel niedaleko metra. W pierwszy dzień, tzn. wieczór, który przyjechaliśmy, nie wyruszyliśmy na podbój Pragi, znaleźliśmy tylko przydrożnego McDonalda, gdzie się posililiśmy, i stację benzynową, gdzie kupiliśmy napoje na wieczór.
Rano, po śniadaniu wyruszyliśmy metrem polować na bilety. Najprościej - pojechaliśmy do O2 Areny spodziewając się, że mogą być problemy z kupnem. A tu ? Jaka niespodzianka - w biletach można wybierać - praktycznie wszystkie sektory, a co więcej wokół hali pełno polskich "koników" u których bilety można było kupić taniej jak w kasie !!! Zaopatrzyliśmy się w bilety na dwa dni i postanowiliśmy "ruszyć w miasto".Troszkę Pragę znamy, bo byliśmy tam już wcześniej, dwa razy po kilka dni, a tym razem nie byliśmy nastawieni na zwiedzanie, bardziej na "powłóczenie się" po mieście.
Pojechaliśmy w stronę Rynku.


Centrum Pragi jak zwykle urocze, choć zatłoczone. Na dodatek w centrum był start i meta maratonu praskiego, więc ludzi było co niemiara. Na szczęście udało nam się znaleźć miły ogródek z pyszną kawą. Po przejściu po starym mieście wzdłuż i w poprzek solidnie zgłodnieliśmy, więc udaliśmy się do naszej ulubionej czeskiej knajpy "U Milosrdnych". Odkryliśmy ją, jak pierwszy raz byliśmy w Pradze i polecamy każdemu, kto tam pojedzie, więc trudno, żebyśmy nie zabrali tam naszych przyjaciół. Jedzenie tam jest rewelacyjne, spore porcje, bardzo smaczne - prawdziwa czeska kuchnia i w dobrych cenach. Do tego ten klimat, typowo czeskiej spelunki w stylu lat 70-tych. Jak byliśmy tam poprzednio, to było wieczorem, było pełno ludzi, głównie Czechów i klimat był niesamowity.
Więcej zdjęć znajdziecie na stronie knajpki Jeszcze raz polecam !!!
Po niesamowitym obiedzie popitym obowiązkowo kuflem piwa, spacerem po jeszcze wielu ciekawych zakątkach Pragi ruszyliśmy do stacji metra.
Stacja metra, na której wysiedliśmy znajduje się przy samej O2 Arenie.
A ponieważ hala jest wykorzystywana głównie do rozgrywek hokeja, to przed wejściem jest okolicznościowy pomnik przed którym paliły się znicze (kilka dni wcześniej była ta katastrofa lotnicza, w której zginęła drużyna hokeistów, wśród nich było 3 Czechów).
Na halę dotarliśmy na tyle szybko, że obejrzeliśmy jeszcze połowę meczu Słowacja - Bułgaria. Bilety obowiązywały na oba mecze, ale ludzi na tym pierwszym było znacznie mniej.
Ale już troszkę później, jak rozpoczął się mecz Polska - Niemcy zrobiło się trochę "ludniej", choć nie wiem czy hala wypełniła się choć w połowie (jest w stanie pomieścić 20 tys. kibiców).
Nasi w tym dniu grali świetnie i spokojnie wygrali.
Halę głównie zapełniali kibice polscy (hasło przewodnie kibiców: "gramy u siebie"), a hala robiła na prawdę niesamowite wrażenie, wielka, przestronna, z licznymi barami i kącikami kibica :)
Po meczu udaliśmy się znów do centrum na kolacje i świętowanie po wygranej.
W niedzielę udaliśmy się na drugą stronę Wełtawy na Malą Stranę, ale na Hradczany nie chciało nam się wdrapywać - pooglądaliśmy z daleka. Zresztą i bez Hradczan Mala Strana jest urocza ze swoimi malowniczymi uliczkami i małymi knajpkami, wejściem na Most Karola i całą masą innych atrakcji.


Niedaleko mostu znalazłam też sklepik dla dwóch osób:
Tym razem spacer po Pradze i obiad zajęły nam więcej czasu i na pierwszy mecz nie zdążyliśmy. Naszym kibicowaliśmy za to bardzo głośno :) Tym razem kibiców było więcej, bo pojawiła się też spora grupa Bułgarów, ale i tak Polaków było kilka razy więcej ! I co z tego, jak tym razem nasi reprezentanci się nie popisali. No, ale nie narzekam, bo w ostatecznym rozrachunku stanęli na podium, do tego pokonując Rosję. Po meczu wymieniliśmy uściski dłoni z kibicami bułgarskimi i w dużym ścisku odjechaliśmy metrem do hotelu. Niestety, poniedziałkowy mecz oglądaliśmy już w domu, nasza koleżanka miała o 14-stej ważne spotkanie i nie mogliśmy zostać.