Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

sobota, 7 lipca 2018

U stóp Wezuwiusza czyli wyprawa do Kampanii cz.6 - PODSUMOWANIE

Na koniec opowieści o naszej tegorocznej wyprawie do Kampanii kilka słów podsumowania. Kampania jest naprawdę dziwnym regionem, pełnym kontrastów, krainą, która w historii ciągle przechodziła z rąk do rąk od Greków, Etrusków, Rzymian, Cesarstwa Bizantyjskiego, Saracenów, Francuzów, Austriaków, Hiszpanów po Włochów. Miesza się tu wiele różnych styli i to sprawia, że wydaje się chaotyczna. Z jednej strony Neapol - brudny, zaśmiecony, obskurny, z drugiej Sorrento czy Capri kojarzące się ze słońcem, odpoczynkiem i cytrynami (i tłumem turystów). Z jednej strony groźny, dziki i majestatyczny wulkan, z drugiej plaże, o których za chwilę.

Niestety pierwsze wrażenie z Neapolu nie jest korzystne, tym bardziej, że przekłada się na wiele miejscowości. Zaniedbane, walące się budynki, których pokazałam na zdjęciach chyba już wystarczająco dużo, wysmarowane pseudograffiti to jedno, ale brud, śmieci na ulicach i po prostu wszędzie to już przechodziło wyobrażenia. Fakt, że Neapol i okolice w tym temacie padły ofiarą mafii. Przez wiele lat, przez układy lokalnych polityków i decydentów z bossami mafii, camorra wygrywała większość, o ile nie wszystkie, przetargi na wywóz śmieci i utylizację odpadów. I oczywiście ze swoich obowiązków się nie wywiązywała. Pieniądze brała, śmieci walały się po ulicach, a nikt nie miał odwagi lub nie miał ochoty egzekwować obowiązków wynikających z umowy od camorry. I tak przez lata Neapol obrastał w śmieci i został okrzyknięty najbardziej zaśmieconych miast Europy - na ulicach mogło zalegać nawet 1600 ton śmieci. Zaczęło się to zmieniać, śmieci są już wywożone regularnie, ale wielu miejsc, niegdyś zanieczyszczonych nikt nie uprzątnął do dziś i wciąż można spotkać śmieci w wielu częściach miasta i regionu.

Równie brzydkie są plaże Kampanii. Pominę fakt, że plaże są czarne. To akurat zasługa Wezuwiusza. Plaże są powulkaniczne, a piasek, który się tam znajduje podobno świetnie działa na bóle reumatyczne. Zakopanie się w nim i wylegiwanie działa ponoć cuda. Ale...
Wybrzeże Kampanii jest dość długie, ale plaż znajduje się naprawdę nie wiele. A jeśli już ktoś myśli o plażach publicznych to może się rozczarować tak jak ja. Owszem są, ale nie dość, że maleńkie to do tego okropnie brudne, zaśmiecone i zaniedbane.
Tak wygląda plaża w Ercolano, do której mieliśmy 2 minuty:

Drugie zdjęcie oddaje wielkość plaży (ten mały kawałek na pierwszym planie). O śmieciach nie wspomnę.
Inną plażą, na której byliśmy była plaża w Sorrento. Tam większość miejsc do opalania i z zejściami do wody znajduje się na betonowych pomostach. Jednak wszystko to są plaże prywatne, gdzie za wstęp trzeba kilka euro zapłacić.
 My trafiliśmy na plażę publiczną i znów taka szeroka - od jednego pomostu do drugiego ;)
A jaka długą ;)
Kolejna plaża, z której korzystaliśmy to plaża na Capri w pobliżu Marina Grande


Tu już było troszeczkę więcej miejsca, ale na tą ilość turystów to kropla w morzu ;) Tu faktycznie było już czyściej, mniej śmieci, troszkę jasnego pisaku, ale większość kamieni.
W dniu naszego wyjazdu zleźliśmy jeszcze jedną plażę z czarnym piaskiem - w Torre del Greco, długa, ciągnęła się ok. 2 km, jednak znowu w przeważającej większość (ok. 90 %) to były plaże prywatne.

 Kawałek publicznej były, nawet troszkę czystszy:
 ale większość wyglądała tak:


Wzdłuż wybrzeża dużo jest miejsc z wielkimi kamieniami i np. maleńkim kawałeczkiem piasku, gdzie śmieci jest prawie tyle samo co kamieni:





I tam również często wypoczywają okoliczni mieszkańcy.
Tak, więc plaż w tych okolicach nie polecam, chyba, że na chwilę.

To co mnie niezmiennie zaskakuje w wielu krajach to styl jazdy kierowców. Włosi też są specyficzni, a na południu zdecydowanie inni niż na północy. Przede wszystkim, co mnie niezmiernie zdziwiło jest tam mniej skuterów. Przeważnie spotyka się małe, nieziemsko poobijane auta. Ale styl jazdy jest tam jakiś kompletnie inny. Znak "Stop" no po co to komu -  wystarczy zatrąbić, że się jedzie. Zatrzymanie się na środku drogi, żeby załatwić jakąś sprawę też nie stanowi problemu, czy na chwilę stanie się na pasach - nie ma sprawy ;) Tam się nikt o to nie złości. Po prostu wymijają i jadą dalej, bez trąbienia, wyklinania, złoszczenia się. Widzieliśmy nawet scenę, gdzie policjant szukał kierowcy stojącego na drodze samochodu, ten wyszedł z baru mówiąc, że zaraz skończy i odjedzie. Policjant na to ok i pojechał dalej. Nie wiem jak jest we Włoskich przepisach, ale na południu nie widziałam, żeby ktoś używał fotelików dla dzieci (może używają, ale ja nie widziałam). Dzieci wożą na kolanach, często z przodu, czasem na kolanach u kierowcy.


Ludzie, których spotykaliśmy, z którymi rozmawialiśmy z reguły sympatyczni, otwarci, zwłaszcza gdy mówimy po włosku. Sporo się nasłuchałam wcześnie o dialekcie neapolitańskim, a oglądając film "Gomorra" wydawało mi się, że to kompletnie z włoskim nie ma nic wspólnego i coś w tym jest. Jak rozmawiali miedzy sobą to trudno było mi wyłowić choćby pojedyncze słowa. Jedną z cech, którą udało nam się rozpoznać jest mówienie: "sz" zamiast "s", zwłaszcza, gdy s jest przed spółgłoską. Na szczęście oficjalnym językiem jest tam Włoski i mogliśmy się dogadać ;)

Jak wcześniej wspominałam gdybyśmy jadą do Neapolu mieli tę wiedzę co mamy, to pewnie byśmy nie wypożyczali samochodu. Pisałam też już o kolei podmiejskiej o nazwie Circumvezuviana, którą spokojnie można zwiedzić okolice. Stacje znajdują się przy najważniejszych miejscach regionu, np. w Ercolano, żeby zwiedzić Herakulanum lub przesiąść się do busa wiozącego na Wezuwiusza, albo w Pompejach - stacja jest przy samym wejściu do ruin, czy do samego Sorrento, gdzie stacja znajduje się w sercu miasteczka. Taka forma podróżowania jest dość szybko, bo unika się korków ciągnących się wzdłuż wybrzeża.

O kuchni Kampanii pisać już nie będę, wszystko opisałam tu i tu, więc jak ktoś ma ochotę na pizzę lub owoce morza, to może poczytać ;)


Reasumując dziwna ta Kampania odraża i przyciąga. Myślę, ze kiedyś tam jeszcze pojadę, chciałabym jeszcze kilka rzeczy zobaczyć tak w samym Neapolu, jak i w regionie. Czy warto - trudno powiedzieć, każdy lubi co innego. Dopóki sam się człowiek nie przekona, nie polubi tego miejsca na podstawie opowieści.

wtorek, 3 lipca 2018

U stóp Wezuwiusza czyli wyprawa do Kampanii cz.5

Kampania to jednak nie tylko obskurny Neapol, dzika przyroda groźnego wulkanu czy szczątki tego co zostało po jego wybuchu. Są też miejsca zadbane, ładne, malownicze, choć mocno oblegane przez turystów. Jedną z takich miejscowości jest Sorrento. Miasteczko położone jest ok. 55 km od Neapolu, czyli ok. 42 km od miejsca, gdzie mieszkaliśmy. Spędziliśmy tam całe popołudnie, dzieląc czas na oglądanie miasteczka, plażowanie, chodzenie po sklepach i jedzenie.
Miasteczko robi bardzo dobre wrażenie i przyciąga wielu turystów, choć nie ma tu ani ważnych zabytków, ani wyjątkowych plaż.
Głównym placem w mieście jest Piazza Tasso skąd główną trasą Via Corso Italia

można dojść do katedry.
Stąd też rozpoczyna się gąszcz wąskich uliczek, ze sklepami, straganami i restauracjami
które miejscowo rozrastają się w spore place

I tak snując się wśród uliczek dochodzi się do parku Villa Comunale
przy którym znajduje się kościół San Francesco z malowniczymi krużgankami.

Z parku rozciągają się takie widoki:

W dole znajdują się plaże i pomosty dla chcących zażywać kąpieli morskich i słonecznych, kawałek dalej jest też port. Zejście na plażę jest możliwe z wysokiego klifu stromą drogą,
albo można skorzystać z windy za 1 Euro w jedną stronę lub 1,60 Euro w dwie strony. Ja skorzystałam z windy, niestety moja noga bardziej daje się we znaki jeśli schodzę z górki. Tam zostaliśmy chwile na plaży (temat plaż na razie przemilczę, będzie o tym w oddzielnej notce) i udaliśmy się w kierunku Marina Grande, skąd można podziwiać miasto z innej perspektywy.
Chłonąc atmosferę miasteczka, jakże inną od tego co oglądaliśmy przez ostatnie dni, wróciliśmy do parku na zachód słońca:
A podczas drogi powrotnej, w jednym z punktów widokowych mogliśmy jeszcze raz napawać się malowniczym widokiem Sorrento.

Kolejnego dnia udaliśmy się na Capri.
Capri to mała wysepka na morzu Tyrreńskim w Zatoce Neapolitańskiej, o powierzchni ok 10 km kwadratowych. W najdłuższym miejscu ma 6 km, a w najszerszym prawie 2 km. Nazwa wyspy pochodzi prawdopodobnie od kóz (z włoskiego capra to koza), ale napisałam, że prawdopodobnie, bo wyspa została skolonizowana przez Greków, a  greckie kapros - oznacza dzika. Capri jest oddalona od Neapolu ok. 30 km. Dostać się tam można oczywiście tylko drogą wodną. Z plaży przy Ercolano pływają łódki o 9.15. Koszt przeprawy 40 Euro od osoby w dwie strony. Na łodzi dokupiliśmy sobie jeszcze godzinną wycieczkę wodną wokół Capri, za 14 Euro za osobę.
Po ok. 45 minutach dotarliśmy do portu Marina Grande na Capri:
Chwilę poczekaliśmy przesiedliśmy się na inną łódkę i popłynęliśmy wokół wyspy. To był dobry pomysł, bo zobaczyliśmy wiele miejsc, których nie zobaczyliśmy na lądzie/z lądu.
Widzieliśmy z bliska wapienne skały






wpływaliśmy w groty dostępne tylko od strony wody



gdzie na wyciągnięcie reki mieliśmy te cuda przyrody,
przepływaliśmy przez skałę w kompleksie skał Faraglioni



widzieliśmy latarnię morską
i mocno oblegane dojście do "Grotta Azzurra"
Grotta Azzurra to jaskinia o wymiarach mniej więcej 55x30 m zalana wodą morską, która podczas słonecznych dni przybiera kolor lazuru (zwiedzanie jest możliwe tylko w słoneczne dni). Do wnętrza groty można się dostać wąskim przesmykiem jedynie na łodziach wiosłowych. My odpuściliśmy sobie tę atrakcję, bo już kilka takich grot widzieliśmy, a czas na wyspie i tak mieliśmy ograniczony (łódka powrotna o 16.45).
Znów dopłynęliśmy do Marina Grande i zwiedzanie wyspy postanowiliśmy rozpocząć od dostania  się do centrum Capri. Można tam dojechać minibusem, wynajętym samochodem:
kolejką wagonikowa Funicolare albo pieszo (spacer ok. 15 - 20 minut pod górę). Znów mając na uwadze moją nogę zdecydowaliśmy się na kolejkę, ale gdy doszliśmy do dolnej stacji i okazało się jaka jest kolejka do tej kolejki, to poszliśmy pieszo.

Po mniej więcej 15 minutach marszu dotarliśmy na górę,


skąd rozciągały się malownicze widoki:



Na samej wyspie znajdują się dwie miejscowości: Capri - miasteczko położone pomiędzy skalistymi urwiskami najwyższego wzniesienia wyspy Monte Solaro (589 m. n.p.m.) a wzgórzami wschodniej części wyspy, i Anacapri - miejscowość położona po zachodniej stronie wyspy na łagodnym zboczu Monte Solaro. Do Anacapri można dotrzeć jedynie mikrobusami, wynajętymi samochodami lub pieszo, bo po tej stronie wyspy nie ma żadnych portów ani marin. Nie dotarliśmy do Anacapri ze względu na krótki czas pobytu na wyspie.
Za to w Capri, żeby zgubić tłum, ruszyliśmy na spacer wśród wąskich i krętych uliczek





dotarliśmy do punktu widokowego Belvedere Cannone, skąd roztacza się przepiękna panorama południowego wybrzeża - od portu Marina Piccola po skały Faraglioni:



Dalej udaliśmy się do Ogrodów Augusta (wstęp 1 Euro), które trochę mnie rozczarowały, bo chociaż zadbane i ładne to jednak bardzo małe


Z ogrodów pod wapienne klify schodzi się niesamowitą trasą spacerową - Via Krupp. Zaprojektowana została przez niemieckiego magnata, który mieszkając w centrum Capri postanowił ułatwić sobie zejście do małego port Marina Piccola:

Niestety nie mogliśmy przejść się malowniczą trasą - jest zamknięta z powodu remontu (choć nie było widać, żeby coś się tam działo).
Wróciliśmy więc do centrum





i chcieliśmy kolejką wrócić na dół do Marina Grande, żeby móc wykąpać się w morzu i choć chwilę poplażować, ale do kolejki znów kolejka była nie do opisania. Wróciliśmy więc piechotą.
No i jeszcze plaża (ale o tym następny post), szybka kąpiel w morzu i powrót do Ercolano:

I tyle naszego pobytu na Capri.
Wysepka bardzo ładna, czysta, zadbana zabudowa, dzika przyroda, ale nie chciałabym spędzać tu urlopu. W żadnym razie. Tłumy turystów, momentami aż ciężko się przecisnąć, a do tego ceny...
Pół litrowa woda mineralna 2,50 Euro w sklepie (na lądzie 0,20 Euro), za pizzę, mniejszą niż w Neapolu 10 Euro, sałatka caprese - 10 Euro !
A było to przecież jeszcze przed sezonem.
Jest ładnie, ale wypocząć się tam nie da - ot taka Capri
cdn...