Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

czwartek, 6 sierpnia 2015

Pocztówka z wakacji cz. IV


Na piątkowe popołudnie byliśmy umówieni ze znajomymi w Juracie.
Jednak, żeby zobaczyć jak najwięcej, śniadanie zjedliśmy bardzo wcześnie i już o 9.00 byliśmy na plaży w Jastrzębiej Górze.
Też bardzo fajne miejsce. Na plaży spędziliśmy jakieś 2 godzinki (nawet zanurzyłam się w morzu ;))
i poszliśmy szukać Gwiazdy Północy, czyli wyznacznika najdalej wysuniętego na północ miejsca Polski.
Wracając przez miasteczko natknęliśmy się na ciekawy drogowskaz.
i kawałek dalej zobaczyliśmy faktycznie dom do góry nogami (o ile dom może mieć nogi ;))
Dom, jak dom, gdyby był tylko odwrócony, nie byłoby w tym nic dziwnego. Jednak dom jest nie tylko odwrócony, ale jeszcze pod kątem i wyobraźcie sobie, że nawet pływając na jachcie nie miałam takiej choroby morskiej jak w tym domu. Dramat - błędnik po prostu szaleje ! Warto było to przeżyć, bo jak bym nie była, to bym chyba nie uwierzyła ;)




Potem szybka kawka w "Papay'u" i udaliśmy się do Rozewia na słynną latarnię
Potem jeszcze tylko krótki spacer nad morze (czułam się prawie jak w górach, taka wspinacza z powrotem była),
i wyjazd do Juraty.
W Juracie pojechaliśmy prosto do naszych znajomych, którzy mają w Juracie niewielkie mieszkanie i co roku spędzają tam sporo czasu.
Naszym ostatnim dniem nad morzem była sobota. No i właśnie w sobotę pogoda postanowiła sobie z nas zakpić ;) Widząc, że jest chłodniej i nawet pada nie mieliśmy pomysłu co ze sobą zrobić. postanowiliśmy udać się do Władysławowa do Ocean Park. Jadąc tam nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, bo widzieliśmy tylko reklamy na płotach, a jak tam dotarliśmy okazało się, że to duży zewnętrzny teren, na którym znajdują się okazy w skali 1:1 mieszkańców oceanów, jak np. ten Płetwal Błękitny
Miejsce jest bardzo fajne, przede wszystkim dla rodzin z dziećmi. Jest wyświetlany filmik, albo raczej jest robione takie interaktywne show i małym wielorybkiem, który "rozmawia" z dziećmi na sali i opowiada jak się żyje pod wodą i jak odróżnić ssaki morskie od ryb. Na terenie takich okazów jak ten na zdjęciu powyżej jest dużo,




a nam trafiło się oprowadzanie z przewodnikiem, więc dowiedzieliśmy się sporo ciekawostek o świecie ssaków morski i ryb. Wiecie na przykład, że orki potrafią wyłączyć echolokację i kilka orek w wyłączoną echolokację opływa takiego płetwala, on traci orientację, a one tylko czekają kiedy otworzy paszczę, a wtedy odgryzają mu język. A wtedy taki płetwal ginie...
Po zwiedzaniu Ocean Parku postanowiliśmy zobaczyć Władysławowo.
Od tej pory z Władysławowem mam tylko jedno skojarzenie - ewakuować się stąd J A K N A J S Z Y B C I E J !!!
To miasto mnie przeraziło i osaczyło, w życiu nie pojadę tam na urlop !!! Te tłumy ludzi wylewające się z każdej strony, pełne chodniki, gwar, wrzask i hałas i na wszystkich ulicach stragany. Koszmar. Uciekliśmyy na plażę gdzieś między Jastrzębią Górą a Karwią ! Ale tam złapał nas deszcz.
wróciliśmy więc do samochody i pojechaliśmy coś zjeść. Po obiedzie już nie padało, więc ostatnie chwile urlopu postanowiliśmy spędzić na plaży.
Na początku wydawało mi się to niemożliwe, ale okazało się, że woda była całkiem ciepła - chyba najcieplejsza ze wszystkich dni, więc skorzystaliśmy.
I tak plażowaliśmy do zachodu słońca, którego początek w bardzo oryginalny sposób udało nam się uchwyć.
No i tak dobiegł do końca nasz wyjazd nad morze choć nie był to koniec naszego podróżowania.
W niedzielę wyjechaliśmy po śniadaniu i pojechaliśmy prosto do Malborka.
Jadąc tam wiedzieliśmy, że nie mamy szans na zwiedzenie zamku, bo samo zwiedzanie, zgodnie z informacjami ze strony internetowej trwa 3,5h. A na miejscu okazało się, że kolejka jest na kolejne 1,5h.
Akurat w ten weekend odbywało się Oblężenie Malborka, więc było spora atrakcji.
Do domu wróciliśmy w niedzielę po 20.00 i tak skończył się nasz urlop na Kaszubach nad polskim morzem :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Pocztówka z wakacji cz. III


Na czwartek do południa zapowiadali opady i ochłodzenie postanowiliśmy więc powłóczyć się po okolicy. Na jakiejś mapce znaleźliśmy miejscowość Gniewino i znajdujące się tam Kaszubskie Oko, więc postanowiliśmy udać się do Gniewina. A wiecie z czego samo Gniewino jest znane ? Nie ? To za chwilę Wam powiem !
Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy. Jedziemy, a tu z boku jakieś jezioro,

z jakiejś górki grube rury schodzą w dół

patrzymy, a to nic innego jak Elektrownia Wodna w Żarnowcu.
Jakoś nigdy nie kojarzyłam Żarnowca w tej części Polski, nie wiem czemu ;)
Zatrzymaliśmy się na chwilę nad jeziorkiem

i pojechaliśmy dalej w stronę Gniewina. Jakieś 2 km przed miejscowością zobaczyliśmy czy jest Kaszubskie Oko
wieża widokowa, gdzie przy dobrej widoczności można nawet morze zobaczyć.
Pobyliśmy tam chwilę, wdrapaliśmy się na górę, po zejściu dowiedzieliśmy kim były Stolemy
i ruszyliśmy dalej.
Do Gniewina. Gniewino jest znane z tego, że podczas Euro 2012 w Gniewinie właśnie mieszkała reprezentacja Hiszpanii. Miejscowość jest malutka i poza hotelem
i fajnym kompleksem sportowym nie ma tam nic więcej.
Ale ludzie przyjeżdżają, żeby przespać się w pokoju Casillasa czy Iniesty. Ale samo miasteczko jest bardzo zadbane i czyste. A żeby kojarzyć się z piłką nożną to nawet kamienie pomalowane są na biało z czarnymi łatami jak piłka, i kontenery na śmieci też są w kształcie piłek.

Ponieważ prognozy pogody się nie do końca sprawdziły (słonko było, ale trochę wiało) ruszyliśmy w stronę morza. Naszym celem była Białogóra. Bardzo ładne miejsce. Mała miejscowość, cisza, spokój, do morza jakieś 1 - 1,5 km przez sosnowy las - świetnie.


Plaża była mało zaludniona, bo wiało i to całkiem nieźle.
Połaziliśmy po plaży i wróciliśmy do Białogóry, skąd postanowiliśmy pojechać do Dębek.
I jak tak jechaliśmy, to po drodze przypałętał nam się spływ kajakowy.
Zostawiliśmy więc auto, wsiedliśmy w kajak i 7 km wiosłowaliśmy wąską i pokręconą rzeczką Piaśnicą

spod Jeziora Żarnowieckiego do samego morza, w Dębkach właśnie :)
Fajnie wpływa się na plażę :)
Potem Tomek wrócił po samochód, a ja poczekałam troszkę, a jak wrócił to spacer tym razem po plaży w Dębkach





i trochę po samych Dębkach. Też miejscowość spokojna, bez tłumów.
W końcu zgłodnieliśmy, ale jakoś nic nam w tych Dębkach nie pasowało, pojechaliśmy więc do Karwi, gdzie chcieliśmy się załapać na zachód słońca, ale chmury postanowiły nam zakłócić ładne widoki.

Po tych wszystkich przygodach postanowiliśmy coś zjeść. I tak chodziliśmy po tej Karwi i nie było co zjeść. Smażalnie, niestety, odstraszały zapachami spalonego oleju, a restauracje pootwierane do 20.00 !!! A było ok. 21-szej. Oj jak wtedy zatęskniłam za południem Europy !
Byliśmy już mocno zrezygnowani i nagle zauważaliśmy jedną czynną restaurację. Nieśmiało weszliśmy i ...  Piwniczkę u Jerzego Waśkowskiego polecam z czystym sumieniem. Przepyszne jedzenie, przemiła obsługa, fantastyczny właściciel, przystępne ceny - czegoż więcej chcieć ! A deser o nazwie "truskawko - maliny zapiekane w koglu - moglu z adwokatem i gałką lodów truskawkowych" zasługują na medal !
I takimi pysznościami zakończyliśmy czwartek.
cdn...

piątek, 31 lipca 2015

Pocztówka z wakacji cz. II


Do "Oberży pod Turbotem" dojechaliśmy sporo po 22.00, ale obsługa nic nie mówiła. Pokój trafił nam się nieduży, ale większy potrzebny nie był. Miał tylko dwie wady. Po pierwsze okna wychodziły na drogę łączącą Trójmiasto z Władysławowem i niestety całą noc jeździły tam samochody, więc spanie przy otwartym oknie nie wchodziło w grę. Po drugie ściany w hotelu mają dość cienkie, a sąsiad z pokoju obok niemiłosiernie chrapał. To już nawet nie chrapanie były tylko jakieś dziwne odgłosy.
Hotel nie jest duży - jest tam 10 pokoi, obsługa jest bardzo sympatyczna, właściciel też, a restauracje jaką mają - to po prostu palce lizać. Jedliśmy tam kolacje (a właściwie obiadokolacje) dwa razy i było pysznie.


Z hotelu do Zatoki Puckiej mieliśmy w linii prostej ok. 10 km, a nad pełne morze ok. 30 km. Ale nam nie zależało na aż takiej bliskości morza, bo plażowanie nie jest naszą podstawową rozrywką na wakacjach.
Pierwszego dnia naszego pobytu, czyli w poniedziałek wybraliśmy się na Hel. W sumie to chcieliśmy zobaczyć Hel (ostatni raz byłam tam 26 lat temu), ale też chcieliśmy się spotkać z naszymi znajomymi z naszej miejscowości, którzy mają mieszkanie w Juracie i też mieli od niedzieli być, więc chcieliśmy im zrobić niespodziankę ;)
Na Helu odwiedziliśmy fokarium, nawet w porze karmienia fok nam się udało być,
potem obowiązkowa kawa i ruszyliśmy na spacer. Zeszliśmy cały Hel, zrobiliśmy sobie spacer na cypel,

gdzie ponoć jest początek Polski,

zanurzyliśmy nogi w Bałtyku, zjedliśmy grochówkę przy bunkrach, byliśmy na latarni,

jedynie do muzeum nie poszliśmy.
W końcu,  po zwiedzeniu Hel telefon do naszych znajomych z którymi mieliśmy się spotkać, ale się okazało, ze oni jeszcze nie dojechali ;)
Umówiliśmy się na inny dzień - tzn., że jak już dojadą i się ogarną to zadzwonią i się umówimy.No więc zostało nam trochę wolnego czasu, więc kolejna kawka, tym razem z deserem. Wracając zwiedziliśmy jeszcze Jastarnię i Kuźnice.



Na wtorek mieliśmy plany plażowo - surfingowe. Pojechaliśmy do Rewy i zajęliśmy się realizacją planów. Część pierwsza - plażowanie wychodziła nam dobrze,
ale część druga - wind surfing nie za bardzo. Jakoś tak nie mogliśmy się przemóc, żeby wejść do wody powyżej kolan, choć woda w Zatoce miała wtedy ponoć 18 stopni !!! A jak człowiek pomyślał, że miałby jeszcze do tej wody co chwilę wpadać - o nie :(
Poleżeliśmy więc trochę, aż zgłodnieliśmy - poszliśmy na zupę rybną i kawę, potem znów na plażę i tym razem się odważyłam i weszłam do wody aż po biust ! Co prawda  wyszłam z tej wody jeszcze szybciej niż weszłam, ale byłam i to się liczy ;) Potem poszliśmy sobie na długi spacer najpierw plażą, a potem ścieżką. Chmury nas goniły i wiedzieliśmy, że musimy się spieszyć, bo zaraz lunie. Tak też się stało, ale zdążyliśmy wsiąść do samochodu. Było już bardzo późne popołudnie (ok. 19.00), więc zdecydowaliśmy, wracać i wieczór spędziliśmy w hotelowej restauracji.

Środę też chcieliśmy spędzić nad Zatoką Pucką, a konkretnie w Pucku. Jednak postanowiliśmy dojechać tam mniej uczęszczanymi drogami. I tak dojechaliśmy do miejscowości Osłonino, gdzie praktycznie można wjechać samochodem do wody ;)
plaże malutkie, ludzi niewielu - cisza, spokój, sielanka :)



Po krótkim pobycie ruszyliśmy dalej i trafiliśmy do Rzucewa, gdzie znajduje się Zamek Jana III Sobieskiego.
Śliczne małe zatoczki, plaże bez tłumów

i tak idąc dotarliśmy do Osady Łowców Fok, gdzie jest muzeum i mały taras widokowy.

Kolejnym miejscem, do którego dotarliśmy był Puck. Poszliśmy na molo, potem na pyszną kawę i sernik cynamonowy w "Kafeterna Mistaral".
Polecam - jak będziecie w Pucku to musicie koniecznie tam wstąpić. Kafejka znajduje się zaraz przy zejściu z molo, po lewej stronie przy ścieżce spacerowej.
Jest bardzo malutka, ale stoliki były również na zewnątrz. I tam siedzieliśmy i piliśmy kawkę z widokiem na morze
W Pucku też zeszliśmy na plażę, ale tam ludzi było już dużo, więc się nawet nie przebieraliśmy.
Pochodziliśmy po porcie, potem zjedliśmy zupę rybną w Budzyszowej Maszopereji, gdzie jest mnóstwo kaszubskich akcentów.



Potem jeszcze Rynek w Pucku.
Na Rynku warto zobaczyć ... rzeźnię, tzn. sklep mięsny. Ten sklep ma ponad 100 lat, a w środku są oryginalne stare kafle. W drodze powrotnej kawa w "Cafe Prowincja" - bardzo fajny klimat i miejsce godne polecenia. I tak zeszło nam prawie do wieczora. Wracając z Pucka zjechaliśmy z głównej drogi do jakiejś małej miejscowości, bo był drogowskaz, ze jest tam zamek. A jak się okazało Zamek to hotel, a przy hotelu są korty ! Więc na dobre zakończenie godzinka tenisa.
cdn...