Z Dżarasz wyruszyliśmy na samo południe Jordanii do Akaby. Trasa liczy prawie 370 km i nam zajęła dwa dni ! Nie, nie dlatego, że się źle jechało, raczej dlatego, że nie chcieliśmy pędzić, tylko jeszcze coś po drodze zobaczyć, wykąpać się w Morzu Martwym, czy skorzystać z ciepłych źródeł.
Jadąc drogą Dead Sea Highway nie sposób Morza Martwego nie zauważyć, bowiem droga wiedzie tuż przy jego brzegu. I to prawie całą drogę. Jadąc od Ammanu, w początkowej części jeszcze hotele zagradzają widok na morze, ale potem to już nie ma problemu. Oczywiście plaże przyhotelowe są płatne, ceny zależą od hotelu, ale tanio nie jest, skorzystanie z plaży, leżaka i prysznica ze słodką wodą może kosztować nawet 20 JOD za dzień ! Tym bardziej nie opłaca się korzystać z takich miejsc jeśli planuje się tylko kąpiel i ewentualnie kilka dodatkowych chwil. Wyczytałam, że bardziej na południu są plaże nieodpłatne.
Najpierw jednak postanowiliśmy ruszyć na poszukiwania gorących źródeł, bo miały być niedaleko. Od głównej drogi zaczęliśmy się wspinać, z ponad 400 metrowej depresji w dość wysokie góry i tam wąskimi krętymi dróżkami w towarzystwie zwierząt pasących się na poboczach dotarliśmy do Hammamat Ma'in, gdzie można znaleźć kompleks źródeł termalnych i ciepłych wodospadów. Jest tam ponoć ok. 60 źródeł, których temperatura sięga nawet do 63 stopni. Całodzienny wstęp do kompleksu kosztuje 15 JOD od osoby, a niestety nie ma opcji wejścia na godziny, dlatego też nie zdecydowaliśmy się na wejście.
Do głównej drogi wracaliśmy malowniczymi dróżkami wśród gór, zamieszkiwanych jedynie przez pasterzy. Przynajmniej tak to wyglądało. A widoki zapierały dech, choć bez wszędzie obecnych śmieci się nie obyło.
Gdy już wróciliśmy na główną trasę przyszedł czas na Morze Martwe.
Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie do morza było bardzo kiepskie
zejście, ale w pobliżu miały być ciepłe źródła.