Informacyjnie

Ten blog powstał przede wszystkim po to, żeby spisać swoje wspomnienia z podróży, bo pamięć jest ulotna. Od wielu lat staram się tworzyć notatki z każdego wyjazdu i jestem zdziwiona jak wiele szczegółów się zaciera.
Jeśli przy okazji ktoś może znaleźć coś dla siebie - podpowiedzi, rady, pomysły na podróż - będzie mi bardzo miło.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na blogu są zrobione przeze mnie lub przez mojego Męża, jeśli korzystam ze zdjęć z netu będzie o tym stosowna informacja.
Zapraszam do czytania

wtorek, 26 października 2021

Dwa dni w Kijowie

Wyprawa do Kijowa nie była planowana ani zamierzona - musieliśmy pojechać tam służbowo, do klienta. Plan był taki, żeby wyjechać we wtorek rano (loty z WRO są o 6.00), załatwić sprawę z klientem i w środę po południu wrócić. Tylko, że w ten wtorek, w który planowaliśmy jechać na Ukrainie wypadło święto, a na dodatek wysokiej wagi, bo to 30 rocznica odzyskania przez Ukrainę niepodległości.
Postanowiliśmy więc polecieć faktycznie we wtorek, sprawy z klientem załatwić w środę i wrócić w czwartek.
No i polecieliśmy. Rano wysiedliśmy na lotnisku Kijów - Żulany 

i poszliśmy na jakiś środek komunikacji miejskiej, żeby dojechać do centrum. Jednak nie kupiliśmy biletów na lotnisku i okazało się, że w okolicy przystanków nie ma szans na kupno, a w trolejbusach i autobusach nie sprzedają. Było dość wcześnie, a my z niewielkimi plecakami, więc postanowiliśmy przejeść się na popularny Majdan (tam mieliśmy hotel), to w końcu tylko 8 km ;)
I wszystko byłoby dobrze, gdybym nie zorientowała się mniej więcej po jakichś 3 km spaceru, że nie mam portfela ! Torebeczkę miałam otwartą, a zawsze zamykam, więc jestem praktycznie pewna, że mi go ukradli. I chyba nawet wiem, w którym momencie. Wróciliśmy tą samą drogą na lotnisko, żeby jednak sprawdzić, czy może nie wypadł, ale śladu nie było, a po ulicach tego dnia chodziło naprawdę niewiele osób. Na szczęście w portfelu nie miałam żadnych dokumentów. 
Humor mi się popsuł, no ale co zrobić, czasem tak bywa. Tyle podróżujemy po różnych miejscach i w różnych warunkach, a zostałam okradziona "po sąsiedzku"...
Trudno, trzeba było się wziąć w garść i iść dalej. Po drodze mijaliśmy parki, cerkwie, odbiliśmy w stronę Dworca Głównego. 


Im bliżej centrum, tym więcej ludzi się robiło.W pewnym momencie nad nami przeleciały siły powietrzne Ukrainy - element uroczystości państwowych.
Minęliśmy gmach opery, 

doszliśmy do Soboru Mądrości Bożej 
i stamtąd już prosto do Placu Niepodległości, zwanego Majdanem.
Rezerwując pokój nie zastanawiałam się zbytnio co to za hotel, chciałam, żeby był blisko centrum i blisko stacji metra. W rezultacie zarezerwowałam hotel Ukraina - jeden z najbardziej charakterystycznych hoteli w Kijowie, znajdujący się przy Placu Niepodległości, z pięknym widokiem na cały Majdan !
Okna naszego pokoju co prawda wychodziły na drugą stronę, ale przy wyjściu z hotelu, albo z okien restauracji, gdzie serwowano śniadania rozciągał się imponujący widok. 
Jeśli chodzi o warunki to bardzo fajny obiekt, pokoje duże, czyste, przyjemne łazienki i pyszne, bardzo urozmaicone śniadania. Jest to podobno najbezpieczniejszy hotel w Kijowie.
A co o samym Kijowie ?
Kijów to największe miasto Ukrainy (ponad 3 mln mieszkańców). Burmistrzem miasta od 2014 roku jest starszy ze słynnych braci - bokserów - Witalij Kliczko. Samo miasto zaczęło powstawać już w V wieku i stanowiło dość ważną placówkę handlową na mapie Europy. Po II wojnie światowej Kijów był trzecim co do wielkości miastem ZSRR, o dużym znaczeniu gospodarczym i handlowym. 
24 sierpnia 1991 r. Ukraina odzyskała niepodległość i od tej pory Kijów jest jej stolicą.
I tak się złożyło, że dokładnie 30 lat później 24 sierpnia 2021 znaleźliśmy się w samym sercu wydarzeń: na Majdanie, wśród tłumów świętujących Ukraińców, odświętnie ubranych, spacerujących całymi rodzinami. Zanim dotarliśmy na Plac Niepodległości główne uroczystości już się zakończyły i wszyscy oficjele już odjechali, ale ludzie świętowali dalej.

My, po szybkim odświeżeniu się po podróży i kilku kilometrowym spacerze, wyszliśmy w tłum choć trochę skorzystać z tej podróży i obejrzeć miasto. 


Już po wyjściu z hotelu byłam zachwycona. Widok na Plac Niepodległości jak już wspominałam jest fantastyczny. Do tego wszystko było przystrojone i wszędzie pełno ludzi. 
Plac Niepodległości (Majdan Nezałeżnosti) to główny plac w Kijowie. Odbywają się tu wszystkie święta i uroczystości państwowe, ale nie tylko. 
To właśnie Majdan w 2004-2005 był areną wydarzeń pomarańczowej rewolucji, podobnie jak w 2007 przeciwrządowych demonstracji i najnowszych wydarzeń z przełomu 2013 i 14 roku czyli Euromajdanu, kiedy to podczas starć z milicją zginęło blisko 100 osób, a ponad 3 tysiące zostało rannych. Od Placu Niepodległości  w stronę Parku i Pałacu Maryjskiego wiedzie Aleja Bohaterów Niebiańskiej Sotni wzdłuż której wystawione są zdjęcia osób, które wtedy zginęły. 

Niebiańska Sotnia to wspólna nazwa dla wszystkich, którzy zginęli podczas starć na Euromajdanie.
Po wyjściu w Majdana skierowaliśmy się w stronę Dniepru i po minięciu budynku centrum Kongresowego

trafiliśmy na tereny zielone na Wzgórzu Włodzimierza. 
Tam pospacerowaliśmy, doszliśmy do kolejki, która wjeżdża na szczyt, na szczycie wzgórza zobaczyliśmy Monastyr św. Michała Archanioła, niebieską świątynię ze złotymi kopułami wraz z kompleksem klasztornym. Cerkiew w tym Monastyrze to cerkiew katedralna, czyli jest główną świątynią Kościoła Prawosławnego na Ukrainie.



Dalej zeszliśmy ze wzgórza obok pomnika Włodzimierza Wielkiego i doszliśmy do szklanego mostu. 


Z mostu rozciąga się piękny widok na rzekę i na wyspę, ale tłum w tym dniu na moście był wyjątkowy i trudno było się zatrzymać i zrobić zdjęcia bez dodatkowych statystów w tle.

Mostem doszliśmy do pamiątki po byłym ZSRR - Łuku Przyjaźni Narodów - symbolu "przyjaźni" radziecko - ukraińskiej. Nie jest to jedyna pamiątka w Kijowie, ale o tym później.
Ze wzgórza zeszliśmy do rzeki, gdzie kładką dla pieszych przeszliśmy na jedną z wysp na Dnieprze 
i trafiliśmy na plażę miejską.

Później wróciliśmy do miasta i szukaliśmy miejsca, gdzie można by zjeść, ale z tym też był problem, bo w związku ze świętem wszystko było zajęte i trzeba było długo czekać. Weszliśmy do Pyzatej Chaty - sieciówki z samoobsługą, ale zjedliśmy dość smacznie i w miarę bez problemów. Po jedzeniu pomału ruszyliśmy w stronę hotelu, błądząc uliczkami
doszliśmy do malowniczo położonej cerkwi św.Andrzeja.


Kolejnego dnia rano pojechaliśmy do klienta. Oczywiście korzystając z miejskiego środka transportu czyli metra. Jestem wielką zwolenniczką jazdy metrem, a to w Kijowie zrobiło na mnie wyjątkowe wrażenie, ze względu na głębokość stacji. Z powierzchni gruntu jednej stacji do peronu jechaliśmy ruchomymi schodami prawie 4 minuty !!! Jednorazowy bilet na metro kosztuje 8 UAH, czyli ok. 1,20 PLN. Jako ciekawostkę dodam, że w Kijowie są 3 linie metra, a ich łączna długość to blisko 70 km.

Po powrocie do hotelu, odświeżyliśmy się tylko i ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie Kijowa. Znów pojechaliśmy metrem, wysiedliśmy na stacji Arsenal, 

skąd mieliśmy blisko do Parku Chwały, gdzie znajduje się grób Nieznanego Żołnierza.



Dalej szliśmy, mijając po drodze Ławrę Peczerską, 


aż do Muzeum Historii Ukrainy w II wojnie światowej. Na terenie muzeum stoi wielka statua ze stali nierdzewnej o wysokości 102 metrów (sama postać ma 62 m) - pomnik Matki Ojczyzny. 
Jest to kolejna pamiątka po ZSRR, tym bardziej zwracająca uwagę, że na tarczy, którą trzyma postać jest wielkie godło ZSRR. 

Na terenach leżących w obrębie muzeum znajduje się wiele rzeźb i scen martyrologicznych z czasów wojny i powojennych.
Do centrum miasta znów wróciliśmy metrem, tym razem wysiadając przy Złotej Bramie - średniowiecznej bramie wjazdowej do miasta. 

Dalej już poruszaliśmy się po w miarę znanych terenach - w okolicach Soboru Mądrości Boże, Monastyru Michała Archanioła i cerkwi s. Andrzeja, które jak się okazuje znajdują się praktycznie na przeciw siebie



przedzielone pomnikiem Chmielnickiego.

Dalej pospacerowaliśmy po poznanych dzień wcześniej terenach niedaleko cerkwi św. Andrzeja 



i okolicach Placu Niezależności.






Kolejnego dnia samolot mieliśmy wczesnym popołudniem, ale cały ranek i do południa lał deszcz, więc nie było sensu chodzić z plecakiem i moknąć, przeczekaliśmy w hotelu i pojechaliśmy prosto na lotnisko.
Szczerze mówić nie przypuszczałam, że trafię kiedyś do Kijowa. Nie jest to miasto, które mnie zauroczyło, ani nawet nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Po prostu duże miasto, z zabudową głównie z okresu radzieckiego, w centrum budynki typowe dla zabudowy komunistycznej, poza centrum bloki z wielkiej płyty. Owszem powstają nowe budowle, nowe dzielnice, ale nie są jeszcze tak powszechne, żeby rzucać się w oczy. To co mi się podobało to wykorzystanie rzeki, wysp i wysepek na rzece do celów rekreacyjnych i no i dużo zieleni i parków. Naprawdę Kijów to zielone miasto.